40.

11.2K 342 210
                                    

°•Adele Scott•°

Stałam przed lustrem ubrana w elegancką, obcisłą, czarną sukienkę z małym dekoltem sięgającą do kolan. Normalnie dobrałabym do niej jakieś buty na wyższym obcasie, ale tak z gipsem to nie za bardzo. Zamiast tego na jedną stopę włożyłam czarnego espadryla, a na gapips naciągnęłam jakąś skarpetę (chciałam, żeby była elegancka, ale za bardzo się nie dało), żebym nie ubrudziła gipsu. Włosy związałam w niskiego koka. Dobrałam trochę biżuterii. Makijaż zrobiłam lekki, bo nie chciało mi się przesadzać.

Moim zdaniem wyglądałam dobrze. W sumie to jakoś nie musiałam się stroić, ale jednak to pogrzeb i wypadało by wyglądać odpowiednio.

Wcale nie musiało mnie tam być. Po pierwsze moja noga była w gipsie, no i trochę ciężko było mi się nią poruszać. Po drugie to w sumie nie była dla mnie kimś bliskim - rodziną, sąsiadem, przyjacielem, kimś kto był chociaż dla mnie i miły, kimś kogo dążyłam empatią. Amelie White było moim wrogiem - no w sumie to już nie, bo jej nie ma i raczej nie może mieć już nawet tego miana. Teraz jest w niebie, czyśćcu albo piekle. Obstawiam ostatnią opcję.

Teraz przedstawię powód dlaczego tam idę... Otóż Nathan idzie, bo jednak niby się przyjaźnili i było by głupio. No, a ja chcę go jakoś wspierać (w sumie to nie mam z czym, bo on się chyba jakoś nie przejmuje jej śmiercią, co nie?). Chcę z nim tam po prostu być, bo wiem, że on tego chce. Mówił mi, że nie lubi pogrzebów i czuje się na nich nieswojo. Ja jako jego dziewczyna będę przy nim. Już zawsze.

Tak bardzo cieszę się, że między nami okej. Starsznie mi go brakowało. Przy nim wszystko jest łatwiejsze. Chcę zbudować z nim jak najlepszy związek oparty na zaufaniu. Kocham go i nie chcę starcić.

Zabrałam spakowaną torebkę, a potem oczywiście kulę za nim zeszłam na dół. Za jakieś dziesięć minut miał po mnie przyjść Nathan, żebyśmy oboje pojechali do kościoła.

Kiedy wyszłam z windy udałam się do salonu, żeby usiąść i poczekać na kanapie. Nikogo nie widziałam ani nie słyszałam. Cała trójka Blacke'ów także się wybierała na pogrzeb. Pewnie jeszcze się przygotowywali.

Oparłam się o zagłówek sofy i zamknęłam oczy. Byłam zmęczona, ale nie jakoś tak strasznie bardzo. Dziś był piątek, więc jakoś mniej siedziałam na tych lekcjach przy komputerze, bo było dość luźno.

-Ooo Adele - usłyszałam radosny głos cio... Mamy?

Dzięki przeprowadzeniu rozmowy z Nathanem... Takiej drugiej, gdzie chciałam poznać jego szczerą opinię i w sumie to poznałam. Stwierdziłam, że powinna im wybaczyć i spróbować od nowa. Może będzie ciężko, ale się postaram.

Moi prawdziwi rodzice się ucieszyli jak usłyszeli, że chce im wybaczyć i dać szansę. Nie naciskali ani w ogóle nie oczekiwali, żebym od razu mówiła do nich "mamusiu", "tatusiu". Kazali mi mówić do siebie jak chcę.

-Ładnie wyglądasz - pochwaliłam blondynkę.

Ubrała się w grantowy garniturowy komplet. Pasował do niej idelanie. Jej blond włosy zostały spięte klamrą. Wyższe szpilki bardzo dobrze tu pasowały.

-Dziękuję - posłała mi uśmiech - Ty też ślicznie wyglądasz córeczko - rzuciła szczęśliwa, ale uśmiech szybko znikł jej z twarzy - Ojj przepraszam - zakłopotała się.

Nie rozumiałam jej reakcji, bo nic nie wspominałam o tym, że nie może tak do mnie mówić. Ja nie jestem gotowa, żeby jej tak od razu mówić, a jeśli ona jest to niech tak się do mnie zwraca. Jestem jej córką, więc mi to nie przeszkadza chociaż ciężko będzie mi się przyzywaić.

-Nie szkodzi... Możesz tak do mnie mówić. Nie przeszkadza mi to - zapewniłam.

Madeline poczuła się chyba lepiej, więc odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się radośnie.

Tylko z Elitą możesz przetrwać - ELITE #1 Onde histórias criam vida. Descubra agora