Rozdział 4- Pomyślałam wtedy o nim.

99 4 0
                                    

Następnej nocy usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Zagluszaly moja kołysankę. Wyjrzałam z pudełka i zauważyłam tego dziwnego liska, do którego kiedyś włożyłam dziecko. Początkowo trochę się go przestraszyłam. Była nieprzyjemnie powyginana we wszystkie strony.
   -Hej- usłyszałam spośród szumow, które wydawała
   -Hej - odpowiedziałam - jak masz na imię?
   -Mangle, chciałabyś się może zaprzyjaźnić? - spytała
   -Chętnie
Zaczęliśmy rozmowę. Bardzo dobrze mi się z nią prowadziło konwersacje. Okazało się, że mangle jest bardzo dobrym przyjacielem... lub przyjaciółka. Mówiła, ze sama nie wie jaką ma płeć. Nie zdziwiło mnie to, wyglądała jak kobieta przez makijaż, który miała na twarzy ale jakoś mi to nie pasowało do jej stylu glosu. Można było twierdzić, że ma "dwa głosy". Jeden bardziej męski, który przewazal a drugi kobiecy, cichszy, można było powiedzieć, że był on " lżejszy". Usłyszeliśmy jakiś odgłos. Mangle spojrzała na drzwi potem na mnie i znów na drzwi. Wyszła nagle z pokoju. Rozśmieszyło mnie sposób w jaki chodziła. Fakt, miała trzy nogi. Zabawnie się poruszała, niby jak człowiek ale tak jakby miał on trzy nogi. Wpatrywałam się chwilę w drzwi, którymi wyszła. Nie bardzo się nad tym zastanawiając weszłam do pudełka. Melodii jednak nie było. Zaskoczyło mnie to. Niechętnie wyszłam na zewnątrz. Postanowiłam pochodzić po restauracji. Przeszłam obok sceny. Żadnego animatronika tam nie było. Kątem oka zauważyłam, że toy Bonnie idzie w lewą stronę. Po chwili zauważyłam Freddy'ego. Nie był on jednak toy'em. Wyglądał jakby był porzucony i zniszczony. Używany do części dla nowych animatroników. Kable gdzie nie gdzie wystawały mu z ciała i niebezpiecznie sterczały. Na głowie miał stary kapelusz a w swojej wielkiej łapie trzymał mikrofon, który najprawdopodobniej był tam przy twierdzony na stałe, i najpewniej tez nie działał. Wychodził on zza sceny. Zaciekawiło mnie to. Nie wiedziałam, że jest tam jakikolwiek pokój. Pod leciałam tam i weszłam do backstage'a. Byl tam cały komplet. Bonnie, Chica i oczywiście nasz ukochany Foxy. Najpierw zaczęłam się przyglądać Bonnie'mu. Nie miał on twarzy ani lewej ręki, na której miejscu sterczały kable. Wyglądało to tak jakby ktoś mu ją brutalnie oderwał. Na nogach miał gdzie nie gdzie dziury. Był ciemno fioletowy. Wyglądał na bardzo ale to bardzo brudnego. Mój wzrok przyciągnęła chica. Jej paszcza była rozwalona. Też wyglądała jakby ją ktoś brutalnie próbował rozmontować, lecz w tym przypadku temu komuś się nie udało. Nie miała dłoni. W tym miejscu wisiały jej kable. Również miała dziury. Jej futro było ciemno żółte, wyglądało o wiele starzej od tego, które miał Bonnie. Stała w t-posingu. Później popatrzyłam na Lisa. Miał jedno ucho obdarte z sierści. Został tylko szkielet ucha. Był on chyba najbardziej zepsuty z całej czwórki. Wszędzie gdzie się tylko nie popatrzy futro było obdarte. Od kolan w dół miał dosłownie sam endoszkeleton. Futro wyglądało na czerwone i szczerze, futro u niego było najlepsza rzeczą tutaj. Było ono najnowsze. Chociaż tak się zdawało. W miejscu prawej ręki miał hak. Był on naprawdę ostry. Jakbym jeszcze żyła i była małym dzieckiem taki hak by mnie raczej nie zachęcał. Wręcz by mnie przerażał i odciągał od tego animatrona. Gdy obejrzałam wszystkich wyszłam z backstage. Zauważyłam ten sam korytarz co kiedyś - wtedy kiedy jakiś człowiek mnie w nim zobaczył i święcił latarką. Poszłam w jego stronę i zauważyłam tam Freddy'ego. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, ze to nie on tylko jakiś pracownik w jego masce, który mieszał w systemie rozpoznawania twarzy toy bonniego. Było to śmieszne patrzeć jak Bonnie nieświadomie odchodzi. Zachichotałam. Po chwili gdy patrzyłam jak strażnik tymczasem miesza samemu Freddy'emu jego własną twarzą. Pomyślałam wtedy o nim. O mężczyźnie, który mnie brutalnie zabił. Mężczyźnie, któremu zaufałam. Zdenerwowałam się. Nie chciałam krzywdzić chłopaka. Wiedziałam, że to nie on, jednak w głębi duszy czułam wściekłość jakiej jeszcze nigdy nie czułam. Freddy sobie poszedł. Podeszłam do niego a ten pospiesznie ściągnął maskę i się skulił. Był gotowy ma śmierć. Nagle cała moja złość wyparowała. Teraz zamiast być zła na mężczyznę byłam wściekła ma siebie. Podeszłam do niego i ze złości na sama siebie go zabiłam. Chwile stałam nad jego ciałem i cała moja złość zaczęła zamieniać się w strach. O mój boże, co ja zrobiłam.. Uciekłam z powrotem do mojego pudełka modląc się aby muzyka już wróciła. Na Szczęście tak było. Weszłam do pudełka i zaczęłam się uspokajać w rytm melodii. Bardzo mi się podobała. Mój ojciec miał zegar, który wydawał bardzo podobną. Wspaniale wspomnienia. Mogłam siedzieć przy zegarze godzinami słuchając jego melodii.
___________________________
719 slow
Używam dla mangle ona/jej ponieważ jakoś lepiej mi się tak pisze. Pls nie bijcie

Przecież umarłam~ FNaFWhere stories live. Discover now