11. loki, koki i pocałunki

375 20 10
                                    

Draco i Harry leżeli na łóżku, tego pierwszego i oglądali film. Tandetną komedię romantyczną, ale uwielbiali dawać sarkastyczne komentarze, które wyrażały ich rozbawienie bezsensiwnością tego filmu. Gdy skończyli, Harry postanowił spytać.

- Draco...

- Proszę Cię nie mów, że mam okropny gust filmowy, bo to ty wybierałeś. - przerwał mu blondyn.

- Nie o to mi chodzi. Chciałem zapytać cię o coś. - wziął głęboki wdech. - Czy zechcesz pójść ze mną na ślub Teddy i Jamesa?

Gdyby Draco coś miał w buzi, od razu by się tym zakrztusił. Całe szczęście nie miał, więc zwyczajnie odebrało mu mowę. Pójść z Harrym na ślub? Brzmiało cudownie, ale...

- Wiesz, że to ślub twojego syna?

- Wiem.

- I... zapraszasz mnie jako... - spytał Malfoy.

- Jako osobę towarzyszącą. - dokończył za niego były Gryfon.

- Jesteś pewny?

- A co? Nie chcesz? Jeśli nie to...

- Chcę. - przerwał blondyn. - Po prostu... tam będą wszystkie twoje dzieci... Weasleyowie pewnie też...

- Wiem. - powiedział Harry. - Więc jeśli nie chcesz, rozumiem. Ale chcę tam pójść z tobą. Wiem, że nikt nie będzie zadowolony i zdaję sobie sprawę, że nasi synowie są parą i skoro my też, to jest to dziwna sytuacja. Ale... Draco, bardzo, ale to bardzo cię lubię, a ostatnie dwa tygodnie z tobą były cudowne, więc... zgodzisz się zostać moją osobą towarzyszącą?

- Tak. - odpowiedział Draco i pocałował swojego ukochanego. - Oczywiście, że tak.

Ślub miał odbyć się już jutro.

- Ale 20 stycznia jest już jutro. - wyjąkał blondyn. - A ja nie mam w co się ubrać...

- Ja też. Ale może znajdziemy coś w... - chciał powiedzieć szafie, ale Draco mu przerwał.

- W sklepie? - zapytał z nadzieją.

Harry westchnął.

- Tak, w sklepie.

I takim oto sposobem Harry Potter spędził sześć godzin swojego życia na zakupach z Draco Malfoyem. I od razu w myślach stwierdził, że nigdy więcej. Nigdy więcej nie pozwoli wyciągnąć mu się do sklepów odzieżowych. Nigdy.

Draco natomiast w ogóle się nie zmęczył, a nawet jakby nabrał nowej energii.

- Padam z nóg. - powiedział Harry. - Nigdy więcej nie idę z tobą na zakupy.

- A mi się podobało.

Następnego dnia Harry Potter obudził się o dwie godziny później, niż planował. 11. A on dalej leży w piżamie. Przecież za pół godziny miał przyjść Draco. Brunet już się bał, co ten zamierzał mu zrobić. Słowo metamorfoza nie brzmiało zbyt przekonująco.

Zwlókł się z łóżka i zszedł do kuchni. Dalej był w piżamie, ale najpierw postanowił wypić kawę. Zaparzył gorzki napój i usiadł na stołku, gdy przez kominek wpadł nie kto inny, jak Draco Malfoy.

- Ty jeszcze w piżamie?! - krzyknął blondyn, który, co prawda ubrał się w dres, ale w ręku miał swój nowiutki garnitur i jakieś pudło. Nie uszło to uwadze Pottera, tak samo jak perfidny uśmieszek mężczyzny.

- Co masz w tym pudle?

- Nic.

- Nic, powiadasz?

- Aha.

Harry postanowił to sprawdzić.
W rzeczywistości w kartonie znajdywała się szczotka do włosów, grzebień, mnóstwo różnych odżywek, szampon dodający lśnienia włosom i, ku największemu przerażeniu Pottera, lokówka.

- Wytłumacz mi co, do cholery, zamierzasz z tym zrobić?

- Uczesać cię. - takiej właśnie odpowiedzi obawiał się najbardziej.

- A lokówka? - zapytał przerażony Harry, wizją siebie z długimi do pasa, gęstymi lokami.

- Najpierw chciałem wziąść prostownicę, ale później stwierdziłem, że to nie wyjdzie, bo twoje piękne włosy żyją własnym życiem, więc po prostu lepiej je podkręcę.

Takim oto sposobem Harry Potter wyszedł na ślub syna z pięknymi, lśniącymi i, co najważniejsze, ułożonymi włosami. Na sobie miał ciemno bordowy garnitur, białą koszulę i krawat, tego samego koloru, co garnitur. No i najważniejsze. U boku miał swojego partnera. Malfoy i tak został zaproszony, ale oni szli razem. Był on osobą towarzyszącą Harry'ego. I tak o to, o godzinie 17, w ogrodzie Teddy, w Nowym Jorku, pojawiła się dwójka mężczyzn. Dwójka mężczyzn, która kiedyś się nienawidziła, a teraz szła trzymając się pod rękę.

***

Gdy Draco wyszedł przed 12 z domu, Scorpius z Albusem, którzy obecnie tam się znajdowali, przeprowadzili ciekawą konwersację.

Chłopcy wrócili przez kominek z Hogwartu dzisiaj o 10 i zastali starszego Malfoya, pakującego do torby tysiące przyborów do włosów. Draco, zapytany, gdzie się wybiera, odpowiedział, że do Harry'ego.

- Myślisz, że oni się spotykają? - spytał Scorpius o godzinie 15.

- Tak. Przynajmniej tak mi się wydaje.

- To czemu nam nie powiedzieli?

- Bo moja matka niedawno zmarła, więc to wydaje się niestosowne.

- Zawsze znajdowałeś tak mądre argumenty, czy teraz masz szczęście? - westchnął Scorp.

- Zawsze, tylko dopiero teraz to doceniłeś.

- Doceniam wszystko, co powiesz.

Wtedy przez kominek weszła Lily.

- Pomocy. - powiedziała.

- Co się stało? - spytał jej brat.

- Całowałam się.

- Gratuluję. - powiedział obojętnie Albus.

- To świetnie. Masz już 15 lat, nic w tym dziwnego. - młody Malfoy ubrał to nieco w ładniejsze słowa.

- Nie o to, chodzi! - krzyknęła dziewczyna. - Całowałam się z Hugo.

- Co?! - spytali oboje jednocześnie.

- Wiem, wiem. To mój kuzyn. Ale... jest przystojny, miły, uprzejmy i całuje też niczego sobie...

- Zakochałaś się w kuzynie? - zdziwił się Scorp.

- No... chyba tak. Nie wiem. - westchnęła.

- Możesz być w związku z kuzynem, to chyba dozwolone. - powiedział Albus. - Hugo to porządny chłopak, więc masz moje braterskie pozwolenie na związek.

- Nie potrzebuję twojego pozwolenia, braciszku.

Lily pojawiła się na weselu w towarzystwie Scorpiusa i Albusa, ale, gdy tylko Hugo poprosił ją o rozmowę, od razu się poszła za nim. Rozmowa skończyła się pocałunkiem i to nie jednym.

---------
Od autorki:

Wreszcie pojawiło się trochę więcej Lily w tym ff. A tak w ogóle to został jeden rozdział do końca!

Miłego dnia/wieczoru/nocy
~Alex~

P.S. jeśli ktoś ma goodreads to zapraszam na moje konto. Nazwa to Alex Lupin.

Śmierć Ginny Weasley //drarry Where stories live. Discover now