Rozdział 10- 30 lat.

48 7 1
                                    

Siedziałam sobie jako dusza na ławce. Zauważyłam, że obok kosza leży gazeta. Wzięłam ją do reki i zaczęłam czytać. "Dom Strachów: Fazbear Frights!
Właściciele szykują się do wystraszenia was na amen poprzez nową atrakcję nawiązując do nie odkrytych dotąd sekretów Pizzerii Freddy'ego Fazbeara. Dzięki wyposażeniu w autentyczne relikty z tamtej pizzerii sprzed dekad ten nowy przybytek niewątpliwie wywoła z waszego dzieciństwa to, co było najstraszniejsze!". 30 lat. 30 lat po zamknięciu Freddy Fazbear's Pizza, wydarzenia, które miały tam miejsce stały się niczym innym niż plotką i nie za przyjemnym wspomnieniem. Zdziwiło mnie to, że właściciele tego całego "Fazbear's Fright" byli, aż tak bardzo zdeterminowani aby ożywić legendę, oraz sprawić aby doświadczenie klientów było tak autentyczne jak tylko możliwie. Postanowiłam, że tam pójdę i sprawdzę co to jest. Skoro to cos związanego z freddym fazbearem to musza być tam jakieś animatroniki. W nocy więc wkradłam się do tego miejsca. Było tam bardzo zielono, przez zgniliznę, która było widać na prawie każdej ścianie budynku. W powietrzu unosił się bardzo nie przyjemny zapach. Zaczęłam chodzić po korytarzach i nagle przypomniałam sobie o Aftonie. Poszłam albo raczej pobiegłam do pokoju, w którym się zatrzasnął. Nie było go tam. Przeraziłam się. Zaczęłam go szukać po całym tym miejscu aż w końcu go zauważyłam. Stałam za nim. Był odwrócony do mnie tyłem. Przez upływ czasu jego kostium stał się ciemno zielony, można było też na nim zobaczyć liczne pęknięcia i braki ukazujące endoszkielet oraz resztki rozkładającego się ciała. Jego tułów tak samo jak reszta ciała był postrzępiony, wystające z niego masa pojedynczych kabli wyglądały jakby mogły kogoś bardzo łatwo zranić. Nagle się odwrócił w moja stronę i popatrzył prosto na mnie. Próbowałam się nie zaśmiać. Na brzuchu miał ciemniejsze akcenty z szeroką luką przez którą widać wnętrzności postaci. Nie był to za przyjemny widok. Dolna część tułowia była częściowo pozbawiona materiału przez co widoczne były spore fragmenty środka kostiumu. Na górnej części znajduje się pojedynczy czarny guzik. Całe jego ręce i nogi były poszarpane, oraz posiadały dziury odkrywają części endoszkieletu i resztek organów. Na jego głowie znajdowała się para króliczych uszu, z czego jedno było w połowie ułamane. Zauważyłam też, że jego szczęka posiada ciemne i zniszczone zęby.
   -Rozpoznaje cię, ale się ciebie nie boję. Już nie, Panie Afton. - powiedziałam z  uśmiechem.
   -Już nie jestem Afton. Nazywam się Springtrap - powiedział ochrypłym głosem z lekkimi trudnościami.
   -Dla mnie zawsze będziesz Aftonem - odpowiedziałam - jak tam, zabiłeś jakieś dzieci od czasu zatrzęsienia?
   -Nie - jego ślepia popatrzyły w ziemię. - Ale na pewno to jeszcze zrobię.
   -Powodzenia, nie czuje jakbyś był do tego w stanie. - zaśmiałam się głośno. - wyglądasz jakby chciał mnie teraz zabić, no ale ups, zrobiłeś to już wiele lat temu.
   -Bardzo śmieszne - odpowiedział ale w jego głosie jednak usłyszałam lekki śmiech.
Oboje usłyszeliśmy głos balloon boya. Springtrap ruszył w stronę, z której przybył głos.
   -Wiesz właśnie idę zabić nocnego strażnika, który tu stróżuje. Życz mi powodzenia.
   -Nie masz prawa tego zrobić. - krzyknęłam do niego aby mnie jeszcze zdążył usłyszeć.
Musiałam znaleźć strażnika pierwsza. Wiedziałam, że strażnik nie brzmi jak balloon boy, więc nawet nie szłam w stronę, z której wydobywał się dźwięk. Poszłam za to w przeciwnym kierunku. Po chwili dotarłam do biura. Zauważyłam na krześle mężczyznę, musiał to być stróż nocny. Tylko, że wyglądał trochę dziwnie. Jego skóra była fioletowa i wydawała wrażenie jakby lekko zgnita. Ubrany był w fioletowa koszule przez co zdawało się to jeszcze bardziej dziwniejsze. Był łysy ale nie wyglądał jakby się sciął. Wyglądał jakby włosy mu wypadły z głowy. Zamiast zwykłych oczu miał białe źrenice i czarne bialka zamiast białych. Zaciekawiła mnie jego osoba.
   -Hej - powiedziałam a ten popatrzył na mnie.
   -He- JEZUS CO SIĘ DZIEJE - zaczął krzyczeć i rozglądać się po pokoju.
Po kilku sekundach przestał i popatrzył po pokoju.
   -DLACZEGO MNIE NAWIEDZIŁAŚ - krzyknął
   -Chyba nie możesz na mnie patrzeć - mój spokojny głos go zdziwił- jak masz na imię?
   -Masz zamiar mnie zabić prawda? -spytał ze śmiechem - tak jak ten zielony potwór?
   -Nie, odpowiesz mi na pytanie? - patrzyłam na niego lecz chłopak starał się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego.
   - Jestem Mike - powiedział po chwili - Mike Afton.
   -AFTON? - Zdziwiłam się. Mike. To on. To starszy brat moim przyjaciół, których miałam za życia To on zabił Evana.
   -Co? Znasz mnie skądś? -spytał zdziwiony
   -Mike, pamiętasz przyjaciółkę twojego brata?
   -Elizabeth?
   -Nie
   -A, Charlie? A ty skąd ją niby znasz przecież jesteś tylko robotem.
   -Wiedziałeś, że w animatronikach mogą być dusze? - chłopak się skrzywił na moje pytanie.
   -Niestety ale tak
   - No właśnie
   -CZEKAJ, CHARLIE? - Chłopak popatrzył na mnie co skutkowało kolejnymi kilkoma sekundami krzyku. Rozbawiło mnie to.
Nagle do pokoju wszedł springtrap.
   -Hejkaa - uśmiechnął się gdy zobaczył swojego syna oddalajacego się od niego. - przyszedłem tu kogoś zabić ale widzę, że jest możliwa tylko jedna opcja.
Popatrzyłam na niego. Rozgladnelam się po pokoju szukając jakiejś broni lub czegoś czym mogłabym mu przywalić ale bez skutku. Z braku jakiegokolwiek ataku w końcu zdecydowałam się zatrzymać go własnoręcznie.
   -To twój syn wiesz? - uśmiechnęłam się. W sumie to dlaczego na niego nie działają moje halucynacje, co? Jest jakiś inny czy coś?
   -Oj wiem, wiem. Dlatego chce go zabić. On zasługuje na najboleśniejsza śmierć jaka istnieje na świecie. - Springtrap aż zadrzal z gniewu
   -Chodzi ci o Evana, prawda? - spytał przestraszony chłopak.
   -Co się z nim stało? - zaciekawiłam się.
   -On, ten morderca włożył głowę mojego biednego dziecka do paszczy fredbeara. -  Ojciec był bliski krzyku. Zamurowało mnie. Wiedziałam, że mały Evan umarł ale nie wiedziałam w jaki sposób.
   -Tato, ja nie chciałem - chłopakowi na leciały łzy do oczu. - To był przypadek!
   -"To był przypadek"- mężczyzna przedrzeźnił syna. - Gdybyś się nie popisywał przed kolegami to by się nic nie stało. Boże, dlaczego muszę mieć taką rodzinę.
   -A ja dlaczego muszę mieć takiego okropnego przodka? - spytał chłopak - Mordercę dzieci.
   -I TY mi to wypominasz? - Springtrap popatrzył na Michaela. - TY?
   -Tato, zmieniłem się od tamtego czasu, naprawdę! - Mężczyzna spojrzał na niego z pogardą.
   -Mhm, ale i tak chętnie cię zabije - uśmiechnął się springtrap.
Nagle usłyszeliśmy trzask zamka. Ktoś wchodził. Wszyscy po patrzyliśmy szybko na zegar. Była 5:57. Springtrap ostatni raz popatrzył na swojego syna z nienawiścią i poszedł do pokoju, w którym zawsze stał. Chłopak popatrzył na mnie, znów zapominając o mojej "mocy". Po chwili podszedł do mnie i mnie przytulił. Było to dziwne uczucie. Jego fioletowa skóra była zgnita i nie za przyjemna w dotyku. Mimo tego odwzajemniłam uścisk. Postanowiłam go zapytać dlaczego jest w takim stanie.
   -Nie chce być nie grzeczna ale, co ci się stało? W sensie wiesz, że masz fioletową skórę.
   -Scooper.
   -Przepraszam, ale co? -nie zrozumiałam co właśnie do mnie powiedział. Chłopak westchnął.
   -Gdy pracowałem w " Circus Baby, Pizza world" animatroniki postanowiły, że użyją mojego ciała jako sposób ucieczki z tamtego miejsca. Oczywiście byłem tam na prośbę mojego ojca. - chłopak popatrzył gniewnie w stronę, w która odszedł springtrap i się lekko skrzywił- Miałem uwolnić dusze Elizabeth z Baby.
   -Czekaj to ona umarła? - przerwałam chłopakowi.
   -Noo.. Ojciec jej zakazywał podchodzić do robota ale mała naprawdę bardzo chciała. W końcu gdy ten był zajęty w swoim biurze, poszła do niej. Gdy ta stała obok Baby wystawiła ze swojego brzucha loda. Dla małej dziewczynki musiał naprawdę pysznie wyglądać. No i wyglądał. Ta go wziela a po chwili z brzucha robota wystawiły się wielkie szczypce, które ja złapały i wciągnęły do środka. - chłopak westchnął - no to, gdy ojciec się zatrzasnął w tym stroju to kazał mi pójść tam i ją uwolnić. Jednak dusze w robotach się zmowily i stworzyły jednego wielkiego animatronika bez skorupy. Nazywał się Ennard. Używając scoopera, czyli takiej jakby łyżki do lodów, wygarneli moje wnętrzności i weszli do mojego ciała.
   -Nie umarłeś? - zadziwiłam się.
   -Nie, ale też sam się dziwiłem - Michael przerwał na chwilę. - gdy łyżką wyrywali mi wnętrzności był na niej remnant. Wiesz co to?
   -Nie do końca - słyszałam o tym kiedyś. - ale ponoć się z animatronikow wylewalo.
   -Tak, Afton jak zabijał to wlewał w dzieci pełno tego. W siebie też wlał. Dlatego właśnie jeszcze żyje. Tak jak ja. - chłopak nie wydawał się z tego powodu zbyt szczęśliwy.
   -Jest jakiś sposób aby to przestalo działać?
   -Ciepło, gdy jest gorąco to moc remnantu zanika i można umrzeć. Wiem bo sam pragnę w końcu to zakończyć. - ostatnie zdanie chłopak powiedział szeptem.
   -Czyli jakbym podpaliła ten dom strachów to springtrap by zniknął? - poczułam w sobie mała iskierkę nadziei.
   -Chyba, no wiesz nigdy nie próbowałem - zaśmiał się chłopak na co też odpowiedziałam śmiechem.
Mike wstał pożegnał się ze mną i wyszedł z pokoju. Jego zmiana się skończyła. Usiadłam obok biurka zamyślona o planach pożaru. Dowidzenia springi :).
____________________________
1402 słowa yipeee

Przecież umarłam~ FNaFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz