6

16 4 66
                                    

Serce stanęło mi w gardle, odwróciłem się gwałtownie w bok i zobaczyłam Mię. Ja pierdole nie, to się nie dzieje. Przełknęłam głośno ślinę i schowałem przedmiot za siebie, może nie zobaczyła? Co ja mówię, nawet nie wiem ile tu stała.

Patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Czemu akurat ona musiała to zobaczyć? Czemu? Nie wiem czemu, ale poczułam jak łzy, znowu dzisiejszego wieczoru spływały mi po policzkach. Zrobiło mi się jej żal, co ona musiała teraz sobie myśleć? Zobaczyła swoją siostrę, jak się tnie. Ten widok na pewno bolał.

-Czemu? - zapytała łamiącym się głosem.

-Nie wiem. - odparłam. - Przepraszam.

-Nie przepraszaj to nie twoja wina.

To twoja wina.

-Zamknij się! - krzyknęłam.

-Co? - spytała zdziwiona.

-Nic, nic, nic, nic... - z każdym słowem mój głos przypomniał coraz bardziej szept. - Nie powiesz rodzicom? Proszę.

-Pod jednym warunkiem. - oznajmiła. - Nie zrobisz tego więcej.

-Nie zrobię. - odpowiedziałam od razu.

-Obiecujesz?

-Obiecuję.

-Na mały paluszek?

-Na mały paluszek. - powiedziałam, uśmiechając się. - A w ogóle co tutaj robisz?

-Tata kazał mi ciebie obudzić.

-To już jest ranek.

-Niestety albo stety tak.

Przed chwilą była jeszcze noc, aż tak długo siedziałam w tej łazience?

-Nie wyspana.

-Aż tak widać?

-I to bardzo.

-Boże, jak mi się nie chce tam iść. - jęknęłam.

Na samą myśl o szkole chciało mi się płakać. Nie chciałam tam iść, ale musiałam niestety. Może nie będzie aż tak źle?

Gdy byłam pod klasą jakieś dwie dziewczyny do mnie podeszły i zapytały, czemu Lily nie żyje. Na samą myśl o moje przyjaciółce chciało mi się płakać. Zamknęłam oczy, uśmiechnęłam się i odeszłam od nich.

Po pierwszej lekcji podszedł do mnie jakiś chłopak ze szkoły i zadał to samo pytanie: „Czemu Lily nie żyje?”

Nie chciałam odpowiadać, dlatego odeszłam od niego szybko i weszłam do toalety i zamknęłam się w jednej z kabin. Znowu chciało mi się płakać. Spędziłem w toalecie dużo czasu, aż za dużo, na łkaniu i krzyczeniu do samej siebie. Po jakimś czasie wstałam i ogarnąłem się tak, żeby nie było po mnie widać, że płakałam.

Po pewnym krótkim odcinku czasu popatrzyłam w telefon, swoim bezdusznym wzrokiem zauważyłam dziesięć nieodebranych połączeń od taty. O kurwa, mam przejebane. Która godzina? O ja pierdole minęły już cztery lekcje.

-Ja pierdole! - krzyknęłam do siebie, po czym pobiegłem w stronę klasy.

Weszłam do klasy i pierwsze co ukazał się moim oczom dyrektorka. Poprosiła mnie, żeby z nią poszła, bo mamy sobie do pogadania. Po wejściu do jej gabinetu zdobyłam swoją matkę. Czemu akurat ona musiała tutaj przyjechać?

Dyrektorka ustawiła się obok biurka obłożonego stertami papierów i innymi badziewiami, po chwili przemówiła:

-Hannah Williams. - powiedziała. - Możesz mi wyjaśnić, czemu nie było cię na czterech lekcjach?

Zaniemówiłam. Nie mogę im powiedzieć, że przez ostatnie trzy lekcje siedziałam w kiblu i ryczałam. Spojrzałam na mamę, widziałam jak jej coraz bardziej skacze ciśnienie.

-Nasza szkoła nie toleruje takiego zachowania, pomijając sam fakt, że to nie pierwszy raz, wcześniej tylko się spóźniłaś, darowaliśmy ci to, ale tym razem poniesiesz konsekwencje, zostaje zawieszony w prawach ucznia na tydzień. Jeśli sytuacji powtórz się, zostaniesz wydalona bez możliwości powrotu.

Świat mi się przed oczami zawalił, to jedna z najlepszych szkół, do jakich mogłam trafić, nie chciałam tego stracić. Jeszcze raz posłałam przepraszające spojrzenie.

-Przepraszam, ta sytuacja już więcej się nie powtórzy. - powiedziałam cicho, ale słyszalnie.

-Hannah idź już na lekcje, porozmawiamy w domu. - powiedziała mama.

Otworzyłam drzwi i wyszłam. Nie chciałem afery, chciałam... Czego? Spokoju? Nie wiem. Reszta lekcji minęła mi strasznie wolno, na każdej lekcji nudziłam się i co chwilę popatrzyłam na zegarek. Gdy byłam już w domu, chciałam pójść do swojego pokoju, ale usłyszałam głos matki, który mnie woła. Gdy schodziłam po schodach, przeżegnałam się, weszłam do kuchni i spojrzałam na nią.

-Możesz mi wyjaśnić co się z tobą dzieje? - zapytała zdenerwowana.

Nie odpowiedziałam, nie wiem co mam jej odpowiedzieć. Przecież nie powiem jej znowu, że nie daje rady, bo znowu zacznie mówić „Nie przesadzaj, dorośli mają gorzej, zobaczysz”.

-Odpowiedz mi!

-Daj mi spokój!

-Jakim prawem podnosisz głos na mnie!

Zacisnęłam rękę tak mocno, że paznokcie zaczęły mi się wbijać w skórę.

-Gówniaro odpowiedz mi! Co znowu wyprawiasz?! - krzyknęła zirytowana mną.

-Nic! - odkrzyknęła.

-Tak jasne nic, przez tydzień nie wychodzisz z nikim, rozumiesz?!

I tak nie miałam zamiaru z nikim się spotka, także nawet lepiej.

-Tak rozumiem.

Poszłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i napisałam do Damiana „Hejka, jak się czujesz?” Czekałam z godzinę, aż odpisze, ale nic nie pisał, więc odłożyłam telefon i zaczęłam rozmyślać, jakby to było beze mnie.

Przestań się w końcu użalać się nad sobą. - powiedziała głos.

-Nie pomagasz. - westchnęłam ciężko.

Ogarnij się w końcu, jedna osoba zniknęła z twojego życia i od razu rozpacz. Nie możesz być taka.

Nienawidzę cię! Niszczysz mnie tym wszystkim.

Nie, nie niszczę cię, to tylko ci się zdaje, tak naprawdę pomagam tobie.

Pomagasz. Tak Pomagasz, nie pomagasz i to w ogóle. Nienawidzę cię, wyjdź z mojej głowy, proszę... Znowu zaczęłam płakać, nienawidzę tego, gdy zaczynam płakać przez ten głos. Gdy tylko czuje łzy na policzkach, uświadamiam sobie, że jest słaba, że robię się coraz bardziej słabsza, a to niedobrze, bardzo niedobrze.

Gdyby Lily żyła pewnie by mi pomogła, ale jak ma mi pomóc skoro nie żyje i to, co się dzieje ze mną to przez nią i przez ten okropny głos.

Możesz zostawić coś po sobie⭐

Czarna Dama | Nowy etapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz