Rozdział 11-Plan się nie powiódł.

41 5 0
                                    

Następnej nocy gdy Mike przyszedł na swoją nocną zmianę u gadaliśmy się, że wspólnie podpalimy to miejsce. Niestety nie zrobiliśmy tego od razu. Springtrap zawsze czekał pod drzwiami przysłuchując się naszym rozmową. Z tego powodu zazwyczaj rozmawialiśmy o głupotach, dzięki czemu dowiedziałam się dużo o chłopaku i jego ojcu. Michael specjalnie mówił źle rzeczy o swoim ojcu aby się zdenerwował i go zabił, co było trochę smutne ale jednak w jakiś sposób mogło by zadziałać. Po odejściu Evana w rodzinie Aftonów nastąpił chaos. Wszystkie dobre relacje pomiędzy nimi się nagle zepsuły. Każdy zaczął nienawidzić Michaela. Wszyscy oprócz Elizabeth, która - według samego chłopaka - powinna go nie cierpieć najbardziej z ich wszystkich. Jednak osobą, która nie znosiła go najbardziej był właśnie jego ojciec. Nie mógł się pogodzić ze śmiercią syna. Coraz częściej nie było go w domu i zostawiam dwójkę dzieci z samą matka w domu, która szczerze to się nimi nie za bardzo interesowała. Po pewnym czasie kobieta odeszła z domu a William z tego powodu jeszcze bardziej pogrążył się w jeszcze większym szaleństwie. Zaczął palić i pić alkohol. Dużo alkoholu. Często gdy to robił mała dziewczynka przychodziła przestraszona do starszego brata z prośbą aby go powstrzymał i powiedział coś, żeby nie pił więcej. Nie zawsze chciał, ponieważ wiedział, że za każdym razem jak chociaż zbliży się do ojca to oberwie i to mocno.  Mimo tego naprawdę często robił to o co mała dziewczynka go prosiła. Naprawdę był jej wdzięczny za to, że jako jedyna została przy nim i naprawdę chciał się jej w jakiś sposób odwdzięczyć. Gdy chodził do ojca to - tak jak się spodziewal- ojciec rzucał w niego prze różnymi rzeczami takimi jak buty i butelki, które często były rozbite i mogły naprawdę mocno poranić człowieka. Oczywiście nie chciał wracać do małej cały zakrwawiony, gdy pijanemu ojcu udawało się przypadkowo trafić, więc zawsze przed powrotem do pokoju szedł do łazienki się obmyć. Gdy wracał zawsze mówił albo, że mężczyzna odłożył butelki albo, że nie udało mu się powstrzymać. Mimo tego zawsze zapraszał ją do wspólnej zabawy w jego pokoju lub na wymknięcie się przez okno i pójście na wspólny długi spacer. Nie za bardzo wiedział czy dziewczynka chciała z nim spędzać czas ale zawsze, gdy to proponował dostawał milion przytulasów. Dom jednak z biegiem czasu stawał się coraz bardziej zniszczony i brudny. Nie było już nikogo kto mógłby i umiałby sprzątać. Nie mogli też zamówić jakiejś sprzątaczki ponieważ ojciec zarabiał za mało, aby być w stanie to zrobić. Niby miał pracę. Był współwłaścicielem pizzerii. Tej pizzerii, w której potem się zatrzasnął. Przed zatrzaśnięciem jednak szalony mężczyzna zabijał dzieci, a później nawet stworzył swój własny cyrk, aby kontynuować mord dzieci. I właśnie wtedy Elizabeth zginęła. Michael naprawdę bardzo to przeżył. Wychodził nocą z domu na kilka dni a czasem nawet tygodni. Robił to tylko po to aby nie widzieć znowu w swoim domu okropnego mordercy, osoby, która nie mogła się powstrzymać od zabijania dzieci, więc stworzyła swój własny lokal do robienia tego. Młody chłopak od początku wiedział co jego ojciec knuje. Nie wiedział jednak komu to ma powiedzieć. Ale już było za późno. Znów został sam. A teraz jest tutaj wraz ze mną. Nie raz dziękował mi za moją obecność. W końcu nadszedł dzień, w którym zdecydowaliśmy, że to zrobimy. Zdecydowaliśmy podpalić pizzerie i spalić w niej springtrapa. Wyszliśmy poza budynek i Mike wyciągnął zapalniczkę z kieszeni.
   -To właśnie ten moment - spojrzał na mnie a na jego twarzy zagościł wielki uśmiech. -W końcu się go pozbędziemy.
Też się uśmiechnęłam. Była to naprawdę cudowna chwila. Chłopak odpalił zapalniczkę i podpalił pobliski krzak. Dom strachów po chwili zaczął się palić. Jedynym powodem, dla którego nie byliśmy w środku to to, że dzięki mnie Mike zdecydował się, że wraz ze mną pomoże reszcie zabłanych duszy dojść do nieba. Udało mi się przekonać go, że śmierć jego młodszego brata ani nic innego co się stało w rodzinie to nie jest jego wina. Staliśmy przy palącej się restauracji patrząc jak płomienie liżą ściany budynku. Nagle usłyszeliśmy pisk. Ale nie pisk człowieka. Był to pisk urządzenia. Pisk alarmów przeciwpożarowych.
   -Czy w budynku były czujniki przeciwpożarowe? - spytałam a Mike zmarszczył brwi.
   -O boże były - chłopak zaczął się śmiać z naszej porażki, która naprawdę była śmieszna.
Po chwili usłyszeliśmy syreny straży pożarnej. Popatrzyłam na chłopaka a ten szybko na mnie. Uciekłam za najbliższy budynek i zostawiłam tam ciało marionetki. Szybko do nich podleciałam. Wiedziałam, że mnie nie mogą zobaczyć. Usłyszałam rozmowę pomiędzy chłopakiem a jednym ze strażaków.
   -Proszę pana co się stało? - spytał starszy strażak.
   -Nie mam pojęcia! - skłamał Afton, co jak co ale był naprawdę w tym dobry- dopiero co przyszedłem na moją nocną zmianę, wchodzę do budynku i nagle poczułem dym. Wyszedłem chcąc sprawdzić czy wszystko w porządku z licznikami gazu a tu widzę takie coś.
   -To naprawdę dobrze, ze pan wyszedł. Proszę podać Imię i nazwisko.
   -Michael Afton - strażak popatrzył na chłopaka i lekko się skrzywił ale nic nie powiedział.
Ludzie z najbliższych okien zaczęli włączać światła i wyglądać przez okna chcąc sprawdzić co się dzieje i czy wszystko jest pod kontrolą. No niestety ale było. Springtrap najprawdopodobniej nadal żyje. Plan się nie powiódł. Gdy strażacy ugasili już pożar, a ludzie zdążyli się z biec pod budynek i po zadawać milion pytań to adrenalina lekko zanikła. Po chwili przyjechał duży biały samochód. Wysiadł z niej wysoki mężczyzna ubrany w zieloną koszule nocną i dżinsy. Włosy miał koloru ciemno czarnego co było naprawdę widoczne w od blasku księżyca.
   -Mike! - krzyknął i podbiegł do chłopaka gdy tylko to zobaczył - Jak dobrze, ze żyjesz! Nie wiersz nawet jak ciężko znaleźć strażnika nocnego do takiego miejsca.
   -No żyje żyje - odpowiedział Michael a mężczyzna go mocno przytulił. Chłopak się skrzywił.
   -Nawet nie wiesz jak to będzie dobrze teraz wyglądało! Jeszcze mrocznej - mężczyzna prawie płakał ze szczęścia
   -Super super mam wracać? - Mike popatrzył w stronę budynków, za którymi znajdowało się moje ciało.
   -No oczywiście! Chyba, ze nie chcesz dostać pieniędzy - zaśmiał się mężczyzna.
Michael wszedł do środka. Gdy nie było już nikogo przed restauracja poleciałam po moje ciało i weszłam szybko do domu strachów. Poszłam do biura chłopaka i zauważyłam tam springtrapa przykładającego nóż to szyi chłopaka.
   -Oooh, Mike zobacz kto przyszedł! - zaśmiał się mężczyzna - twoja przyjaciółka!!! Napewno cię uwolni z objęć takiego dobrego mordercy.
   -William wcale nie jesteś dobrym mordercą - powiedziałam spokojnie. -Wręcz przeciwnie.
   -Oh tak? - Springtrap popatrzył na mnie ze zdumieniem a Mike popatrzył na mnie z przerażeniem. -To wymień przykład dlaczego niby nie.
   -Dobrze wymienię ci nawet kilka - zdenerwowałam się - po pierwsze tak bardzo bałeś się tych małych dusz dzieci, ze postanowiłeś sam rozmontować animatroniki i je uwolnić. Ale ups nie udało Ci się. Zatrzasnąłeś się przez nie w stroju króliczka, którym je mordowałeś. I to jest właśnie drugi powód. Trzeci to taki, ze zamiast przemyśleć po śmierci syna co robisz to zrobiłeś ten swój cyrk, w którym ci zginęła córeczka. Ojejku teraz został ci tylko synek, którego i tak nienawidzisz, a to dlaczego? Bo włożył głowę twojego syna do TWOJEGO animatronika.
-To Henry je stworzył - springtrap mi przerwał - dlatego właśnie zabiłem ciebie. Ale naprawdę ładnie podałaś przykłady teraz powiem ci coś o tobie - mężczyzna odrzucił chłopaka na bok. - Po pierwsze byłaś taka głupia, że blagalaś mnie o życie. To było śmieszne i to aż za bardzo. Jesteś beznadziejna, same animatroniki tak mówiły, po co dawałaś ich dusze do animatroników? -z każdym słowem potwór zbliżał się do mnie.
Zaczęłam chichotać. Jego głos brzmiał naprawdę śmiesznie gdy się zdenerwuje. Wymawiał słowa jeszcze z większą trudnością niż wcześniej. Popatrzyłam na Mike'a, patrzył on ten z nadzieją na zegarek, a gdy zauważył mój wzrok to zachęcał mnie do dalszej rozmowy. Zaczęłam się przezywać ze springtrapem. Po kilkunastu naprawdę długich minutach wybiła szósta. Usłyszeliśmy jak zegarek na biurku gra melodie. Springtrap popatrzył na syna.
   -Wiedz, ze zaniedługo z tobą skończę i też bedziesz duszą blakajacą się po świecie tak jak ona - mężczyzna pokazał na mnie palcem a potem wyszedł.
   -Naprawdę ci dziękuję - powiedział chłopak i rzucił się w moje ramiona - tu nie jest bezpiecznie wraz z nim, może przyszła byś do mojego domu?
   -Bardzo chętnie.
Wspólnie wyszliśmy z placówki i pojechalismy autem do domu chłopaka. Budynek był niski, pomalowany na jasno zielony. Gdy weszliśmy do niebieskiego pokoju od razu zauważyłam starą kanapę a przed nią telewizor. Mike chyba chciał mi to zaproponować od dawna ponieważ w rogu stało pudełko. Moje stare pudełko. Gdy chłopak zauważył, ze na nie patrzę to się uśmiechnął.
   - Gdy zamknięto pierwsza pizzerie poszedłem tam i wziąłem wszystkie najcenniejsze rzeczy. - popatrzył na szafki, które były wypełnione różnymi rzeczami, które idealnie pamiętałam ze starej pizzerii.
Podbiegłam szybko do pudełka i do niego weszłam. Tak, to było moje pudełko. Melodyjka nadal w nim grała. Pożegnałam się z Mike'm i zasnęłam.
________________________
1439 słów
ekstra

Przecież umarłam~ FNaFWhere stories live. Discover now