IV

99 11 0
                                    

Mijał dzień, drugi i trzeci. Mimo karcacych spojrzeń m, chamskich dogryzek nie było tak źle jaki ochroniarz Castiela. Przynajmniej tak często nie widziałem Michaela. Wracałem właśnie z kolejnych ćwiczeń, mokry od potu i kolejnymi siniakami powstałych od jego kopniec. Na dłoni miałem nie mała blizne. Od razu udałem się pod komnatę bruneta. Po chwili otworzyl drzwi.

- Już wróciłeś?

- Tak jest, panie? - przewrócił oczami.

- W takim razie za mną. - w ciszy za nim podążyłem. Zatrzymał się dopiero w sali treningowej. Wyjmując rękojeść miecza zaczął nim uderzać w powietrze. Uważnie się temu przygladalem. Może i przegrał z bratem, ale był dobry. Miał swój sposób i byłem pewien, ze gdyby nie chamska zagrywka Michaela wygrałby z nim.

- Jeśli masz się tak gapic to chodź. Pomożesz mi. - nie pewnie podeszłem do niego. - Wyjmij miecz. - wykonałem rozkaz. - Zróbmy tak. Nawzajem żądamy sobie pytania. Ten kto nie odpowie atakuje drugiego.

- Nie wiem czy to...

- Nudzę się. Daj mi jakieś zajęcie. - głośno westchnąłem.

- Dobrze panie.

- Cudownie. - wzmocnił uścisk na mieczu - Czemu rekturowales na rycerza mojego ojca?

- By zdobyć pieniądze. - prychnal.

- Niemal wszyscy tutaj są z tego powodu. Honor nie zobowiązuje. - również wzmocnilem uścisk.

- Dla brata. Nie mieliśmy pieniędzy. Chciałem by już nie głodowal i miał na ubrania. - pokiwał głową.

- Ciekawie. Ja Michaelowi z chęcią poderznalbym gardło. - usmeichnak sie. Ledwo powstrzymałem się od przewrócenia oczami. - Twoja kolej.

- Czemu wyjechałeś z królestwa, panie? - skwasil mine.

- Atakuj. - wykonałem nie pewnie ruch, który od razu ochronił - Co miałeś na myśli mówiąc, ze nadziales się na mojego brata? - podgryzlem dolną wargę. - Jak tam chcesz. - tym razem on mnie zaatakował. Równie ochronilem atak.

- A czemu wróciłeś, panie?

- Zadajesz strasznie trudne pytania. - wykonalem ruch od razu zozstajac powstrzymany. - Ktorego z moich braci lubisz najbardziej?

- Gabriela. - pomachał głowa.

- Mogłem się spodziewać. - chwilę mu się przygladalem.

- Dlaczego mnie nienawidzisz panie? - milczał. Gdy miałem go zaatakowac odezwał się. - Nie nienawidzę tylko wkurza mnie fakt, ze ojciec bardziej cię ubustwia ode mnie. Podobne pobudki ma Michael.

- To nie prawda. Zależy mu na tobie. - zachichotal sztucznie. Wpadłem na pewno pytanie, ale nie byłem pewny czy to dobry pomysł.

- No mów. Czuje, ze coś masz?

- Myślisz, ze twoj ojciec pozwolilby mi odwiedzić brata?

- Naprawdę tego byś chciał?

- To nie odpowiedź, panie. - pomachał do mnie mieczem. Westchnalem. Mój atak oczywiście obronil. Jednak nie spodziewałem się, ze zaatakuje. Zmieniłem zaskoczona minę.

- Znudziła mi się ta gra. - zaczął atakować, a ja chronić. Po chwili jednak udało mi odwrocic rolę. Robiąc coraz mocniejsze zamachy przyciągnąłem go do ściany. Oparł się o nią, nasze miecze znalazły się w takim miejscu, ze nasze twarze znalazły się blisko siebie. - Gabriel miał racje. Dobry jesteś.

- Nauczyłem się. - odsunalem miecz odwracając się. Jednak uslyszalem zbliżające się kroki. Nie zdążyłem się odwrócić, ale jego miecz mnie zaatakował. Upadlem na ziemie chroniąc się swoim. Usiadł na mnie okrakiem.

DESTIEL - "Panicz Castiel"Where stories live. Discover now