KOLACJA W RESTAURACJI (W.G)

17 0 0
                                    

Robin Morgan

Powiedziałam tylko Anicie i Jasmine, że chciałabym kiedyś z drugą połówką pójść do luksusowej restauracji. Nie spodziewałam się, że tą drugą połówką będzie Will, ani tego, że kiedykolwiek na tą kolacje pójdę. Jednakże jest on sławny, więc sporo zarabia. I tak nic się nie domyślałam.

- Ubieraj się. - weszła Anita, a zaraz po niej Jasmine.

- Co? - zamknęłam za nimi drzwi rozbawiona. Byłam ubrana w dresy, nieumalowana i na pewno nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.

- Wychodzisz. Już. - rozkazała Holmes grożąc mi palcem.

- Ale gdzie, co, jak, czemu? - spytałam. Jasmine westchnęła równo z Anitą.

- Żadnych pytań. Idziesz się ubrać. Elegancko. - otworzyłam szerzej oczy. Co one znowu kombinują? Zanim zdążyłam zaprzeczyć, albo cokolwiek zrobić pociągnęły mnie w stronę mojego pokoju.

- Dziewczyny, ja chyba czegoś nie rozumiem... - mruknęłam, gdy trafiłyśmy do mojego pokoju. Podeszły do szafy.

- I dobrze, masz nie rozumieć. - odmruknęła Jasmine podczas przeglądania zawartości mojej garderoby.

- Dokładnie. - przytaknęła jej Anita. Westchnęłam godząc się na swój los.

-  Mogę chociaż wybrać w co chcę się ubrać? - wątpliwie przytaknęły głowami. Podeszłam do szafy. Przekładałam wieszaki dopóki nie znalazłam odpowiedniej. - Jakiś kolor dokładny mam ubrać?

- Czarny lub czerwony. - odpowiedziała Clark. Przytaknęłam głową i w końcu znalazłam. Sukienka którą wybrałam była obcisła i czerwona. Miała rękawy do łokci, była do kolan i miała delikatny dekolt.

- Nada się. - stwierdziły równocześnie.

- Mogę dowiedzieć się w końcu o co chodzi i czemu mam się tak ubrać?

- Odpowiedź czeka przed blokiem. - uśmiechnęła się złowieszczo Holmes. Uniosłam wysoko brwi. W międzyczasie Jasmine przyniosła czerwone koturny. Obcasy miały wysokość około 5 centymetrów.

- Zaczynam się bać.

- Zupełnie niepotrzebnie. - prychnęła Jasmine. Zgromiłam ją wzrokiem.

- Idź się przebierz. Jak wrócisz to musimy ci zrobić makijaż i fryzurę. - potarła rękoma Anita, tak jakby miała złowieszczy plan. Może miała?

Bez słowa weszłam do swojej łazienki i w trybie ekspresowym założyłam sukienkę. Bardzo pasowała mi do koloru włosów. Dzięki wcięciu w talii wyglądałam zabójczo. Koturny leżały już pod drzwiami wyjściowymi.

Wyszłam z łazienki zauważając, że dziewczyny wypakowały swoje rzeczy potrzebne do zrobienia mnie na bóstwo. Chciałam otworzyć buzię, żeby znowu zapytać co się dzieje, ale stwierdziłam, że nie przyniesie mi to oczekiwanego skutku. Więc zamiast tego usiadłam posłusznie na krześle, które magicznie znalazło się na środku mojego pokoju.

- Nie wierć się. - rozkazały równocześnie. Westchnęłam, ale zgodziłam się. Jeśli bym się nie zgodziła to prawdopodobnie nie miałabym połowy włosów, albo tusz do rzęs wylądowałby w moim oku.

Jasmine robiła mi makijaż, a Anita fryzurę. Właściwie, to nie miałam nic do gadania. Gdy próbowałam coś zaproponować uciszały mnie mówiąc, że jestem w rękach profesjonalistów. Zamiast mnie uspokoić, zaniepokoiło mnie to. Strasznie nudziło mi się siedzenie. Znudziły mnie ich rozmowy na temat najbardziej przystojnego aktora, więc odliczałam minuty, żeby czas szybciej leciał. Przyniosło to odwrotny skutek, ale chociaż miałam zajęcie. Błagałam w myślach, żeby te męczarnie w końcu dobiegły końca.

- Dobra, już. - zostałam wysłuchana! W trybie natychmiastowym wstałam z krzesła i pognałam do lustra.

- O *niecenzuralne słowo*! - wykrzyknęłam. Wyglądałam pięknie! Obróciłam się wokół własnej osi czując się jak królowa. Holmes i Clark zrobiły niesamowitą robotę. Miały rację mówiąc, że jestem w rękach profesjonalistów. Moja prywatna makijażystka zrobiła mi kocie kreski, pomalowała mi rzęsy, nałożyła korektor i róż, wykonturowała mi twarz oraz z ust zrobiła mi najbardziej czerwone i pełne usta jakie kiedykolwiek na sobie widziałam, w efekcie czego nawet najbogatszy człowiek na Ziemi by się za mną obejrzał. Za to moja prywatna fryzjerka wyprostowała mi włosy i zrobiła mi chudego warkocza na czubku głowy, który swobodnie leżał na pozostałych włosach. Wszystko utrwaliły jakimiś sprejami. Podbiegłam do nich z powrotem przytulając je mocno. - Wciąż nie wiem z jakiej to okazji, ale jesteście boskie!

- Wiemy! - oddały uścisk. Usłyszałam pociągnięcie nosem.

- Płaczecie? - odsunęłyśmy się od siebie na długość ramion.

- Nie. - zaprzeczyła łamiącym się głosem Anita.

- Nie becz, bekso. - szturchnęła ją lekko Jasmine. Jednakże ona również miała łzy w oczach.

- Czy mam się bać? - spytałam ostrożnie. Holmes nie mogąc wypowiedzieć choćby jednego słowa jedynie zaprzeczyła głową. - Ej, spokojnie! - przytuliłam je do siebie. Obydwie miały głowy na moich barkach. Gładziłam je po plecach. - Wiem, że wyglądam tak gorąco, że chcecie mnie pocałować, ale to nie powód, żeby płakać!

- I zepsułaś moment. - burknęła Anita. Parsknęłam. Obydwie się odsunęły. Jasmine spojrzała na zegar.

- O cholera! Zakładaj buty! - krzyknęła przerażona.

- Czemu? - nie dostałam odpowiedzi. Clark pobiegła po buty, a Holmes po moją torebkę, po drodze łapiąc portfel i telefon. Jasmine podała mi buty, przy okazji nieudolnie pomagając mi je założyć, a Anita wcisnęła mi w rękę czerwoną kopertówkę. - Wolnego!

- Nie ma wolnego! - pisnęła niższa. Kiedy w końcu udało nam się założyć mi buty wypchnęły mnie z mojego własnego mieszkania. - Przed blokiem ktoś na ciebie czeka, będziemy tu na ciebie czekały. Baw się dobrze! - zamknęły drzwi i zostawiły mnie zszokowaną i oszołomioną na pastwę losu.

Westchnęłam, odwróciłam się na pięcie i podeszłam do wind. Wcisnęłam przycisk. Zniecierpliwiona tuptałam nogą czekając na swój przejazd. Nareszcie nadjechała z góry. Ktoś już tam był. Widząc mnie otworzył mi drzwi. Cicho podziękowałam i nacisnęłam przycisk "1" nie zauważając, że już był wciśnięty. Czułam na sobie wzrok nieznajomego, ale postanowiłam go zignorować. Wysiadając również otworzył mi drzwi.

- Do zobaczenia piękna pani. - puścił mi oczko i wszedł do jakiegoś mieszkania. Wywróciłam oczami. Na tym świecie każdy patrzy wyłącznie na wygląd.

Z szybko i mocno bijącym sercem skierowałam się do wyjścia. Otworzyłam drzwi. Chłodne powietrze od razu we mnie uderzyło. Odetchnęłam pełną piersią odwracając się w bok.

Co jest *niecenzuralne słowo*?

Wilbur patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.

Miał na sobie czarny garnitur, idealnie do niego pasujący. Pod spodem założył białą koszulę i czerwony krawat. Buty również miał czarne, eleganckie.

- Żartujesz. - wydusiłam. Pokiwał przecząco głową. Oczy mi się zaszkliły.

Nie płacz, bo cię Jasmine udusi.

NIE PŁACZ, BO CIĘ JASMINE UDUSI!

Zamrugałam kilka razy.

- Wyglądasz... - złapaliśmy kontakt wzrokowy. Wpatrywaliśmy się w siebie. Nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wyglądał, jakby próbował je odnaleźć w moich oczach. - ...nieziemsko.

- Dziękuję. - wykrztusiłam pesząc się. - Ty też nie najgorzej. - uśmiechnęłam się łobuziersko. Niepewnie podszedł do mnie na co zareagowałam wywróceniem oczami z uśmiechem. Zarzuciłam mu ręce na szyje dając mu znak, żeby się pochylił. Nie moja wina, że wysoki jak żyrafa. Pocałowaliśmy się namiętnie. Po chwili oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się szeroko. Parsknął i złapał mnie za rękę. - Gdzie mnie zabierasz?

- Tajemnica. - puścił mi oczko.
_________________________

ELO

1030 ów

13.06.2023

OpowiadaniaWhere stories live. Discover now