Epilog - We'll meet again one sunny day

65 5 2
                                    

Obserwował las z góry dachu Tajemniczej Chaty wpatrując się w urządzenie koło niego. Nie dostrzegł na nim jednak nic nowego więc chwycił swój kubek kawy i przyłożył go do warg, nie upił jednak nic z jego zawartości bowiem usłyszał hałas od strony okna, zaraz potem również do jego uszu doszedł dźwięk stukania pantofelków o stare już kafelki. Zagryzł wargę odkładając kubek z napisem informującym o tym, że pochodził on z kawiarni, która niedawno otworzyła się w ich mieście. Zaraz potem koło niego przysiadła się dziewczyna o brązowych włosach związanych w niedbałego koka, w ręce natomiast trzymała telefon który z momentu na moment coraz bardziej dzwonił informując o napływających wiadomościach z massangera. Westchnęła ciężko pocierając zmęczone od ciągłego wpatrywania się w ekran oczy po czym wyciągnęła rękę w bok. Jej młodszy brat od razu zrozumiał co chciała ona uzyskać więcej podał jej naczynie z którego pociągnęła mocnego łyka.

— Nadal nie mogę w to uwierzyć — szepnęła, a on przytknął wpatrując się w ziemię pod nimi. — W sensie — poprawiła się na swoim miejscu — nigdy nie spodziewałabym się, że stan w jakim znalazła się mama od początku był sprawką Billa. To prawda, że tata mówił coś o tym, że wszystko zaczęło się  chyba z dzień przed naszymi trzynastymi urodzinami, ale nigdy bym tego ze sobą nie powiązała.

— Ja też — mruknął przejmując napar bogów od starszej. — Nawet nie wpadłbym na pomysł, że demon snu jest w stanie wyciągać z ludzi "esencję życia" — nakreślił w powietrzu cudzysłów. — Najwyraźniej postanowił obrać sobie za cel mamę w zemście czy coś. Poinformowałaś już wszystkich? — Zapytał cicho, a jej smutne, ukradkowe spojrzenie w stronę telefonu było dla niego wystarczającą odpowiedzią.

— Na początku nie chcieli mi uwierzyć, że przez dobre pięć lat przyjaźnili się z żółtym nachosem, które próbowało nas pozabijać, ale w końcu kiedy do konwersacji dołączyli wujowie uwierzyli. Hej Dipper, czy nasz przyjazd tutaj wszystko zepsuł? — To jedno pytanie sprawiło, że poczuł ogarniające go deja vu.

Uniósł głowę do góry wpatrując się w nieboskłon wypełniony po brzegi świecącymi punktami. Od małego kochał obserwować gwiazdy. Chyba przekonała go do nich blizna, którą miał na czole. Sam nie wiedział dlaczego, ale uśmiechnął się pod nosem. Wstał, a następnie wyciągnął rękę do szatynki. Gdy ją pochwyciła pociągnął ją w swoją stronę i poprawił grzywkę zaczynającą wpadać mu do oczu tym samym odsłaniając wyryty na jego ciele gwiazdozbiór.

— Nawet tak nie myśl. Znając życie to nastąpiłoby prędzej czy później. Nie ważne czy byśmy przyjechali czy nie. Czy byśmy się do niego zbliżyli czy całkowicie się odcięli. Nie mogli trzymać tego w nieskończoność w tajemnicy — pociągnął ją w stronę okna i pochwycił przy tym urządzenie namierzające.

— Ale wtedy może i Bill również nie uciekł — szepnęła, a on się zatrzymał.

Oboje zdawali sobie sprawę, że ten temat był aż nazbyt wrażliwy. Że prędzej czy później będą musieli o tym porozmawiać, wyjaśnić sobie jakie mieli priorytety. Samo wspomnienie wśród kogokolwiek o Billu wywoływało napięcie, a co dopiero otwarte mówienie o tym, że nikt nie miał pojęcia gdzie był i nikt nie sprawował nad nim kontroli. Tego, że nie ma w jego pobliżu nikogo kto mógłby powstrzymać ewentualny wybuch gdyby ten nie zapanował nad sobą i coś zburzył przy okazji ewentualnie narażając na niebezpieczeństwo osoby trzecie jak i tych, które już znał.

— Niestety, potoczyło się to tak jak się potoczyło. Dlatego musimy go sprowadzić z powrotem — pomachał jej przed oczami urządzeniem, które nie wskazywało nic nowego tylko kilka jaskrawych pól.

— Dipp... Bo tata też mi powiedział, że mamie się polepsza — szepnęła, a brązowooki znieruchomiał. — Myślisz, że to oznacza, że Bill... No wiesz?

— Znajdziemy go i wyjaśnimy z nim te kwestię, obiecuję — posłał w jej stronę uśmiech co po chwili i ona blado odwzajemniła.

— Nie może nam się nie udać — zaśmiała się wciągając go do środka.

Nawet nie zauważyli kiedy nad ich głowami podczas rozmowy przeleciała spadająca gwiazda.

New life || Billdip ||Where stories live. Discover now