Rozdział 17: wszystkiego najlepszego

522 86 137
                                    

Dzięki uprzejmości Konstancji, która wyciągnęła temat urodzin Anieli po meczu, miałem tydzień na znalezienie odpowiedniego prezentu na trzydzieste urodziny mojej nie-dziewczyny.

Rozważałem różne opcje — myślałem nad czymś niepowtarzalnym z obszernego katalogu Wyjątkowego Prezentu, ale bon urodzinowy na wyjście do restauracji — nawet nie wiadomo jak popularnej i ekstrawaganckiej, wydawał mi się dziwnie zwyczajny zwłaszcza, że większość oferowanych dań mogłem przygotować sam. Później rozważałem wykupienie lekcji na torze jazdy — uznałem jednak, że nie jest to może zbyt trafny prezent na akurat trzydzieste urodziny dla kobiety, poza tym tam chciałem zabrać Anielę bez okazji.

Kwiaty? Bukiet trzydziestu czerwonych róż miałem już zamówiony i traktowałem go jako takie dopełnienie, podobnie jak zapachową świeczkę. Nadal brakowało mi tego głównego prezentu.

— Pomóż — powiedziałem, gdy Marta wreszcie odebrała.

— Z czym? — w głosie młodszej siostry usłyszałem zdziwienie.

— Rany, gdzie ty jesteś? Nic nie słyszę przez ten szum — mruknąłem, odsuwając telefon. Przełączyłem na głośnomówiący i odłożyłem na blat stołu.

— Chwila.

Cierpliwie czekałem, wsłuchując się w narastający szum po drugiej stronie. W końcu coś trzasnęło — najpewniej drzwi i zapanowała przyjemna cisza.

— Już.

— Potrzebuje pomocy — zacząłem od początku. — Moja koleżanka ma w sobotę urodziny i kompletnie nie wiem, co jej kupić.

— Koleżanka? — odezwała się w końcu Marta, na co wywróciłem oczami. Wiedziałem, że to tak się skończy, dlatego tak długo zwlekałem.

— Marta, daruj sobie...

— Hm... to zależy.

— Od czego?

Czy rozmawianie z kobietami zawsze było takie trudne, czy to po prostu kwestia młodszych sióstr? Okej, może nigdy nie byliśmy najlepszymi przyjaciółkami — jak to bywało między starszym bratem i młodszą siostrą z totalnie różnymi zainteresowaniami, ale raczej się lubiliśmy i mogliśmy na sobie polegać.

— Od tego, które to urodziny, czy jest wyprawiana jakaś impreza i przede wszystkim od tego, jak bardzo ją lubisz.

— A co ma piernik do wiatraka?

— Tyle samo liter, durniu — prychnęła na mnie, na co wywróciłem oczami. Po tonie głosu Marty zdałem sobie sprawę, że zaczynała się niecierpliwić. — Trzeba dostosować prezent do okazji i wieku solenizantki. Jeśli to jakieś luźniejsze spotkanie w wąskim gronie znajomych, na przykład w  pubie, przy piwie, to prezent może być mniej formalny, zwłaszcza, jeśli to jakaś koleżanka z twojego nowego klubu czy coś takiego. A jeśli to...

... jesteś zakochany w Anieli.

Słowa libero prześladowały mnie od weekendowego meczu. Uparcie spychałem je gdzieś w głąb swojego umysłu, odmawiając sobie tej przyjemności dokonania głębszej analizy. Nie chciałem się nad tym zastanawiać. Jeszcze nie... a mimo tego ciągle do tego stwierdzenia wracałem.

— Bardzo ją lubię — przerwałem, uznając, że wyznanie prawdy i tak mnie nie ominie, a im prędzej to zrobię, tym szybciej skończymy rozmowę. — I bardzo mi na niej zależy.

Sądziłem, że po powiedzeniu tego na głos będę czuł się inaczej — niczym bohater tych wszystkich romantycznych opowieści, którzy nagle uświadamiają sobie wagę oraz znaczenie swoich uczuć. A czułem się przerażająco normalnie. Może dlatego że na Anieli nie zaczęło mi zależeć dzisiaj, wczoraj, a nawet bezpośrednio po słowach Lucasa. Nie, to uczucie było ze mną praktycznie od lutego — tego pamiętnego obiadu, gdy wszystko się zaczęło. Już wtedy uznałem, że warto byłoby tę znajomość kontynuować i im dalej... tym bardziej w tym przekonaniu się utwierdzałem.

Zaserwuję ci miłośćDonde viven las historias. Descúbrelo ahora