Na imprezę zaprosiłem koleżankę z Gryffindoru o imieniu Fay. Grywam z nią czasem w gargulki albo szachy i mamy wspólną cechę. Żadne z nas nie lubi tańczyć, więc idziemy po koleżeńsku posłuchać sobie Fatalnych Jędz. Zastanawiam się, skąd ta nazwa, skoro grają w nim sami faceci?"

Harry parsknął śmiechem, kiedy to przeczytał. Ron może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale właśnie nieźle go rozbawił. Chyba ktoś w szkole wspominał już o tym zespole i chłopak zastanawiał się, czy nazwa jest odnośnikiem do jakoś granej przez zespół muzyki, czy zależało im po prostu na chwytliwej nazwie? Doszedł jednak do wniosku, że pewnych rzeczy lepiej nie sprawdzać. Jest się wtedy zdrowszym na umyśle.

Przyjaciel na bieżąco zdawał mu też relację z Turnieju Trójmagicznego i lekcji Obrony, co samo w sobie było dość ciekawe. Harry jednak miał jakieś dziwne przeczucie, kiedy Ron wspominał o nowym nauczycielu.

Alastor Moody był emerytowanym aurorem i przyjacielem Dumbledore'a, który po starej znajomości zgodził się uczyć przez rok. Na razie zaserwował niektórym niezłą traumę, demonstrując efekty zaklęć niewybaczalnych. Harry zdawał sobie sprawę, że jest jedyną znaną osobą na świecie, która przeżyła to zaklęcie i ma się świetnie. Oczywiście w Wielkiej Brytanii nikt nie wiedział, co się z nim stało, a sam też nie czuł potrzeby, żeby uświadamiać ludzi. Poza tym rodzina zadecydowała, że nie będą o niczym rozpowiadać i w taki sposób Harry miał szczęśliwe, niczym niezmącone dzieciństwo. W szkole zresztą też nikt nie robił afery, że chodzi do klasy z Chłopcem, Który Przeżył. Tylko nowi uczniowie gapili się na niego początkiem roku przez kilka dni, a potem dawali sobie spokój i skupiali na szkolnym życiu.

W Ilvermorny też mieli zajęcie poświęcone takim zaklęciom, ale profesor Addams nie demonstrowała ich skutków na żadnym żywym stworzeniu.

– Nie widzę powodu, żeby zabijać niewinne stworzenie tylko dlatego, żebyście mogli zobaczyć efekty rzucania takiej klątwy – powiedziała wprost.

Harry w pełni się z nią zgadzał. Nie wyobrażał sobie, żeby mógł odebrać komuś życie, żeby przetestować jakieś zaklęcie. Nie potrafiłby potem spojrzeć sobie w oczy. Zamiast tego skupili się na wszelkich możliwych zaklęciach i sposobach, które mogły uchronić ich przed tymi klątwami. Ćwiczyli wszystko, co uznali, że mogłoby się przydać. W jakiś sposób nawet zaklęcie patronusa mogło być przydatne. Rzucone prawidłowo mogło na chwilę zdezorientować przeciwnika.

Uśmiechnął się pod nosem. Jako jeden z pierwszych w swojej klasie wyczarował cielesnego patronusa, który przybrał formę konia, do złudzenia przypominającego Prince'a. Nauczycielka stwierdziła, że to dowód na wyjątkową więź, jaka jest pomiędzy nimi, ale też odbicie cech Harry'ego. Koń miał bardzo rozległą symbolikę i dzięki temu idealnie pasował do kogoś, kto interesował się różnymi rzeczami i uwielbiał próbować nowych rzeczy. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł czarować poza szkołą i pokaże swojego patronusa Prince'owi. Wiedział, że jego wierzchowiec będzie się puszył z dumy, kiedy zobaczy swoje srebrne odbicie.

W dalszej części listy Ron opisał jeszcze kilka pomniejszych wydarzeń i spytał, czy mógłby się dowiedzieć, co takiego wysłał mu Snape. Harry zachichotał cicho. Nie spodziewał się dowodu wdzięczności od najmłodszego Mistrza Eliksirów w Wielkiej Brytanii, ale to pokazywało, że mężczyzna potrafił docenić czyjś gest, o ile ten był trafiony. Wyglądało na to, że Harry strzelił w dziesiątkę i to potwierdziło jego przypuszczenia, że Severus Snape uwielbiał wyzwania. Od razu napisał w swoim notatniku odpowiedni komentarz i odznaczył pytanie, że jest już nieważne.

,,,

Ron sam nie wiedział, co myśleć, kiedy zobaczył, jak Hermiona Granger idzie pod rękę z Wiktorem Krumem. Był naprawdę zaskoczony, ale z drugiej strony, skoro dostała od niego zaproszenie, to jemu nic do tego.

SpotkanieWhere stories live. Discover now