3

58 7 6
                                    

Tato, pamiętasz jak ostatnio powiedziałem, że nie będę chciał się zabić? Kłamałem.

- Chce umrzeć... - powiedziałem załamany do siebie.

- Nie przesadzaj, mogło być gorzej. - odpowiedział Killer.

- Mogło?! Chciałbym zauważyć, że to twoja wina! To ty wpadłeś na ten pomysł! - byłem oburzony całą tą sytuacją.

A wszystko zaczęło się od tego, że potrzebuję ubrań, Killer wpadł na genialny pomysł zaoszczędzenia pieniędzy, mianowicie mieliśmy zabrać ciuchy z mojego starego domu, reszta na tomiast zajmuje się meblami.

Na początku było wszystko dobrze, weszliśmy do mieszkania, zaczęliśmy pakować moje rzeczy, gdy nagle słyszymy otwieranie drzwi, no to się schowaliśmy w szafie.

Kto inny mógł przyjść jak nie moja matka z jakimś kolesiem, jedyne co mnie dziwi to to, że nie zaskoczyły ją drzwi, które nie były zamknięte na klucz.

Byłem zażenowany tą sytuacją, siedzimy już dwie godziny a ci dalej się pieprzą.

- Też jesteś taki wytrzymały? - zapytał nagle, gdyby nie to, że jest ciemno to by widział jak bardzo mi jest wstyd.

- Nie zamierzam o tym rozmawiać. - burknąłem, nigdy nie myślałem o tych rzeczach, zakochać też się nie zakochałem.

- Hehe, nie mów mi, że jesteś prawiczkiem. - zaczepiał mnie dalej.

- Nie sprowokujesz mnie. - odpowiedziałem spokojnie, jestem pierdolonym kwiatem lotosu na pierdolonej oazie spokoju.

- A lubisz dziewczyny czy chłopaków? - nie odpuszczał, wciąż zadawał pytania. Nie zamierzałem odpowiadać.

- A może podoba Ci się Cross~ - dolewał oliwy do ognia.

- Lubię jak ktoś ma heterochromię, okej? Uważam, że to fajne. - odpowiedziałem mając nadzieję, że się zamknie.

- I urocze. - dodał, po tych słowach go uderzyłem, co prawda delikatnie ale wciąż.

Killer nie zamierzał zostawać dłużny i mi oddał, w ten sposób zaczęła się mała walka. Trwałoby to długo gdyby nie fakt, że tak się zaczęliśmy rzucać iż wypadliśmy z szafy.

Zastygliśmy, żadne z nas się nie ruszało, nawet wstrzymałem się od oddychania. Spojrzałem na drzwi, nic, powoli wypuściłem powietrze aby po chwili oderwać od kolegi w pysk. Z trudem powstrzymałem się aby nie krzyczeć, wstałem z ziemi.

- Chyba ich nie ma. - powiedziałem szeptem, wziąłem torbę, po czym powoli zacząłem wychodzić z pokoju.

Kierowałem się do wyjścia, byłem gotów uciekać ale mój towarzysz miał inne plany. Poszedłem za nim do kuchni.

- Co ty robisz? Uciekamy póki mamy okazję. - mówiłem z irytacją.

- Daj spokój głodny jestem, po za tym ty wiesz że mogę nas teleportować? - otworzył lodówkę, zaczął ją przeglądać.

Podszedłem do niego, chciałem już go odciągnąć ale usłyszałem chrząknięcie, spojrzałem w kierunku źródła dźwięku. Serce zaczęło walić mi jak młot, w progu stała ta wiedzma.

- Serio Y/N? Okradasz własną matkę? Nie wstyd ci? Wiesz w ogóle gówniarzu co ja dla ciebie zrobiłam?! - była zła, jednak nie tak jak ja na jej widok.

- Co ty zrobiłaś dla mnie? Czy ty jesteś poważna?! Nigdy nic dla mnie nie zrobiłaś! - podszedłem do niej nabuzowany, byłem gotów jej przygadać, już miałem ją obrzucić obelgami, gdy ta nagle mnie uderzyła.

you're our pet [Bad Sanses x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz