Wpis 9

62 1 0
                                    

12.09.2018

No i nie udało mi się dziś przetrwać.. piszę to dokładnie o piątej rano, chwilę temu skończyłem się ciąć, aby się uspokoić.
  Już mówię czemu się pociąłem, bo bez powodu tego nie zrobiłem.. w sumie nigdy bez powrotu nie robię tego, ale teraz naprawdę miałem powód!

Obudziłem się po koszmarze.. cały oblany zimnym potem oraz dysząc jak pies. Dawno nie miałem takiego koszmaru..
   Zapewne chcesz usłyszeć o nim, ale nie będzie to nic przyjemnego.

A więc tak.. byłem sam na leśnej ścieżce. Nie mam pojęcia gdzie to było, ale szedłem po ścieżce pośród mrocznego lasu.. w pewnym momencie natrafiłem na rodziców. Wtedy las zrobił się jakby przyjaźniejszy i jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy spacerować po lesie i doszliśmy w dość dziwne miejsce.
  Mianowicie. Środek lasu, a my doszliśmy do jakby dużego oczka wodnego z kamiennymi schodkami. Moja mama spadła ze schodów i wpadła do połowy do wody. Oczywiście od razu z tatą pobiegliśmy jej pomóc i wyciągnęliśmy z wody, a na jej nodze zobaczyłem dużą ranę, z której lała się krew, lecz nie była ona czerwona, a czarna. Wyglądała tak prawdziwe, że pisząc to mam ciarki.. lecz nie wiem skąd miałem plaster lub bandaż to był, którym owinąłem jej nogę.
  Tata wziął ją na ręce i  zaczęliśmy w pośpiechu iść do wyjścia z lasu.. chociaż w tamtym momencie las nagle opustoszał i zrobił się znów ciemny, a w oddali usłyszałem szelest. Kilkanaście metrów od nas zobaczyłem dużego czarnego wilka ze śnieżnobiałymi oczami.. był on jak się tak lepiej zastanowię ogromny. Wilk był dwa razy większy niż zwyczajny wilk..
Zaczęliśmy powoli mijać zwierzę, które cały czas wodziło za nami spojrzeniem, pokazując całe swoje białe uzębienie.
    Po chwili zaczęliśmy biec i uciekać przed wilkiem, który postanowił nas gonić. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się zdyszani w połowie drogi do jakiś domków. Spojrzałem w stronę lasu, gdzie wilk kręcił się i rozglądał jakby nas szukając. Po chwili jednak ujrzałem jego śnieżnobiałe ślepia, które w oddali spotkały się z moimi.
W tym momencie bestia ruszyła w naszą stronę i znów zaczęliśmy biec, podążając w stronę domów. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że jeden z nich przypomina ten, który niegdyś należał do moich dziadków.. lecz kiedy do niego dobiegliśmy to wilk był tuż za nami.
Po wejściu do domu słyszeliśmy jak zwierzę dobija się do drzwi głośno warcząc. Po niedługiej chwili wyważył drzwi i na moich oczach zagryzł moich rodziców.
    Krew była wszędzie nawet na mnie, a stałem na drugim końcu pomieszczenia.. po tym wszystkim wilk przeszedł obok mnie i się zaśmiał oraz powiedział wychodząc ,, Niedługo nadejdzie twój kres". Po tych słowach zawył i pobiegł spowrotem do lasu.

Przez to się właśnie obudziłem i nawet po przebudzeniu słyszałem przez chwilę to przeraźliwie wycie.. nie mogłem się uspokoić sam i musiałem się pociąć, bo w innym razie nie wyrobiłbym psychicznie. A teraz siedzę i ci to opisuje.. mam jeszcze godzinę do normalnej pory, o które wstaję. Lecz ja już za nic nie zasnę.. cholera, jestem tak niewyspany, ale boję się położyć znów.
   Bo co jeśli znów znajdę się w tym śnie i będę zmuszony go kontynuować..? Rodziców już w domu nie ma.. oboje wcześnie zawszę wychodzą, a gdyby byli to czułbym się trochę pewniej i nawet mógłbym pójść do nich..

No cóż, spróbuję tą godzinę jeszcze się przespać. Później dostaniesz przyjacielu na pewno informacje czy udało mi się zasnąć.
Do później Mantykoro.

Witaj ponownie przyjacielu! Mam dziś ci wiele do opowiedzenia i to nie wszystko jest smutnymi zdarzeniami, ale zacznijmy pokolei żeby to miało ręce i nogi. Pomińmy fakt, że i tak będzie to jak zwykle chaotyczne i moje myśli będą odbiegać od głównego tematu tak jak teraz zaczynam to robić heh..

Tak więc.. coś mi się udało jeszcze usnąć, ale nie byłem w stanie się wyspać. W końcu miałem jakieś pół godziny, a to nie jest w sumie nawet sen, a bardziej drzemka.
     No cóż, ale trochę mi to pomogło i jakoś wstałem z łóżka oraz zacząłem się szykować na autobus. Lecz było mi trochę ciężko, ponieważ przez te kilka dni jednak odzwyczaiłem się od jazdy autobusem.
Zdążyłem tylko się ogarnąć i spakować śniadanie, które jak zawszę miałem w lodówce, a potem od razu pognałem na autobus. Lekcję zaczęły się spokojnie, aż za spokojnie i owszem.. była to cisza przed burzą..

Notatnik samobójcy [ZAKOŃCZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora