Normalny dzień

9 2 1
                                    

  Mężczyzna po dłuższej przerwie, powrócił do opowiadania.

-postaram się teraz robić jak najmniej przerw. To na czym skończyłem- zastanawiał się, młody chłopczyk który siedział przy swojej mamie odezwał się

- mówił Pan że świętowali przez 8 dni- powiedział nieśmiało, chowając się za jego mamą.

-a no tak, dziękuje Ci - uśmiechnął się ciepło, nie chcąc wystraszyć dziecka.

-no to tak...

~

Dni, tygodnie, miesiące mijały, po dłuższym czasie narodziło się jeszcze troje smocząt.
Z tego co było wiadomo, dzieci na tej wyspie nazywano dopiero po ukończeniu 7 roku życia. Przez jakąś tradycje praktykowaną od wielu tysięcy lat.

Kolejne lata mijały, osiem pierwszych narodzonych dzieci miało już 4 lata i opiekowało się swoim 2 letnim rodzeństwem. Matka utulała ich do snu, opowiadała im przeróżne bajki, które były kiedyś opowiadane przez jej mamę. Przez wiele miesięcy próbowała nauczyć dzieci mówić mama albo papa, ale nic z tego. Zawołali więc doktora.
-Wasze dzieci nie są ani nigdy nie będą wstanie mówić- powiedział już w innym pomieszczeniu niż badali smoczęta, chowając swoje rzeczy do teczki.
Królowa tylko siedziała w szoku, westchnęła.
-rozumiem, możesz już iść- doktor opuścił pomieszczenie.
Była królową, nie mogła pokazywać swoich słabości, jednak ona chciała jak najlepiej dla swoich dzieci. Jedna łza spłynęła jej po policzku, lecz wytarła ją szybko.
 *To przecież nie koniec świata, one dalej mogą się rozwijać, prawda? Tylko z komunikacją będzie gorzej, ale na to też się cos zaradzi. Mogą pisać na tabliczkach, więc muszę je nauczyć pisać i czytać. Ale jak nauczyć dziecko czytać, gdy nawet nie możesz ich poprawić gdy popełnia błąd.... *. Westchnęła jeszcze raz, wstała z krzesła na którym jeszcze przed chwilą siedziała i przeszła do pomieszczenia obok, gdzie jej dzieci siedziały na podłodze i rysowały. To nie był ich pokój, może jedna z służących dała im je. Nie ważne.
Jeden z siedzących tam, zauważył ją i jej pomachał. Reszta po tym dostrzegła swoją matkę, 2 pomachało , 4 podbiegło z swoimi rysunkami żeby się nimi pochwalić, 3 tylko się uśmiechnęło a ostatni przytulił się.

   Ojciec zatrudnił kogoś żeby zaczął uczyć ich sztuki walki, nie ważne jak bardzo chciał być ich nauczycielem, przez swoje obowiązki nie mógł spędzać z nimi dużo czasu.
Ale mimo tego starał się aby jego dzieci były szczęśliwe, zapewnił im bezpieczeństwo, na które zasługiwały.

Wszystkie spały w jednym pokoju, chciał zrobić każdemu z nich osobny ale te powiedziały że wolą spać razem.
Gadając, bawiąc się przez pół nocy, bynajmniej te starsze dzieci, młodsze rodzeństwo szybciej robiło się zmęczone i szło spać.

Pewnego spokojnego ranka, cała rodzinka siedziała przy stole i spożywała posiłek.
Mimo ich braku możliwości mowy, obiady nie odbywały się w ciszy. To uspokoiło królową, myślała że normalne życie nie będzie możliwe, że przy stole będzie cicho, chłodno. Ciesząc że się myliła, pomagała wytrzeć buzie z resztek jedzenia dziecku z zielonymi rogami. Widząc jak dobrze rodzina królewska się dogaduje, nawet służący uśmiechnęli się i wrócili do swoich obowiązków.

Obiad przerwał ledwo słyszalne pukanie, do jadalni została wpuszczona osoba. Szybko podszedł do króla i wyszeptał coś do niego.
Król spoważniał, spojrzał na królową , ta patrzyła się na niego, oczekując wyjaśnień. On jedynie odchrząknął i lekko się uśmiechnął, zwracając swój wzrok na pozostałych osób które uczestniczyły w obiedzie.

-Wybaczcie mi, ale muszę wyjść dzisiaj szybciej- powiedział, wstając od stołu, dzieci odwróciły się do niego, niektóre ciekawe co się stało, a niektóre smutne że on idzie sobie.

-Za przeprosiny, dzisiaj macie lody na deser!- twarze dzieci rozpromieniały, szczęśliwe że dostana dzisiaj deser, zaczęły jeść szybciej.

- spokojnie, deser wam nigdzie nie ucieknie- zaśmiał się, odwracając się od stołu aby udać się w pewne miejsce, posłał jedno spojrzenie królowej, która przez ten cały czas wpatrywała się w niego. Uśmiechnął się smutno i wyszedł z jadalni. 

"Czy coś się stało? Jaką wiadomość dostał? Dlaczego był tak smutny?" Zastanawiała się, dalej patrząc w kierunku gdzie król poszedł.
"Pójdę do niego gdy dzieci skończą jeść" zwróciła swoją uwagę na 11 smocząt wyczekujących deserów.
Gdyby mogły to pewnie wykrzykiwałyby słowo deser, na cały głos. Uśmiechnęła się lekko i dokończyła swój posiłek.

Wieczorem trójka smocząt wymknęła się z pokoju, w porze snu. Jeden z czarnymi rogami, drugi z czerwonymi i trzeci z szarymi. Ich mama była smutna przez cały obiad i nie przyszła im opowiedzieć bajki, więc wyruszyli na misje. Szli powoli korytarzem, starając się aby nie zrobić hałasu.
Kroki. Spanikowani ukryli się za zasłoną. Szaro rogi wyjrzał zza niej i rozejrzał się. Droga wolna, nikogo nie ma. Wyszedł z ukrycia, machając do pozostałych że nikogo nie ma. Szli dalej. Dostrzegli pokój królowej, drzwi były otwarte. Spojrzeli po sobie i zajrzeli do pokoju.
Mamy w nim nie było. Zmartwieni wyszli z pokoju, gdzie mogłaby być ich mama.
Kontynuowali wędrówkę, przechodzili właśnie obok biura króla. Usłyszeli, głos? Dwa głosy?
Przytknęli swoje uszy do drzwi i nasłuchiwali. 

-Przecież wiesz że muszę, nie mam wyjścia- powiedział poddenerwowany głos mężczyzny.

"TATA!" domyśliły się smoczęta

-I co, zamierzasz nas zostawić tu samych? Chcesz zostawić swoje dzieci?- odpowiedziała podnosząc lekko swój głos

"mama?" zmartwione smoczęta dalej nasłuchiwały
"mama jest zła?" pomyślało jedno z czerwonymi skrzydłami

-Dobrze wiesz że tego nie chce, nie mam wyjścia!- odkrzyknął, uderzając w coś

Dzieci wystraszone, łzy spływają po ich twarzach.

-kochanie...- powiedział już spokojniej

- NIE ZBLIŻAJ SIE DO MNIE- odkrzyknęła

Trójka otworzyła drzwi i szybko podbiegła do mamy, płacząc. Ich mama płakała, przytulili się do niej. Szaro skrzydły spojrzał się na króla, zły. Podbiegł do niego dalej płacząc, zaczął nawalać go pięściami, chociaż był zbyt słaby żeby zrobić mu cokolwiek fizycznie. Jego serce ubolewało z tego powodu.

-co jest?- powiedział smutnym głosem. Ten jednak nie przestawał uderzać.
Czarno rogi wziął kartkę i napisał coś na niej. Zły podszedł do ojca i pokazał mu to, *Dlaczego uderzyłeś mamę?* 
Ojciec przeczytał to i spojrzał na niego z bólem w oczach.

-Nigdy, nie uderzyłem i nie uderzę waszej matki, mojej żony- powiedział już ciszej, wzrok dzieci kierował się na królową, szaro rogi przestał uderzać.

-Wasz tata mnie nie uderzył, mieliśmy tylko małą sprzeczkę. Przepraszam że przez to martwiliście się o mnie- uśmiechnęła się smutno, smoczęta szybko ją przytuliły.

Szaro i czarno skrzydły napisali cos na kartce i pokazali ojcu 
"Przepraszam że cię uderzyłem"
"Przepraszam papa"

Ten uśmiechnął się i poczochrał ich po głowie
-Nic się nie stało, dobrze że dbacie o swoją mamę- spojrzał na kobietę 

- Przepraszam że krzyczałem, że wystraszyłem cię- pochylił głowę, poczucie winy widać było na jego twarzy. Ona uśmiechnęła się tylko

- też przepraszam że podniosłam na Ciebie głos- powiedziała i zaczęła wycierać łzy swoich dzieci
- a teraz wracać do pokoju, bo nie wyśpicie się- dzieci zrobiły 'nie chce mi się' minę
- wybaczcie że nie opowiem wam dzisiaj bajki, ale jestem baaardzo zmęczona- ucałowała czoło całej trójce.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 12, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

StorytellerWhere stories live. Discover now