- Uderz w ten cholerny bęben jeszcze raz a przebije ci tym patyczkiem ucho! - uniosłam się w stronę mojego brata.
Podobno grał jakiś nowy utwór, ale to brzmiało gorzej niż obdzieranie kota ze skóry. Moje uszy nie wytrzymały by tego chociażby minutę dłużej.
- Milutka jesteś widzę od samego rana - zaśmiał się patrząc na mnie po czym wstał od perkusji i podszedł bliżej patrząc na papiery przede mną.
- Nie wyspałam się. - mruknęłam uderzając czołem o stół. Nie podnosiłam się chwile, a Jure w tym czasie nic nie mówił. - Zabij mnie.
- Nie bo sądzę, że zaraz ty zabijesz mnie pierwsza.
Na jego słowa szybko podniosłam głowę mierząc go wzrokiem. Czy mi się wydaje ale mój braciszek coś ukrywa.
- Co jest? - westchnęłam cicho patrząc na niego.
Ten jedynie przewrócił oczami i odwrócił się tyłem. Nie odpowiedział mi na pytanie, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
- Zjemy dzisiaj naleśniki na kolacje, co ty na to?
- Czemu odchodzisz od tematu. - spojrzałam mu prosto w oczy, ten unikał mojego wzroku. - Co jest? Czemu mam cię zabić zaraz? Coś narobił?
- No tak jakby... - nie odpowiedział jakby musiał coś przeanalizować w głowie. - Przepraszam cię Veronica, tak strasznie przepraszam ale... umówiłem nas do klubu.
- Jako brat u siostra? - uniosłam brwi, ten jedynie popatrzył się na mnie zmieszanym wzrokiem - No przecież żartuje debilu, po co? Kiedy?
- Jutro, wieczorem. Tak... o po prostu. - kłamał, dobrze o tym wiem.
- Nie, kłamiesz Jure. Po co idziemy jutro do klubu?
Zamknął oczy i ważył każdą literę w słowach które zaraz wypowie.
- Idziemy tam z całym Joker Out.
I tutaj serce zabiło mi mocniej. Całe Joker Out składa się również z... Bojana. Dlaczego Jure mi to zrobił?
- Dlaczego?
- Nie możesz tego dalej dusić w sobie. Proszę, pogódź się z nim.
- Możesz mi nie niszczyć chociaż jednego pierdolonego dnia wzmianką o nim? - uniosłam się patrząc na niego. - O co ci chodzi Jure?
- Nie możesz się tak zachowywać! Porozmawiaj z nim! Jest mu przykro!
- Och tak, nagle jaśnie panu jest przykro, ale mógł pomyśleć co robi!
- Ty też! Oboje byliście wypici w trzy dupy, najebaliście się jak szpadle i masz pretensje tylko do niego! Pomyśl też jak on się czuje! - uniósł się i to bardzo porządnie. Nie odezwałam się, jedynie patrzyłam pusto przed siebie. - Jest mu przykro, chciał cię przeprosić już tyle razy, za każdym razem go odpychasz. Udajesz taką, której jest wszystko obojętnie ale prawda jest taka, że wszystko dusisz w sobie!
Cholera, on ma racje.
- Bojan... pisał do ciebie listy. - odparł dosyć ciszej niż wcześniej. Wytrzeszczyłam oczy.
- To gdzie one niby są?
- Nie wysyłał ich. Chował je pod biurko, do szuflady. Nie powinienem ci tego mówić, odkryłem to przypadkiem niedawno na próbie. Veronica, mu naprawdę jest przykro z tego co zrobił. Skrzywdził cię, rozumiem to ale zrozum też jego. On też przeżywa. Alkohol robi z ludźmi swoje.
Poruszyłam wargami, ale bezgłośnie. Nic nie chciało z nich wylecieć. Nawet pierdolone Rozumiem czy nawet aha, okej NIC.
- Pamiętasz ich treść? - spytałam się go patrząc na niego z boku. Inaczej wbijałam wzrok w swoje uda.
BINABASA MO ANG
Barve Oceana || Bojan Cvjetićanin
Teen FictionBojan w przyszłości bardzo zranił Veronicę, przez co oboje działali na siebie jak bieguny jednoimienne magnesów. Jednak byli tym samym biegunem. Oni to wiedzieli. Ale bali się, co ich spotka gdy to wyznają. Wiedzieli, że przyszłość nie wróci. Nie c...