24. Przysługa i Umowa

427 42 57
                                    

— Chyba o tym nie zapomniałaś, prawda? — zapytał, wyraźnie zadowolony z siebie.

Westchnęłam. Całkowicie wyleciało mi to z głowy.

— Czego chcesz? — Również skrzyżowałam ramiona. Nagle powróciły zmęczenie i pulsujący ból głowy.

— Spokojnie, mam dzisiaj dobry dzień — zaśmiał się, a następnie lekko spoważniał. — Kiedy przejdziesz wszystkie wyzwania, chcę, żebyś poprosiła Lucyfera, czy kogokolwiek za to odpowiedzialnego, by jakoś wyciągnąć Devlina z Pandemonium.

Spojrzałam na niego zaszokowana. Na pewno się tego nie spodziewałam.

— Dlaczego miałbyś mnie o to poprosić? — Miałam wrażenie, że w ciągu jednego dnia Cassian zmienił się w całkowicie inną osobę. A przynajmniej pokazywał zupełnie inną twarz niż dotychczas.

Prychnął.

— Widzisz przecież sama, że on tu nie pasuje. To wszystko co ci powiedział było prawdą. Zanim tutaj przybyłaś był cieniem, który nie mógł się pogodzić z tym, że żyje kosztem swojej matki. Ty dałaś mu jakiś cel. I nie wiem, co on ze sobą zrobi, kiedy ciebie już tu nie będzie — westchnął. — A ja nie mam ochoty patrzeć przez resztę życia na te jego wieczną depresję.

Chociaż starał się brzmieć, jakby Devlin aż tak bardzo go nie obchodził, najwyraźniej Cassianowi musiało w jakiś sposób zależeć na bracie.

Przygryzłam wargę.

— I myślisz, że co zrobią? Wyślą go do nieba?

— Byleby jak najdalej stąd — westchnął Cassian. — Po prostu, spróbuj się wstawić w jego sprawie. Zapytać, czy jest dla niego jakakolwiek możliwość.

— I to jest ta przysługa, którą jestem ci winna? — Upewniłam się. To brzmiało zbyt dobrze, by było prawdziwe.

Cassian rozłożył ręce.

— Mówiłem. Mam dobry dzień. Poza jesteś również winna przysługę Narcissie, a ona może nie być w najlepszym humorze. Uznałem, że ci popuszczę i zamiast o coś nikczemnego, poproszę cię o coś, co sama chętnie zrobisz — odparł z charakterystyczną dla siebie teatralną nutą. Kiedyś odbierałam ją z znak jego lekceważenia wszystkiego i wszystkich. Tym razem wydał mi się maską, pod którą skrywał troskę. Nawet jeśli tylko o jedną osobę.

Cassian nie powiedział już nic więcej, tylko zniknął za drzewem, tak jak pozostali. Ja za to stwierdziłam, że powinnam się wreszcie nauczyć tej sztuczki, zamiast ciągle szukać portali.

Sama usiadłam pod jabłonią i oparłam się o szorstką korę. Wreszcie miałam trochę samotności, by przetrawić wszystko, co się wydarzyło. Wydawało mi się, że w ciągu jednego dnia, przeżyłam kilka. A emocjonalny ciężar wydarzeń spłynął na mnie niczym ulewa.

Wiedziałam, że Devlin czekał na mnie w bibliotece i z jednej strony byłam bardzo podekscytowana, by go zobaczyć. Z drugiej, w tamtym momencie nie miałam nawet siły, żeby się podnieść.

Chwyciłam się za skronie, próbując ukoić ból głowy, jednak nie zdawało się to pomagać. Zgadywałam, że powinnam położyć się spać, lecz ta myśl również mnie niepokoiła. Nie podobało mi się, w jaki sposób się zachowywałam w moich wspomnieniach. Dlatego od pewnego czasu, za każdym razem, gdy zasypiałam, bałam się, że odkryję kolejną negatywną cechę czy podejście do innych.

Miałam jednak do wyboru oglądanie wstydliwej części mojej przeszłości lub cierpienie bólu, który z każdą minutą zdawał się pogarszać. Jakby wcześniej zniknął tylko po to by powrócić z potrójną siłą.

Narzeczona DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz