Wstęp

26 0 0
                                    

Gdzie ja w ogóle jestem?

Do miasta dotarłam krótko przed północą, już dawno temu gubiąc orientację. Nie jestem dobra w wędrówkach, dużo bardziej odpowiadały mi prace stacjonarne. Ewentualne wyprawy zawsze uwzględniały w zespole rolę nawigatora, kogoś, kto dobrze zna tereny i wie, jak ustalić obecne położenie. Nieoceniona umiejętność w obecnej rzeczywistości. Sytuacja była jednak podbramkowa, nie miałam wyjścia. Podjęcie tak desperackiej decyzji służyło zachowaniu honoru, a zapewne także życia.

Ruiny budynku, smutna pozostałość po czyjejś przeszłości. Nie znam ich historii i obecnej sytuacji. W gruncie rzeczy, nie ma to teraz znaczenia. To, co po sobie zostawili, zostało rozkradzione lub zakurzone przez pył upływającego czasu. Znajduję potłuczoną ramkę na zdjęcie na podłodze. W środku fotografia, już mocno podniszczona. Widać jednak dwie osoby, prawdopodobnie matkę i córkę. Ta pierwsza, kobieta około czterdziestki, o kasztanowych włosach i chyba zielonych oczach. Nie jestem pewna, bo fotografia jest dość wyblakła. Uśmiecha się, obejmując lewym ramieniem swoją nastoletnią córkę. Dziewczynka ma jednak rudawy odcień włosów, pewnie po ojcu. Jedynie uśmiech potwierdza, że dzieli wspólne geny z kobietą po swojej prawej stronie.

Odkładam ramkę bezpiecznie na zakurzony stolik. Czuję dziwną pustkę, która emanuje tępym bólem. Wydawać by się mogło, że człowiek z czasem przywyknie do warunków, w jakich się znajduje, nie wyklucza to jednak, że w momencie chwilowego oddechu, ciszy i krótkotrwałego „spokoju", pochyla się nad tragicznym losem ludzkości po wojnie.

Z trzewi wydobywa się ciche bulgotanie. Czas coś zjeść i przeszukać dom pod kątem zapasów. To będzie moje dzisiejsze schronienie, te smutne ruiny. Chcę od razu zasnąć i nie myśleć, co dalej. Nie wiem. Jestem zagubiona, nie mam celu. Nie przewidziałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Nagle nie mam przy sobie nikogo znajomego, jestem sama. Nienawidzą mnie. Ci, którzy do wczoraj mówili mi „dzień dobry", „jak się dzisiaj czujesz?" dzisiaj chętnie wpakowaliby mi kulkę w łeb.

W kuchni panuje ciemność, więc świecę latarką po szafkach i stole. Wszędzie są pustki, co nie jest zbyt zaskakujące. Choć dom stoi na uboczu, po tylu latach z pewnością przewinęło się przez niego sporo wędrowców. Gdy szukam bardziej wnikliwie, w końcu, w małej spiżarence na tyłach kuchni, wpada mi w rękę stara puszka mielonki. Uchowała się, bo prawdopodobnie ktoś przeszukujący to miejsce wcześniej strącił ją z półki i wpadła za stojący w rogu mop i blaszane wiadro. Po około godzinie jestem już bogatsza w pudełko ciastek Fancy Lads, które ktoś, być może łakoma córka dawnej właścicielki przybytku, ukryła za łóżkiem w swoim pokoju, a także opakowanie leków, które tym razem ktoś sprytnie umieścił w osuszonym zbiorniku na wodę w ubikacji.

Do snu rozkładam swój śpiwór, wcześniej zrolowany, tani materac, bardzo wysłużony, przewiązany skórzanym paskiem. Z plecaka wydobywam umyty wcześniej, zawinięty w gazetę mutowoc i kawałek zimnego pieczonego mięsa bramina, który pozostał po wczorajszym obiedzie. Musi mi to wystarczyć, na wyprawie rzadko kiedy można liczyć na porządny posiłek, a każdą ilość jedzenia należy podzielić tak, aby wyznaczone racje starczyły na jak najdłuższy okres, uwzględniając także, które z nich kiedy mogą ulec przedawnieniu i stać się niebezpieczną trucizną.

Dzień dobiega końca. Leżę na swoim posłaniu, a obok mnie mój plecak, elementy pancerza zabezpieczającego przed ewentualnymi ranami w razie ataku zwierzęcia czy bandyty, pistolet Beretta kaliber dziewięć milimetrów i zardzewiała, mała połamana łopata. To wszystko, co udało mi się w pośpiechu zabrać ze sobą. Cały mój dobytek, który musi pomóc mi przetrwać na pustkowiu. Być może wkrótce uda mi się znaleźć coś bardziej przydatnego, na razie jednak cieszę się tym, co mam. Wpatruję się w zniszczony sufit, wzrok mam pusty, obojętny. Doskonale odzwierciedla on mój stan psychiczny. Czuję całkowite odrętwienie, tonę w bagnie rozpaczy. Mój instynkt przetrwania krzyczy: „Walcz!", ale moja dusza szepcze: „Chcę umrzeć".

Fallout - AlternatywaWhere stories live. Discover now