18. Myślisz, że jestem potworem?

478 44 42
                                    

Dostałam to, czego chciałam. Nawet nie wiedziałam, jak długo siedziałam na polu, wpatrując się w przestrzeń przed siebie. W pewnym momencie położyłam się na plecach i spojrzałam w niebo. Idealnie niebieskie, bez żadnej chmury. Podstępnie perfekcyjna iluzja. Jak wszystko w tym świecie.

Teraz przynajmniej zrozumiałam wiele spraw, które wcześniej były dla mnie dezorientujące. Dlaczego nikt nie chciał mi niczego powiedzieć? Dlaczego Devlin tak bardzo nalegał, żebym wzięła udział w Wielkiej Rozgrywce Dusz? I dlaczego chłopak winił się za to co stało się z jego matką? Wszystko to nabrało sensu. Mimo tego rzeczywiście zaczęłam się zastanawiać, czy było warto. Może powinnam była posłuchać Cassiana i sobie odpuścić? Choć wtedy i tak już było za późno.

Nie sądziłam, że tego dnia coś wstrząśnie mną bardziej niż ponowne przeżycie własnej śmierci, ale właśnie leżałam bezwładnie na fałszywej trawie. I nie wiedziałam nawet, co czuć. Złość? Strach? Smutek? Bezsilność?

Myślałam o tych wszystkich kobietach, które zostały tak potwornie wykorzystane. I najczęściej nie skutkowało to niczym tylko ich cierpieniem oraz narodzinami dziecka skazanego na pewną śmierć. Jaki to wszystko w ogóle miało sens?

Poczułam, że na moich barkach spoczywa jeszcze większa presja niż wcześniej. Musiało mi się udać. Inaczej nie było już dla mnie żadnej szansy. Nie miałam gdzie uciec. Nie mogłam nawet umrzeć, to już miałam za sobą.

W przypływie desperacji pomyślałam o zaproszeniu Szatana, ale pobyt tam pewnie skończył by się podobnie. A sam demon przerażał mnie tak samo jak Asmodeus, jeśli nie bardziej.

Nie wiedziałam, czy w pewnym momencie zasnęłam, czy śniłam na jawie. Nie wracały do mnie żadne wspomnienia z mojego życia, lecz na razie tak było lepiej. Miałam wrażenie, że zobaczyłam wystarczająco.

Wydawało mi się, że leżałam godzinami, bezsilnie wpatrzona w błękit nieba. Czekałam na jakiekolwiek zakłócenie, pojedynczą chmurę czy zmianę koloru. Przez moją głowę pasywnie przepływało tysiące myśli. O tym, co wiedziałam o moim życiu na Ziemi. O wszystkim, co wydarzyło się w Pandemonium. I o zadaniach, które jeszcze musiałam przejść. Szczególnie, że jeśli udałoby mi się zaliczyć zazdrość, czekało na mnie wyzwanie przygotowane przez Narcissę i Cassiana. A wątpiłam, by oni pozwolili mi je przejść.

Miałam wrażenie, że spędziłam tam całą wieczność, gdy nagle usłyszałam w oddali Devlina.

— Camille!

Nie potrafiłam nawet wstać. Z trudem usiadłam na trawie i spojrzałam w stronę, z której dochodził głos. Zobaczyłam zbliżającą się, ciemną sylwetkę chłopaka. Wydawało mi się, że biegł w moim kierunku.

— Camille!

Kiedy wreszcie do mnie dotarł, spojrzał z przerażeniem na moją twarz i upadł na kolana. Musiał wiedzieć. Zgadywałam, że albo Cassian albo Narcissa powiedzieli mu o moim układzie z jego siostrą.

— Dlaczego? — zapytał drżącym głosem.

— Nikt mi nie chciał nic powiedzieć — szepnęłam, patrząc się na niego ze smutkiem. — Ja... ja po prostu chciałam zrozumieć.

Poczułam, że po policzkach spływają mi łzy i cała zaczęłam się trząść. Jakby wszystko, co zobaczyłam i usłyszałam, właśnie teraz mnie uderzyło. Wreszcie zrozumiałam w jak beznadziejnej sytuacji byłam. O wiele gorszej niż myślałam na początku.

Poczułam się, jakbym była skrępowana sznurami lęku, które oplotły się wokół mnie tak mocno, że zaczęły mnie dusić. Mój oddech stał się płytki i nieregularny, przerywany długimi wdechami, które próbowały uspokoić moje rozszalałe serce.

Narzeczona DemonaWhere stories live. Discover now