9 ~ od tego są przyjaciele

385 10 5
                                    

Ferie się skończyły, wiosna coraz bliżej, a ludzie coraz szczęśliwsi. No może nie każdy, bo Michał ostatnio strasznie opuszcza szkole i to nie na rzecz studia. W zasadzie nie widziałam go od końca ferii, a na samych feriach widziałam go może z 3 razy i to za każdym razem na imprezie.

Nikt nie chce mi powiedzieć co się z nim dzieje, tylko ciagle zmieniają temat. Już lepiej by było gdyby kłamali że jest chory.

Nie chciałam tez pisać ani dzwonić do samego Michała, jakby chciał to by mi powiedział o co chodzi. Mimo to martwię się trochę o niego, bo kto wie co się z nim dzieje.

8 marca, dzień kobiet. Nie lubię za bardzo tego dnia, a przynajmniej nie w szkole. Jak co roku chłopcy złoża nam życzenia i wręcza po kwiatku. Nie to że gardzę kwiatkiem, po prostu nie lubię czegoś takiego na sile.

Przywitałam się z Wiktoria, która się spóźniła. Przekazałam jej żeby potem poszła po wcześniej wspomnianego kwiatka do wychowawczyni.

Poszłyśmy pod klasę od polskiego, gdzie już byli wszyscy. Razem z dzwonkiem weszłyśmy do środka i zajęłyśmy swoje miejsca.

- przepraszam, mógłbym prosić Zuze Walczuk i Wiktorie Węgierska?- spytał chłopak w drzwiach.- pani Wichura je prosi- dopowiedział.
- niech będzie, dziewczynki spakujcie się i pójdźcie z Krzysztofem- coś mi tu śmierdziało. Żadnej lekcji nie mamy z owa panią.

Tak czy inaczej spakowałam się, co tez uczyniła Wiktoria i żegnając się z polonistka wyszłyśmy za chłopakiem na korytarz.

- ważne, macie wolna chatę?- spytał idąc pospiesznie w jakieś miejsce.
- ja odpadam, ciotka do mnie przyjechała- powiedziała Wika.
- zależy po co wam wolna chata, ale ja mogę coś ogarnąć- odpowiedziałam prawie co biegnąc za Krzyskiem.

Zaprowadził on nas pod męskie toalety, gdzie dodatkowo stał Franek. Zajrzałam do środka, a na ziemi zobaczyłam pijanego do nieprzytomności Michała.

- O Jezu co się stało?- spytałam stojąc przed łazienka.
- przyszedł taki do szkoły, na szczęście nie zdążył wejść do sali- wytłumaczyć Franek.
- po to nam wolna chata Zuza. Trzeba go stad zabrać. Ja z Frankiem odpadamy, a jego rodzice go chyba zamordują jak zobaczą go w takim stanie- spojrzał na mnie.

- cholera, No zabiorę go. Ale musicie mi pomoc iść z nim do auta- reszta tylko kiwnęła głowami na zgodę.

Krzysiek z Frankiem wzięli go pod pachy, a aj zadzwoniłam po ubera. Wiktora wróciła na lekcje, by znaleść mi jakaś dobra wymówkę na usprawiedliwienie, a my w trójkę czekaliśmy na mój pojazd.

- gdzie jedziemy?- spytał bardzo nie wyraźnie
- do mnie do domu jedziemy Michał- odpowiedziałam siadając obok- Dzięki chłopaki, napisze jak będę na miejscu-

Michał położył głowę na moim ramieniu nie odzywając się już. Zastanawiałam się co się z nim stało. Pamietam jak jeszcze w grudniu chodził pijany do szkoły, ale nigdy nie był pijany aż tak. Potem od stycznia widziałam go już trzeźwego i tak było aż do teraz.

Wyszłam z ubera, biorąc Michała pod pachę. Na szczęście dał radę przejść się do mojej klatki tylko z moja pomocą.

Zaprowadziłam go do salonu, kładąc go na kanapie i przykrywając kocem. Podałam mi wodę, której chętnie się napił i od razu odpłynął w sen.

Napisałam do chłopaków, jak i do wiktorii, że wstępnie jest już w porządku i usiadłam brunetowi w nogach, tak by go nie obudzić.

Po dobrych paru godzinach Michał w końcu otworzył oczy. Sięgnął po wodę i na raz wypił ponad jej polowe, a następnie złapał się za głowę z powodu bólu.

- jak się czujesz?- spytałam dając mu tabletki.
- na pewno kiedyś czułem się lepiej- zaśmiał się, jednak szybko tego pożałował- kurwa- szepnął łapiąc się na głowę.

- Dziękuje za to, że mnie tu wzięłaś. Nie odzywam się od ponad dwóch tygodni, a ty od tak mi pomagasz- uśmiechnął się do mnie słabo.
- od tego są przyjaciele- również się do niego uśmiechnęłam.
- na prawdę ci za to Dziękuje Zuzia- zmienił pozycje na siedząca. - wiesz, nie powinienem ci tego mówić, chłopcy będą na mnie źli, ale czuje że musisz to wiedzieć. - wziął głęboki wdech.
- w grudniu miałem poważny problem z alkoholem, na pewno to zauważyłaś. Piłem w tedy z takim jednym, Alanem. Ja zapijałem moja nienawiść do bycia sobą, a on problemy rodzinne. Planowaliśmy najlepsza możliwa imprezę na sylwestra, pełno alkoholu, zioła, koksu, po prostu wszystkiego. Impreza się zaczęła i była taka jaka miała być, tyle że...- zatrzymał się na chwile i złapał mnie za rękę- tyle, że ja po niej trafiłem na płukanie żołądka, a on.. a Alan... Alan skończył na sznurze- spojrzał mi w oczy, jednak jego oczy nie miału w sobie tego blasku co zawsze.
- skończył na pierdolonym sznurze, gdybym tylko wiedział jakie ma problemy, gdybym tylko mógł mu pomoc. Ale nie. Byłem uzależnionym od narkotyków chłopakiem, który miał swoje głupie problemy, bo zachciało mu się być dzieciakiem z ulicy- mówił dalej.

Moje oczy zaszkliły się słuchając jego historii. Wiedziałam że był ktoś taki jak Alan, wiedziałam że były plotki że zmarł ale nikt nie mówił w jaki sposób. Nie wiedziałam tez że Michał miał z nim styczność, że był uzależniony. Było mi przykro, choć gdzieś w głębi cieszyłam się, że brunet się przede mną otworzył.

Bez słowa przytuliłam go, co ten odwzajemnił. Nie wiem ile byliśmy tak przytuleni, ale czułam łzy. Nie tylko swoje, ale również Michała, nie Mówiłam nic, zapewne nawet chłopakom nie mógł się tak wygadać jak zrobił to teraz.

Brunet się odsunął i wyszedł na balkon. Nie zdążyłam przyjrzeć się jego twarz, poszłam za nim. Ten dał mi paczkę, z której wyciągnęłam używkę i podpaliła zapalniczka swojego brata. Cisza, która między nami panowała nie była cicha, była pełna emocji.

- Dziękuje, że mnie wysłuchałaś, Mała. Zniszczyłem ci dzień kobiet, ale ci to wynagrodzę- powiedział w końcu.

~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>
Trochę smutniej, ale kolejne rozdziały już takie nie będą :*

Zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy, by książkę zobaczyło wieceh osób ❤️‍🩹

Na zawsze? || MATADonde viven las historias. Descúbrelo ahora