32.Strzał

336 11 22
                                    

Chodziłam w kółko po pokoju czekając aż wreszcie ktoś przyjdzie powiedzieć mi że wiedzą gdzie są dziewczyny. Strzelałam placami i kręciło mi się powoli w głowie.
Chodziłam już tak z 10 min. Wreszcie przyszedł do mnie Tony. Spojrzał na mnie.

-Co ci jest?- podszedł do mnie złapał mnie dwoma rękami za twarz i patrzył się na mnie.

-Co ma mi być?...

-Jesteś cała czerwona i mokra...- spojrzał mi prosto w oczy. Miał piękne błękitne oczy. Przyglądał się moim zielonym oczom jakby w nich coś widział.

-Jest...okej- wydusiłam z siebie, ale przed tym ostatnim słowem musiałam wziąć głęboki oddech.

Chłopak przysunął swoją głowę do mojego czoła. Przymknęliśmy obydwoje powieki, po czym poczułam lekki całus na czole.

-Jedziemy po dziewczyny. Możesz iść do mojego pokoju odpocząć.- tłumaczył mi spokojnie odsuwając swoją głowę od mojej.

-Co? Znaleźliście je?!- krzyczałam, czując jak mi jest coraz bardziej niedobrze.- Jadę z wami!

-Nie Lili, nie moż...

-Nie dyskusje z tobą! Jadę z wami czy tego chcesz czy nie! Bierzesz mnie czy mam jechać z którymś z braci?- przeszłam obok niego i podeszłam do szafy.

Szukałam ciuchów na przebranie. Grzebałam w stercie ciuchów, kiedy usłyszałam, że coś upada na materac...

*Abby*

Siedzieliśmy w jakimś... garażu? Już byłam w tylu "kryjówkach" że już nie rozpoznaje tych miejsc. Było jak zwykle ciemno, ściany były blaszane, podłoga zimna. Nic nowego.
Hailie siedziała obok mnie i patrzyła na mnie z trochę znudzonym wyrazem twarzy.
Mieliśmy jedno pytanie. Kto znowu, do cholery nas porwał?!
I tak mu to nie wyjdzie, jak w każdym naszym przypadku, w każdej scenie w filmie i w każdej sytuacji z książki. Zawsze się kończy tak samo. Dajcie jakieś inne zakończenie. To nie tak, że przez to Shane pewnie depresji dostaje. My tu sobie na luziku czekamy, aż oni tu wejdą i nas zabiorą do domku.
W ciemnościach zobaczyłam męską postać. Miałam dzisiaj za dobry humor, który mógł się okazać jak płachta na byka. Czyli bardzo źle.

-Kto dzisiaj się przedstawi jako nasz porywacz?- zaczęłam i spojrzałam z rozbawieniem na Hailie- Hailie kogo obstawiasz?

-Ja obawiam jakiegoś twojego byłego, albo chłopaka któremu dałam kosza, chociaż pewnie znowu nie będę wiedzieć o tym, że tak zrobiłam.

Wpadliśmy w wielki śmiech. Brzuch mnie zaczął boleć od tego. Hailie miała łzy w oczach i trzymała się za brzuch.

-Nie stara! Ja wiem. To będzie jakaś ciotka twoich braci. Albo nie! Ku**a stara wiem!
Założę się o 100 zł że to brat tego Leo!

Czy się myliłam? Nie. Ryder wyszedł z cienia jak typowy złoczyńca w filmie. Jak go zobaczyliśmy, to zaczęliśmy się znowu dusić ze śmiechu. Przewróciłam się na bok i nie mogłam się podnieść.

-Mówiał!!- krzyknęłam- dajesz stówę!

-Jak tam kolego?- zapytała rozbawiona Hailie- d-dalej starasz się mnie uprowadzić?

Ten śmiech nas zabiję kiedyś. Jąkałyśmy się już przez to.

-Udało mi się już tak jakby, c'nie?- spytał podirytowany chłopak.

-Oczywiście że tak!- krzyknęłam uradowana.- nikt nie zaprzecza, C'NIE?

-Zamknijcie się już...

-Nie powiedział c'nie!!- krzyknęliśmy obie w tym samym czasie.

Poplakałam się ze śmiechu. Łzy ciekły mi jak głupie, a Hailie zwijała się na podłodze ze śmiechu.

-E-ej, ale teraz tak serio -zaczęłam- masz coś do picia? Wodę, soczek?

-Kawkę, herbatkę?- dopowiedziała dziewczyna

-Ja nie sklepik szkolny, c'nie

-No oczywiście!

-Ale wiesz mogłeś butelkę wody przyszykować...

-No żeby tak nas ugościć?- obie go specjalnie denerwowałyśmy. Stwierdziłam, że jak będziemy go wkurzać, to będzie miał nas dość i sam nas puści.- Wstyd Ryder.

Wziął głęboki oddech i usiadł na krześle pod ścianą, patrząc się na nas jak na debilki. Może nie jesteśmy jakieś wybitnie mądre tak mu dokuczając, ale no te porwania są już do znudzenia. W kółko ktoś nas porywa i zawsze kończy się tak samo. Nastało 5 min ciszy, którą szybko przerwała Hailie.

-Pić mi się chce.

-Mi chcę się jeść.

-O, ja też bym coś zjadła!

-Mc'donald czy KFC??

-Chyba Mc

-Ja też

To była bardzo poważna rozmowa. Ryder złapał się za głowę i walnął się ręką w czoło.
Chyba się wkurzył, bo po chwili krzyknął bardzo głośno w naszym kierunku.

-A ja chcę żebyście się zamknęły w końcu! Jak nie, to strzelę wam kulkę w łeb i się zamknięcie!!

Po chwili ciszy odezwał się ktoś..
To nie Hailie, nie ja, nie Ryder. To był Dylan.
Weszli wszyscy przez drzwi do 'genialnej" kryjówki Rydera.
Dylan, Tony, Shane,Will, Vincent i... Lili?!
Co ona tu robi? Ojojoj, będzie ciekawie.

-Ale po co te nerwy?- zaczął Dylan- siema Ryderku.

-Cześć kolego.- drugi odezwał się Shane

-Braciszek rycerzyka?- tym razem to Tony- nie no znowu on?! Nie chcę znowu słuchać tego jego je**nego "c'nie"!!

Ucieszyłam się kiedy ich zobaczyłam ale też byłam zła że tak szybko przejechali. Mieliśmy się pobawić z nim, a oni przyjechali i zepsuli zabawę. Mówię wam, ja będę jeszcze dzisiaj płakać.
Ryder w tej chwili wyciągnął broń. Podniósł ją do góry i strzelił w sufit,pokazując że są w niej naboje, i w każdej chwili może strzelić.

-Fascynujący pokaz broni.- Dylan zaczął klaskać, a po chwili to samo zrobili bliźniacy.

Shane podniósł mnie, a Tony Hailie. Stanęliśmy na równe nogi i zaczęliśmy się patrzeć na Rydera, który właśnie w tej chwili zaczął celować do nas bronią.
Zmieniał cel ze mnie na Hailie. Nasze oczy z rozbawionych, zmieniły się w przerażone i pełne zdezorientowania.

-Z dala od Monetów!- patrzył na nas z nienawiścią w oczach.- za długo czekałem żeby znowu dać wam je odbić!! Dzisiaj wreszcie się uda !!

-Okej, okej. Uspokój się...- uspokajał go Shane.  Był spokojny jak nigdy.

-Uważajcie. Wciągał przed chwilą, więc jest nie obliczalny.- powiedział do nas Will stojąc kawałek dalej z Lili i Vincentem.

-Ty tam zamknij mordę, c'nie?!- i strzelił... strzelił w stronę Willa.

Will miał chyba kamizelkę kuloodporną ale nie dosięgała mu do nogi... dostał w bok nogi. Niżej uda. Jeden z braci upadł na ziemię i złapał się za nogę.
Hailie wydała z siebie pisk, który szybko zagłuszyła dłońmi.
Lili się przestraszyła i podeszła do Tonego, który stał całkiem blisko niej, bo odsunął się od Hailie, tak jak prosił Ryder. Podeszła do niego i przytuliła się do jego boku, a on objął ją jednym ramieniem. Gdyby nie sytuacja w jakiej się znajdujemy, uśmiechnęła bym się.
Ryder wykonał kolejny strzał, tylko że znowu w sufit.
Lili schowała twarz w bluzce Tonego a chłopak zacisnął mocnej rękę na jej talii. Spojrzałam na mojego chłopaka. Shane musiał też się ode mnie odsunąć ale widać było, że chciał mnie przytulić i nie puszczać.

W jednej chwili usłyszałam tłuczenie się szkła...a za chwilę kolejny strzał... oraz pisk i krzyk jednego z braci.
Nie wiedziałam co się dzieje. Czułam jakby czas się zatrzymał. Krew którą zobaczyłam na podłodze doprowadziła mnie do płaczu, zanim zdążyłam zobaczyć kto oberwał...

Prawie jak MonetWhere stories live. Discover now