– U nas są po prostu różne drużyny quidditcha, które rozgrywają pomiędzy sobą mecze. Co kraj to inny system.

– Kyle ci to lepiej wytłumaczy niż ja.

– Słyszałem, że twój biologiczny ojciec był szukającym Gryfonów w czasach szkolnych.

– To miłe, ale mam szczerą nadzieję, że nie gwiazdorzył z tego powodu. Strasznie nie lubię pozerstwa. Działa mi to na nerwy.

Ron popatrzył na przyjaciela. Chłopiec, Który Przeżył, okazał się kimś zupełnie innym, niż mogli to sobie wyobrażać Brytyjczycy. Całkiem sporo osób uważała, że Harry będzie podobny do swojego ojca, a tymczasem mogliby się dość mocno zawieść. Jego siostra na pewno. Jej osoby Ron wolał jednak nie przywoływać, bo już nie raz pisał o niej i Harry doskonale wiedział, jakie jest z niej ziółko. Już po pierwszej sytuacji, kiedy pradziadek Leonard podarował rudzielcowi swoją starą różdżkę, cała rodzina Weasleyów przekonała się, że pozwalali Ginny na zbyt dużo. Ogólnie wcześniej nie sprawiała specjalnych problemów i może dlatego nie zauważyli, jaka zrobiła się roszczeniowa. Gdyby wiedziała, że jej brat spędza właśnie wakacje u Harry'ego Pottera, mogłoby się to źle skończyć.

– W Wielkiej Brytanii uważają cię za celebrytę – przyznał.

– Mogą mnie pocałować poniżej linii pleców – mruknął. – Znasz moje zdanie na ten temat. Nie jestem żadnym celebrytą. Jestem zwykłym chłopakiem, któremu w dzieciństwie poplątało się nieco życie. Na szczęście moi krewni się mną zajęli, a wcale nie mieli takiego obowiązku. – Westchnął głośno. – Uwierz mi na słowo, że próbowałem się postawić na miejscu kogoś stamtąd i zrozumieć jego punkt widzenia, ale nie potrafię, bo to jest dla mnie idiotyczne. Jak można oczekiwać, że dziecko stanie za nich do walki? No sam powiedz, jak to brzmi?

Ron w zupełności się z nim zgadzał. Jako dzieciak wysłuchał tylu opowieści o Harrym Potterze, że nawet przez myśl mu nie przeszło, że coś tam się nie zgadza. Wszyscy wokół zawsze coś mówili z takim przekonaniem, jakby sami w to wierzyli. Nic więc dziwnego, że inni też zaczynali powielać ich poglądy.

Z Harrym rozmawiało się naprawdę przyjemnie. Nie był konfliktowy, ale potrafił przeforsować własne zdanie i nie pozwalał sobie wchodzić na głowę. Jadąc, opowiadali sobie różne historie ze szkół i Ron z zaskoczeniem zauważył, że przestał się denerwować i jazda konno zaczęła mu sprawiać przyjemność.

– To serio jest całkiem fajne. Osobiście nadal czuję się pewniej na miotle, ale przyznam ci rację, że warto próbować nowych rzeczy – powiedział.

– Moi nauczyciele uważają, że jeśli któregoś dnia przestanę się pakować w kłopoty, a im zadawać pytania, to będzie znak, że skończyłem szkołę i mogą odetchnąć – zaśmiał się Harry. – Trochę jestem upierdliwy, ale nic na to nie poradzę. Jak nie wyczerpię tematu, to mnie nosi.

– Dlatego mnie wypytujesz czasem o Snape'a? Przyznam, że tego kompletnie nie rozumiem. Brzmi to czasem, jakbyś się w nim zabujał na odległość. To by było naprawdę dziwne.

Harry popatrzył na niego uważnie.

– A gdyby tak było, to co wtedy? – spytał ciekawie.

– Z jednej strony zastanawiałbym się, jakim zaklęciem cię ktoś trafił albo jakim eliksirem napoił, ewentualnie uznałbym, że brak ci piątek klepki, ale w ogólnym rozrachunku nic bym nie zrobił, bo to nie moja sprawa. Znam już gościa na tyle, że mam pewność, że nie jest jednak sadystycznym psycholem, ale to dziwny facet.

SpotkanieWhere stories live. Discover now