11. i'm getting shy because you're so beautiful

Start from the beginning
                                    

-Mam nadzieję, że masz dla mnie magnes.- zaśmiał się.

-Tak, czeka na ciebie.- mówiąc to, wyszłam z łazienki do pokoju i wzięłam do ręki upominek dla chłopaka.

-W takim razie powinienem go odebrać.- słysząc to westchnęłam ciężko i zaczęłam obracać magnes w dłoni. -Co robisz jutro wieczorem?

-Wiesz... -starałam wymyślić dobrą wymówkę. To nie tak, że teraz, gdy pogodziłam się z Pedro, urwę kontakt z Mateo. Z żadnym nie łączyło mnie nic poważnego, ale też nie chciałam się nimi bawić. -Muszę nadrobić sporo rzeczy na uczelni. Zbliżają sie egzaminy...

-Rozumiem.- przerwał, jednocześnie ratując mnie od tłumaczeń. -Gdybyś jednak znalazła wolną chwilę, ja jestem zawsze do twojej dyspozycji. Będę czekał na wiadomość, Carlo.- powiedział czarująco, a mnie przeszły dreszcze.

Od razu po zakończeniu rozmowy z Mateo, dostałam wiadomość od Pedro.

Pedro
Dobranoc, Carlo.

Wystrzelał ociężale i opadłam na łóżku. Oj, Carla, to nie skończy się dobrze. Nigdy nie byłam w sytuacji, że dwóch facetów ubiegało się o mają uwagę. Prawdą było, że miałam spore grono adoratorów już od szkoły średniej, lecz z żadnym nie spotykałam się tak jak z Pedro i Mateo, nie licząc oczywiście Sergio.

Na drugi dzień obudziłam się o 9. Zaspana zeszłam do jadalni, gdzie czekało już na mnie przyrządzone przez Doris śniadanie. Mój optymizm na ten dzień uciekł momentalnie, gdy do kuchni wszedł mój ojciec . Miał na sobie elegancki garnitur i teczkę, co świadczyło, że wybiera się na uczelnie lub do kliniki. Nie przywitałam się z nim, jedynie obdarzyłam szybkim spojrzeniem.

-Doris, możesz zostawić nas na chwilę samych?- zwrócił się do gosposi. Kobieta przytaknęła i posłusznie wyszła z pomieszczenia. Fernando zajął miejsce obok mnie i westchnął głośno. -Carla, możemy porozmawiać?- zapytał spokojnie.

Uwierzcie mi, widok skruszonego Fernando Roblesa nie był codziennością, wręcz zjawiskiem praktycznie wcale niewystępującym w przyrodzie. A mimo to siedział teraz przede mną ze wzrokiem proszącym o wysłuchanie. Zazwyczaj był poważny, nie pokazywał uczuć, a przede wszystkim nie przepraszał i nie okazywał skruchy.

-Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać. W Nowym Jorku widziałam wystarczająco.- powiedziałam ozięble, dalej zajadając się omletem.

-Przepraszam, że musiałaś to oglądać. To, co jest między mną a twoją mamą powinno zostać między nami i nie powinienem cię w to mieszać.

-Nie jestem dzieckiem. Jakbyś nie zauważył mam 24 lata i widzę więcej, niż ci się wydaje. Po prostu szanuj mnie i mamę.- powiedziałam, upijając łyk czarnej kawy. Mężczyzna położył rękę na mojej dłoni, lecz szybko ją zabrałam. -Chyba powinieneś już iść, bo się spóźnisz.- rzuciłam na sam koniec, po czym wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju.

Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się najlepiej, jedynie spotkanie z Laurą poprawiało mi humor. Zaniedbałyśmy nasze wspólne rozgrywki w tenisa, dlatego dziś miałyśmy spocić się jak nigdy. Od czasu mojego wylewania żali na łóżku przyjaciółki, nie miałyśmy okazji rozmawiać. Głównie było to spowodowane moim wyjazdem do Stanów, ale również Laura była pochłonięta Roberto.

-Jeszcze powiedz, że przynosisz mu śniadania do łóżka?- prychnęłam, gdy zamierzałyśmy w stronę kortu.

Dziewczyna opowiadała o tym, jak ostatnio ugotowała dla Roberto makaron z krewetkami, lecz mi nie za bardzo chciało się w to wierzyć. Uwierzcie mi, odkąd znam Laurę tylko raz w życiu ugotowała prawdziwy obiad i to gdy ich gosposia się rozchorowała, a ojciec na tydzień odciął ją od pieniędzy za opuszczanie zajęć z łaciny.

i'm just like you| pedriWhere stories live. Discover now