4. nowy członek rodziny Malfoyów

515 27 6
                                    

Rozdział 4

Reszta dnia minęła w przyjemnej atmosferze. Draco razem ze swoim synem i jego chłopakiem grali w różne mugolskie gry. Należały one do Malfoyów gdyż, zanim Scorp poszedł do Hogwartu uwielbiał grać w Scrabble, Monopoly i 5 sekund. Jednak prawie każdą partię wygrywał Albus.

- Ej! To niemożliwe mieć aż takie szczęście! - udał oburzenie Draco, gdy syn Wybrańca wygrał kolejną partie Monopoly.

Cały dzień się śmiali.

Było po dwudziestej, gdy Harry Potter stanął w bramie Malfoy Manor. Przyszedł, żeby pogadać z Malfoyem o swoim znalezisku. Znalazł tajemniczy przedmiot i sądził, że mógł on należeć do zabójców Ginny. Stanął na werandzie i usłyszał głośnie śmiechy. Zwrócił się w stronę wielkiego, starego okna. Stanął za framugą tak, żeby nikt go nie zobaczył. W środku Draco śmiał się razem z Scorpiusem i Albusem. Harry nigdy nie widział szczerego śmiechu byłego Ślizgona. Wyglądał uroczo. Grali w Monopoly. Starszy z Malfoyów właśnie zdobył 300$, bo Al stanął na jego ulicy.

- Ej! To zdzierstwo! - Harry usłyszał głos swojego syna.

- Nie ja wymyślam zasady! - Draco uniósł ręce w górę.

Scorpius wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem.

- Cieszę, że się polubiliście. - powiedział blondyn.

- Ja też, synku. - odparł Draco. - Albus jest świetny.

Harry słyszał tylko przebłyski tej rozmowy, ale na pewno Malfoy powiedział, że Albus jest świetny. Na pewno szczerze się śmiali. Wyszedł z ogrodu Malfoy Manor i przeteleportował się do domu. Jego syn wolał Draco. Wolał spędzić ten czas z przyjacielem i jego ojcem niż z nim. Nie miał mu tego za złe. Harry doskonale zdawał sobie sprawę, że bez Gin ten dom będzie pusty i ponury. Lily też postanowiła wybyć z domu. Była teraz u Hermiony i Rona, i spędzała czas razem z Rose i Hugo. James już od ponad roku mieszkał z Teddy w Nowym Jorku. Jeśli mówił prawdę to była to jedna z tych relacji, która zaczęła się wspólnym mieszkaniem, szybko przerodziła się w przyjaźń i po pół roku stała się miłością.
Harry naprawdę cieszył się szczęściem Jamesa, tylko nie do końca potrafił to okazać. Cieszył się też, że jego dzieci mają przyjaciół.
Tylko dlaczego on sam nie miał takiego oparcia?
Chciał pójść do Draco, lecz ten był zajęty zabawą z Scorpiusem i Albusem.
Chyba za mało doceniał Ginny. Nie ważne, że czasem była naprawdę wkurzająca. Nie ważne, że jej umiejętności w gotowaniu wynosiły zero. Nie ważne, że ostatnio dość często się kłócili. Ona chociaż zawsze przy nim była.
Jej zabójcy muszą ponieść karę. Bo to musieli być zabójcy, prawda?
Ta myśl prześladiwała Harry'ego najbardziej. Co jeśli Ginny... co jeśli to ona wystrzeliła te zaklęcia na siebie?
Przecież zostały one wystrzelone z jej różdżki. Chociaż z drugiej strony jeśli komuś zależy na śmierci to lepiej to załatwić Avadą. Tak. Ginny nie popełniła samobójstwa. To nie ma sensu. Poza tym jest jeszcze tajemniczą, czarna, skórzana bransoletka, którą Harry znalazł w salonie.

***

Albus i Scorpius właśnie weszli do swojego pokoju. Siedli na łóżku.

- Nie wiedziałem, że Malfoy Manor to tak naprawdę takie cudowne, przytulne i na dobrą sprawę trochę mugolskie miejsce. - powiedział Al i położył dłoń na dłoni blondyna.

- Byłeś przekonany, że mój ojciec zostawił ociekające krwią lochy? - zażartował Scorp.

- Może trochę...

Chłopcy namiętnie się pocałowali.

- Wiesz, Scorp... - zaczął Al. - Bez ciebie bym sobie nie poradził.

Blondyn złożył kolejny pocałunek na ustach ukochanego. Brunet wylądował pod Scorpiusem, gdy ten rozłożył go na łopatki i zawzięcie całował. Z wzajemnością oczywiście. Albus ściągnął sweter z Scorpiusa. Ten zrobił to samo z bluzą bruneta. Jednak Al się zawahał.

- Scorp... twój tata jest w pokoju obok...

- Em... Racja. - speszył się Scorpius.

Chłopcy położyli się obok siebie i trzymając się za ręce, zasnęli.

---------

Od osoby autorskiej:
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale tak jakoś wyszło. Rozdział ma 602 słowa.
~Alex~

Śmierć Ginny Weasley //drarry Where stories live. Discover now