Pet - Ten moment w życiu nastolatka

186 21 47
                                    

Przygotowania na randkę bez piszczące nad uchem Krisa, biegającego Jure'go po pokoju, Nace'a, który jadł popcorn przyglądając się i Jan'a, który próbował spać mając wyjebane nie obyłoby się.

- My idziemy tylko do muzeum muzyki.

Gdy po dłuższej ciszy w końcu powiedziałam jakieś zdanie, wzrok każdego zabranego w mieszkaniu przeniósł się na mnie i zapanowała cisza. Nawet Nace przestał chrupać popcorn'em.

- AŻ do muzeum muzyki. - poprawił mnie mój brat i spojrzał na moją szafę. - Co ubierzesz?

- Nie wiem. Pewnie jakieś zwykle spodnie, bluzę i trampki.

- No chyba nie. - Kris wstał gwałtownie z łóżka, na którym jeszcze niedawno leżał machając stopami, podszedł do mnie i popatrzył mi głęboko w oczy. - No. Chyba. Nie.

- My ci coś wybierzemy. - uśmiechnął się cynicznie Nace patrząc na resztę.

Nie raz siedząc sobie z chłopakami uświadomiłam sobie to, jak bardzo nie mogłabym żyć bez nich. Zawsze zależało mi tylko na nich.

Nikt nie chciał się nigdy ze mną zadawać, zawsze w szkole byłam wyrzutkiem. Lecz nie przeszkadzał mi ten fakt, miałam ich poza szkołą i nawet czasami... nielegalnie w szkole.

Nie chodzi do tej samej szkoły. Czasami by spędzić ze mną trochę czasu... jakby to ująć... włamywali się do szkoły by trochę jednak zrobić sobie tego czasu

[*_*]

- Kogo dzisiaj u was nie ma? - Nace jakby nigdy nic, podszedł do jednej dziewczyny z mojej klasy, przyglądając się z uśmiechem w jej stronę.

- Miro Kos oraz Tilen Golob - rzekła nie patrząc nawet na niego, a dalej wbijając wzrok w telefon w jej dłoniach.

- Świetnie, to ja jestem Miro Kos, a to mój dobry znajomy Tilen Golob. - wskazał kciukiem na Krisa.

Każdy nie miał nic przeciwko.

A ja wiedziałam, że to się nie skończy dobrze.

I nigdy nie kończyło się dobrze.

Na następny dzień... telefony do rodziców uczniów, których nie było.

Chłopaki jakby nigdy nic zawsze opuszczali teren szkoły, a ja uśmiechałam się wiedząc, że to nie ostatnia ich wizyta.

[*_*]

- Dobra, mamy godzinę.

Czułam fakt, że Kris oraz Jure nie mogli się doczekać tej randki bardziej niż ja. Naprawdę.

Jure już przeszedł więcej kroków w tym pokoju tam i z powrotem niż nie jeden pielgrzym, a Kris miałam wrażenie, że odleci jak jeszcze raz machnie nogą.

- Ja nie będę się z nią kłócił. - wzruszył ramionami Jan. - Niech ubierze co chce. Przecież to tylko „wyjście do muzeum" a nie jakaś eksluzywna kolacja na środku Pacyfiku.

- Dziękuje, że chociaż ktoś jeden mnie rozumie.

Popatrzyłam na Jana wdzięcznie, a ten uśmiechnął się promiennie.

Kris i Jure oczywiście pomarudzi chwile, ale bądź co bądź ostatecznie zgodzili się z moim własnym zdaniem, posłuchali Jana i dostali wpierdol od Nace'a, czyli wszystko się zgadza.

- Jesteś gotowa? - odparł Jure poprawiając mi bluzę, jakby chciał się pozbyć z niej najmniejszych zabrudzeń. Staliśmy sami wśród drzwi, gdyż chłopaki zostali w głębszym środku mieszkania. - Przepraszam, że tak bardzo się nakręcam. Po prostu, jestem tak z ciebie cholernie dumny. W końcu się przełamałaś, chce by było wam tego wieczoru idealnie. By nikt wam go nie zepsuł.

Barve Oceana || Bojan Cvjetićanin Where stories live. Discover now