CAPÍTULO DIECISÉIS

352 23 2
                                    

―dwa tygodnie wcześniej―

Blaise wprowadził się już następnego dnia. Twierdził, że nie chce jej zostawiać samej w tak tragicznych okolicznościach, a ona nie mogła mu odmówić. Gdyby nie on, najprawdopodobniej oprócz firmy, miałaby na głowie sprawę o zabójstwo. Mogłaby tłumaczyć, że zrobiła to w samoobronie i być może sędziowie nawet by jej uwierzyli. Po takich oskarżeniach byłaby jednak skończona w biznesie, nie mówiąc o zakładaniu nowych działalności. Najlepiej więc zrobiła, pozwalając Balise'owi zniszczyć nagrania z monitoringu i zeznając, że ojciec po pijaku spadł ze schodów, a gdy przyszła na miejsce, leżał już martwy. Jej mąż zadbał również o to, by sekcje przeprowadził znajomy patolog, nie zadający niewygodnych pytań.

Arabela próbowała więc zepchnąć wyrzuty sumienia w najgłębszą część podświadomości i zająć swój rozchwiany umysł pracą. Musiała ignorować zatroskane spojrzenia współpracowników oraz poszeptywania o jej rzekomej nieczułości. Tylko w taki sposób radziła sobie z tym, co ją spotkało. Mogła zasnąć jedynie, gdy była tak zmęczona, że po ułożeniu głowy na poduszce, sen atakował ją szybciej, niż myśl o martwym ciele Felipe'a i jej zakrwawionych dłoniach. Naturalnie nie uzyskała pokrzepienia w objęciach matki. Kobieta zabrała Esterę na do Rzymu, w ramach przeżycia „żałoby" z dala od miejsca pełnego wspomnień. Jeśli w jakiś sposób obeszła ją śmierć męża, nie pozwoliła tego po sobie poznać. Arabela zaczęła szukać kontaktu do krewnych ojca, ale nie znalazła nic poza kilkoma zdjęciami i starym adresem.

Zostając sama w ogromnym domu, obsesyjnie zanurzyła się w dysponowaniem funduszami od Roberta, przeznaczonymi na podreparowanie firmy. Musiała wyjść z długów, w które popadli, by zacząć realnie zarabiać i utrzymać się na rynku, co wcale nie było łatwe w zaistniałych okolicznościach. Piła po pięć kaw dziennie, zostając w biurze tak długo, jak tylko mogła, byle nie wracać do pustej posiadłości. Tylko to pozwalało jej w jakiś sposób funkcjonować.

Będąc w trakcie spotkania z zespołem, czuła się prawie zwyczajnie. Ubrana w drogi garnitur, siedziała za biurkiem, przyglądając się multimedialnej prezentacji, wykonanej przez jej podwładnych i mogła wmówić sobie, że ostatni tydzień był tylko koszmarem.

― To bardzo dobry pomysł ― powiedziała pod koniec, podnosząc się z miejsca i zbliżając do mężczyzny, stojącego przed długim stołem, zapełnionym przez dyrektorów innych działów. Po objęciu posady dyrektor generalnej, musiała znaleźć kogoś odpowiedzialnego za marketing. Jordan pracował dla nich od dobrych kilku lat. Był znacznie starszy, ale znał się na rzeczy. ― Działania we współpracy z organizacjami charytatywnymi zawsze dobrze wpływają na wizerunek marki. Powinniśmy wdrążyć to działanie, możliwie jak najszybciej, żeby...

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Lada chwila w progu stanął jej asystent.

― Przepraszam, że przeszkadzam Pani Dyrektor. Czeka na Panią mąż.

Arabela zmarszczyła brwi, patrząc na niego niezbyt wyrozumiale.

― Niech zaczeka w moim gabinecie.

Asystent zmieszał się odrobinę, oglądając za siebie. Stało się jasne, że Blaise czekał na korytarzu i wszystko słyszał. Gdyby stażysta miał do niej oczekiwany szacunek, przekazałby mu to, co powiedziała. Problem polegał jednak na tym, że wieści po firmie szybko się rozeszły. I choć to Arabela była jej oficjalną właścicielką, plotki o tym, że Blaise Cameron przejmie rolę prezesa, szybko się rozeszły. Jako mężczyzna szybko zyskał więc znacznie większe poważanie niż ona ― smarkula, której wydaje się, że poradzi sobie z prowadzeniem tak dużego biznesu. Mogła wypruwać sobie żyły i udowadniać, co potrafi, ale ostatecznie gdy pojawiał się problem, każdy bardziej ufał pozycji Blaise'a.

BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1Où les histoires vivent. Découvrez maintenant