Rozdział 4

0 0 0
                                    

– Pan Henry Jenkins urodzony siódmego kwietnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku w Izraelu. Ojciec Tahir, matka Amalia, siostra Tuna. Jako jedyny z rodziny nosi Amerykańskie imię... Zaskakuje mnie pan i nie chodzi mi o pochodzenie. Pierwszy raz od dawna mam do czynienia z więźniem sumienia i politycznym jednocześnie. Ostatni taki przypadek miałem w dwa tysiące dwunastym, ale szczegółów nie mogę zdradzić ze względu na tajemnicę zawodową i tajemnicę spowiedzi, której również się trzymam. Trudno mi uwierzyć, że wykształcony człowiek z czystą kartoteką siedzi w mamrze... – mężczyzna zdjął teczkę ze stołu i postawił ją przy prawej stopie. Henry ujrzał brodatego Amerykanina o krótkich czarnych włosach. Jego oczy były niebieskie i różniły się od Jenkinsa, który miał brązowe: – Nazywam się Mason Leon Miler i jestem pańskim adwokatem. To o czym tutaj rozmawiamy zostaje tutaj, w tych czterech szarych ścianach. Rozumiem pańską nieufność do ludzi w garniturach, ale może być pan spokojny. Zacznijmy od początku, mów mi po imieniu. Tak będzie ci łatwiej, gdy przełamie się tę barierę.

— Bariera imion. Na pewno studiowałeś prawo, a nie psychologię?

– Studiowałem prawo, z psychologii uczyłem się we własnym zakresie. Na uniwersytecie miałem przyjaciela z psychologii, nauczył mnie kilku rzeczy a ja w zamian udzieliłem mu korepetycji z prawa co się mu bardzo przydało. Mnie za to przydaje się wiedza z psychologii i wiem, że gdy kogoś widzi się pierwszy raz, trzeba się wyluzować, przełamać bariery i pogadać o głupotach... Powiedz mi, masz jakieś marzenie? Czy podążasz marzeniami?

— Tak... Marzę o ślubie z pewną piękną kobietą... Może też trochę marzę o zostaniu ojcem. Chciałbym mieć potomstwo. No i jeszcze marzę o krążkach cebulowych, dawno ich nie jadłem. Raz zabrałem Claire do takiej azjatyckiej knajpy na obrzeżach Nowego Jorku. Ona jadła sushi... ale ponad wszystko to ona narzekała, że mi śmierdzi z gęby cebulą. Jakby sama twierdziła, że zapach ryby, ryżu i glonów morskich to najlepsze połączenie. Mam nadzieję, że w głębi serca, marzy o tym samym. I nie mówię tu o krążkach cebulowych, lecz o ślubie.

– Ja dawno temu zdałem sobie sprawę, że warto marzyć o tym co niemożliwe, a nie o tym co jest dostępne na wyciągniecie ręki. Oczywiście trzeba zrobić ruch w przód, ale dalej wszystko, co wymieniłeś jest realne. Ja też kiedyś marzyłem o ślubie. Wziąłem ślub z piękną Amerykanką. Potem marzyłem o dzieciach. Rok później urodził mi się syn Jacob. Zdałem sobie sprawę, że to wszystko, o czym marzyłem już mam. Wtedy nastał straszny czas bowiem, nie miałem już o czym marzyć a na tym właśnie polega życie, na trwaniu w marzeniach. Na osiąganiu czegoś poza własnymi możliwościami... Polega na dawaniu z siebie stu procent możliwości albo i sto dziesięć. Zamiast marzyć o ujrzeniu księżyca, marz o tym by go dotknąć. Marz o tym, by nie trzymać w dłoni złocistego piasku z plaży a prawdziwego pyłu księżycowego. Ja nie wiem, o czym miałbym marzyć ale jeśli ty masz marzenia, po prostu je spełnij lub też trwaj w nich całe życie. Marz o tym, by rodzinie, którą będziesz miał, zapewnić byt i trwaj w tym. A przede wszystkim, nigdy się nie poddawaj. Pamiętaj o tym kroku w przód. Lepiej iść do przodu, a nawet się potknąć niż stać w miejscu i gnić wewnątrz.

— Rozmawiałeś z Claire?

– Mówiłem już o tajemnicy spowiedzi? Nie pytam o zbędne rzeczy gdy ktoś mi dobrze płaci, wykonuję swoją pracę. Czytałem raport ze zdarzenia, jesteś w chujowej sytuacji. Publikacja takich treści z udziałem premiera to już nie wykroczenie, tylko przestępstwo. Z mojego prawniczego punktu widzenia, grzywna to ostatnie co dostaniesz. Za takie przestępstwo najłagodniejsza kara to pozbawienie wolności, pewnie na jakieś osiem lub nawet dziesięć lat. Problem zacznie się wtedy gdy dodatkowo sam premier zdecyduje się wnieść dodatkowy akt oskarżenia o zniesławienie. Sprawa jeszcze bardziej się skomplikuje gdy dostanie raport od psychiatry, który stwierdzi uraz psychiczny przez twoje działanie. A uwierz mi, dostanie ten dokument nawet jak jest zdrowy. Taki polityk nie idzie do lekarza z pustym portfelem. Oni wszyscy mają zaufanych lekarzy jak i adwokatów. Zgaduję też, że ma wtyki w sądzie. Jeśli sędzia dostanie walizkę dolarów... nie będziesz mieć świetlanej przyszłości, ale nie chcę cię straszyć... Ponad wszystko pojawia się jedno pytanie i proszę cię o szczerość, to bardzo ważne. Czy to zrobiłeś? Zadaje to pytanie, bo naprawdę ciężko mi uwierzyć w to wszystko. Ludzie z kryminalną przeszłością inaczej reagują na adwokatów już na wejściu... Ty trzymasz kontakt wzrokowy, oni nie.

— Nie, nie zrobiłem tego. Jestem niewinny. Nagranie jest urwane o kilka minut prawda? Stąd wątpliwości?

– Tak, jest urwane o około sto piętnaście sekund, może sto trzydzieści, ale lista obecności na służbie mówi, że w tym czasie byłeś w pracy. Dwanaście minut wcześniej podpisałeś dokument na ścianie. Wiesz dobrze o procedurach, ochrona sprawdza pomieszczenia co godzinę. Więc wiadomo, że musiałeś być na miejscu. Nie opuszczałeś budynku a twój samochód w tym czasie stał na parkingu. Ponad wszystko... Dowody są bardzo mocne. Nagrania wysłano z twojego konta i wcale nie zostawiłeś włączonego komputera. Został włączony chwilę przed zdarzeniem, a następnie ktoś musiał się zalogować. Do tego widnieją twoje odciski palców na klawiaturze. Ponad wszystko wydaje mi się, że jest tam ich za mało. Na jednym klawiszu brakowało odcisku palca. Ktoś musiał kliknąć ostatni klawisz rękawiczką albo coś w tym stylu. Jeśli to był włam, to nie był amator. Normalnie nikt nie złamie tak długiego hasła w dwie minuty. Ktoś musiał planować to od dawna i mieć zagospodarowaną każdą sekundę lub też miał gotową kombinację. Widzę twoje oczy... To musiał być jakiś federalny haker lub ktoś z twojego grona znajomych. Masz znajomych w rządzie albo w jakiś jednostkach na terenie Stanów? FBI? CIA? Ktoś z mundurowych? Podawałeś komuś hasło?

— Nie, nie podawałem nikomu hasła, nie jestem głupi. Nie przypominam sobie bym miał znajomych wśród mundurowych, federalnych ani członków rządu. Żadna moja była nie chciała wbić mi noża w plecy. Z kumplami też się nie kłóciłem. Żadnemu znajomemu nie zdradziłem hasła. To nie jest cholerna data urodzenia a hasło z szesnastu znaków. Ludzie łamią takie hasła miesiącami. To miliony kombinacji. Liczby, litery małe oraz duże, znaki specjalne. Tego nie da się ot, tak po prostu złamać. Ktoś musiał to wpisać poprawnie za pierwszym razem.

– Jeśli to działania rządu to nie będę mógł ci pomóc. Jeśli nie dramatyzujesz i mówisz cały czas prawdę, potrzebuję bardzo dużo czasu by porozmawiać z moimi przyjaciółmi w sądzie... Dostałem informację o rozprawie. Odbędzie się pojutrze z samego rana. Nie mam wystarczająco czasu by się ze wszystkimi dogadać... Po prostu możesz być zdany tylko i wyłącznie na siebie. Będę twoim obrońcą, ale nie mam żadnych dowodów na twoją niewinność. Jedyną wskazówką jest zapętlone nagranie na dwóch kamerach. Albo tuszuje to twoją obecność i twojego prześladowcy lub były to dwie osoby. Z jednym się zgodzę, zrobienie takiej afery samemu w dwie minuty jest raczej nie możliwe. Nie chcę nic mówić, ale ktoś z personelu musiał otworzyć drzwi... Nie będę nikogo oskarżać... Nie mam dowodów. Może ta kobieta? Patrz zawsze po najbliższym kręgu.

— Claire? A w życiu! O czym ty w ogóle gadasz człowieku... Tak właściwie to byliśmy wtedy razem. Bardzo... blisko siebie. Nie spuściłem ją na sekundę z oka. Zauważyłbym jakby otworzyła komuś drzwi. Zauważyłbym też kogoś, kto wchodzi! Zaraz... No dobra, nie zauważyłbym... Tak jakby schylałem się po klucze... Ach, czy ja naprawdę muszę ci mówić co robiłem w tamtym momencie Mason? Proszę, użyj trochę wyobraźni. Wiesz jak to jest jak dwójka ludzi się spotyka od dłuższego czasu...

– Tak rozumiem, nie musisz kończyć opowieści. Też jestem człowiekiem, wiem czym są naturalne potrzeby. Wiem też czym jest miłość i przywiązanie. Czas nam się kończy Henry, klawisz puka do drzwi. Jedyne co mogę ci poradzić to, bądź gotowy na wszystko. Jest mała szansa na to, że zostaniesz w bloku A. Jeśli uznają cię za niebezpiecznego trafisz do C... Jest korytarz między blokami, znasz go... Wchodzi do niego sam więzień a po drugiej stronie odbiera go inny klawisz.

— O co ci chodzi?

– Zbij jednego pionka Henry... Wykorzystaj lukę w planszy... Jesteś człowiekiem uczonym tak jak ja, wierzę, że tkwi w tobie talent. Musisz być samodzielny i pomyśleć o samym sobie. A teraz idź, bo strażnik tu zaraz wejdzie i przerwie nam rozmowę. Uzyskaj sojuszników w walce, opuść pole bitwy... – na salę wszedł strażnik i skuł zakłopotanego Henrego w kajdanki. Słyszał tylko „głowa w dół". Tym razem nie wyrywał się a truchtał powolutku do swojej celi. Rozmyślał nad planem ucieczki. Mason postawił jego umysł na nogi a sam Henry ujrzał blask, światełko w tunelu.

Zero - OsadzonyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt