Dlatego bardzo cieszyłam się i byłam ciekawa jakie to uczucie być na takich wakacjach. W wieku prawie 17 lat mogłam zaznać w końcu tego uczucia.

Wychodząc na dwór natknęłam się na ciocię, która widocznie mnie szukała, bo posłała mi wielki uśmiech na mój widok.

-Witaj kochanie. Gotowa na wyjazd? - przytuliła mnie mocno.

-Hej, tak - odpowiedziałam i także się w nią wtuliłam.

Madeline oderwała się ode mnie i objechała z góry na dół z wielkim wymalowanym uśmiechem na twarzy.

-Wyglądasz cudownie - skomentowała mój strój.

Ucieszona spojrzałam na materiał sukienki przejeżdżając po nim ręką. Cieszyło mnie to, że udało mi się ładnie ubrać, bo właśnie to planowałam. Chciałam się jak najbardziej wystroić, żeby zrobić dobre wrażenie na znajomych cioci.

Spięłam więc włosy włosy w gęstego koka i wypuściłam kilka podkręconych pejsów. Makijaż był delikatny, ale też widoczny. Zrobiłam swoją codzienną bazę, a rzęsy podkręciłam i wytuszowałam. Usta obrysowałam ciemniejszą konturówką i nałożyłam na nie jaśniejszy, błyszczący błyszczyk przez który zrobiło się trochę takie ombre, z czego byłam bardzo zadowolona. Nałożyłam na siebie kwiecistą sukienkę podkreślającą mój nie za duży biust i talię, a rozkloszowaną na dole. Może nie przepadałam za swoją figurą, ale to akurat mi się podobało. Na nogi nałożyłam różowe espadryle. Dodałam także kilka dodatków w postaci biżuterii.

-Wszyscy już są, więc zaraz będziemy jechać - oznajmiła blondynka.

Razem z nią ruszyłam w stronę bramy, gdzie stały dwa samochody przygotowane do wyjazdu. Oba były czarne i błyszczały w świetle słońca. Wyglądały na drogie, ale nie ma co się dziwić ludzie, którzy kręcili się wokół mnie byli właśnie tacy. Cholernie bogaci, nie znający smaku biedy.

Głośny śmiech uderzył we mnie, gdy byłam już nie daleko. Nie widziałam jednak nikogo. Cały czas kroczył u boku cioci. Connor minął nas w połowie drogi dziwnie się na mnie patrząc, a także był dziwnie zły. Przez te niedługo dwa miesiące poznałam jego humorki i znałam każdą minę. Teraz też byłam pewna, że coś mu jest. Może to dlatego, bo żałuję jednak, że z nami nie jedzie?

-Jesteśmy już w komplecie - wesoły i głośny głos Madeline wyrwał mnie z zamyśleń.

-Dzień Dobry - podnosiłam głowę grzecznie się witając.

Mój wzrok zatrzymał się pierwsze na starszym mężczyźnie ze świeżym zarostem, ubrany tak elegancko. Byłam przekonana, że skądś go kojarzyłam, ale przez to, że miał założone na nosie okulary przeciwsłoneczne nie byłam tego pewna.
Spojrzałam teraz na kobietę, która stała koło niego. Niska, czarnowłosa ubrana w długą czerwoną sukienkę w białe kropki. Uśmiechnęła się do mnie i wtedy zdałam sobie sprawę kto to jest. Damon i Rose Moore rodzice Nathana stali przede mną i za kilka minut miałam z nimi wyjechać na wakacje. Zszokowana rozglądnełam się dookoła. Nie dostrzegłam nigdzie bruneta. Jak bardzo się cieszyłam, że moja teoria okazała się prawdą. Nathan był pewnie na imprezie wczoraj i nie miał siły dziś gdzieś wyjeżdżać albo po prostu nie chciał.

Uśmiech od razu wkradł mi się na twarz i uczynił mnie wesołą. Te wakacje będą piękne. W końcu sobie odpocznę.

-Adele, pięknie wyglądasz - pochwaliła mnie Pani Moore.

-Dziekuję - odpowiedziałam grzecznie.

Jeszcze bardziej się ucieszyłam. Nie na darmo się starałam.

-Możemy już ruszać - oznajmił wujek przerywając rozmowę z Panem Moore.

-Tak, tak... - pokiwała głową ciocia - Tylko jeszcze wezmę z kuchni jedzenie na drogę - oznajmiła - A ty Adele wsiądź do tego samochodu najlepiej na miejsce pasażera, bo z tyłu jest dużo rzeczy  - wskazała palcem na czarnego Mercedesa.

Tylko z Elitą możesz przetrwać - ELITE #1 Where stories live. Discover now