Rozdział 6 - Kłamca

Start from the beginning
                                    

Rozglądali się dookoła aż ich wzrok nie padł na gładką powierzchnię bez trawy na której wcześniej musiało coś stać co nie pozwało wszelakim roślinom tam mieszkać. Brązowowłosy zmarszczył brwi dopóki nie zrozumiał. Jego twarz gwałtownie pobladła, a kiedy spojrzał w bok na swoją siostrę dostrzegł jak powoli zaczynała się cofać do tyłu. Ich spojrzenia się spotkały, a nawet nie zauważyli, kiedy zaczęli przedzierać się poprzez gąszcz. Chłopak miał wrażenie jakby gałęzie drzew i ich korzenie jakby specjalnie utrudniały im drogę. Co chwila musiał hamować by nie wpaść na jakiegoś badyla centralnie nad jego twarzą lub by się nie potknąć, a patrząc kątem oka dostrzegał, że starsza też miała z tym problem.

Zawsze istniało prawdopodobieństwo, że jakiś nieświadomy jego historii turysta wywiózł go postanawiając go sprzedać nie wiedząc nawet na co się naraził. Może jakieś stwory z lasu się nim zajęły lub nawet pomylili miejsca go on stał jednak nie zamierzał ryzykować. Musiał wszystkich poinformować o tym, że tego trójkąta tam nie było i w związku z tym mogło grozić im wszystkim niebezpieczeństwo. Mogło grozić niebezpieczeństwo całemu światu. Potknął się wywracając i boleśnie obijając sobie górne kończyny jak i poczuł zadrapanie na policzku. Czapka z daszkiem spadła mu z głowy, a jego ubrania pobrudziły się od wilgotnej w tamtym miejscu ziemi. Szatynka chciała podejść mu pomóc jednak on nakazał jej biec dalej nie przejmując się nim. Po kilkunastu minutach znajdowali się przed Tajemniczą Chatą. Byli cali zdyszani, brudni i spoceni, a na ich policzkach jak i większości twarzy widniały czerwone plamy. Nie przejmując się tym jednak wmaszerowali do środka pewnym krokiem. Sklep był dzisiaj nieczynny więc tak właściwie nie powinno być w nim nikogo, zastali w nim Billa machającego miotłą i słuchającego muzyki jakiegoś zespołu. Zamiatał brud z podłogi w odpowiednie miejsce by potem wyrzucić go do śmietniczki jednak na dźwięk dzwonka zaprzestał odrywając się od pracy. Już chciał powiedzieć, że dzisiaj nieczynne, kiedy dostrzegł starszych od siebie Pinesów, a narzędzie wyleciało mu z ręki.

— Boże jak wy wyglądacie — to było pierwsze co usłyszeli z jego ust i z pewnością nie było to zbyt miłe. Zaraz się jednak poprawił czując, że było to niepoprawne. — Co się stało? Jakiś stwór was zaatakował? Pan Ford przecież miał umowę, że nikt z lasu nie skrzywdzi ludzi chyba, że oni nie sprowokują ich pierwsi. Sprowokowaliście ich? Jesteście ranni? — Zadawał pytania podchodząc jeszcze bliżej.

— Nie, nic nam nie jest. Gdzie są wujkowie? — Od razu zapytał najmłodszy z ich trójki.

— He? Chyba w kuchni. Ale co się stało? — Zadał jeszcze raz pytanie gdy go wyminęli. Zatrzymali się jednak widząc, że nie mogli go zostawić bez wyjaśnień. Zasłużył na nie.

— Pomnika Billa Cyferki nie ma na swoim miejscu — powiedział całkowicie poważnie, a blondyn nabrał więcej powietrza w płuca. Jego źrenice się rozszerzyły, a twarz pobladła.

— To niemożliwe. Musieliście pójść w złe miejsce-

— Może i tak, ale lepiej by było o tym poinformować — zwróciła uwagę Mabel.

— Nie siejmy paniki. Wiecie jak ludzie zareagują? — Zdawał się wpadać w jeszcze większy popłoch.

— Dlatego powiemy najpierw wujkom, a potem upewnimy się, że do wszystkich mieszkańców to dotarło. Muszą w końcu wiedzieć o czyhającym ich zagrożeniu. Zachowany trzeźwość umysłu, gorzej by było jakby dowiedzieli się przypadkiem. Nie bój się, już raz z nim walczyliśmy i pokonamy go znowu tym razem już na dobre pozbywając się tego wynaturzenia — zapewnił bliźniak po czym odwrócił się z siostrą w stronę wyjścia.

Chciał postawić krok przed siebie gdy poczuł jak nie znajduje swoją stopą podłoża. Był już pewny, że zaraz upadnie i nici będzie z jego dojrzałej postawy w oczach drugiego nastolatka kiedy otworzył oczy i zdał sobie, że jego postawę otacza niebieska otoczka, a żadna z jego kończyn nie dotyka paneli. Pisnął, a do tego dołączyła jego siostra nie wiedząc co się dzieje. Dipper jednak od razu zdał sobie sprawę z tego co tutaj zaszło. Wszędzie rozpoznałby taką energię. Odwrócił głowę z niedowierzaniem do tyłu wpatrując się w nastolatka z którym mieszkał już dobry kawałek czasu. Miał on rękę wyciągniętą w ich stronę z zaciśniętą pięścią w której trzymał opaskę, która znajdowała się wcześniej na jego twarzy. Jego sylwetka również była otoczona niebieską poświatą jednak nogi twardo dotykały ziemi. Jego jeden oko było całe żółte tam gdzie powinna być biała i żółć zajmowała też miejsce tęczówki zlewając się w jedno. Jego źrenica natomiast była jak u kota, a na jego twarzy malował się cień desperacji.

Mason zrozumiał choć nie chciał zrozumieć. To ten z którym jadał śniadania, dzielił dom oraz z którym miał tych samych znajomych był ich wrogiem. Ten sam z którym rozmawiał, zagrał raz w szachy i którego wszyscy dookoła uwielbiali. To on był Billem Cyferką, kimś kto dawno powinien być dawny, a już na pewno nie występować w ludzkiej formie.

New life || Billdip ||Where stories live. Discover now