Ostatni dzień wakacji

302 24 33
                                    

Patrzyłam, jak Sebastian cofa się w spowitą cieniem kuchnię. Wciąż wstrzymywałam oddech, opierając plecami o ścianę. Chłód, który czułam przez materiał sukni, działał na mnie trzeźwiąco. Moje serce biło głośno, niczym dzwony zwiastujące katastrofę. Zdawało mi się, iż słyszało je całe Feldroft.

Staliśmy naprzeciwko siebie, obydwoje skryci w mroku, a między nami unosiła się łuna jasnego, księżycowego światła. Sebastian źle zinterpretował moje słowa, choć sama nie wiedziałam do końca jak wyrazić to, co mam teraz w głowie. Chciałam, by podszedł jak najbliżej mnie, lecz jednocześnie bałam się tej bliskości. Czy ma to sens?

Starałam się zgromadzić w sobie całą siłę, by postąpić kroku naprzód, lecz nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Wiedziałam, iż był to najlepszy moment, by wyrazić swoje uczucia, nawet kosztem przyjaźni, którą razem zbudowaliśmy. W innym wypadku te emocje zawładną moim umysłem i rozsadzą od środka.

Rusz się, Aileen, ty głupia dziewucho, przeklęłam się w myślach.

- W takim razie, życzę sobie... - odchrząknęłam, próbując uspokoić drżenie własnego głosu. Zmusiłam swoje ciało, by ruszyło naprzód. - Życzę sobie żebyś podszedł bliżej.

Obawiałam się wahania z jego strony, lecz wyłonił się z mroku niemalże natychmiast, stając ze mną twarzą w twarz. Uniosłam głowę, by móc patrzeć Sebastianowi prosto w oczy. W jego spojrzeniu malowała się emocja, której jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam.

Sallow bez słowa ujął moje dłonie, po czym przyłożył je do swojej klatki piersiowej. Jego serce biło omal tak szybko jak moje, głośno dudniąc. Cóż powinnam teraz zrobić? Powiedzieć? Miałam ochotę uciec przed tymi niesfornymi uczuciami, lecz nie mogłam oderwać się od tego hipnotyzującego wzroku.

- Aileen, wystarczy, że poprosisz – szepnął łagodnie, pochylając tak, by nasze czoła się stykały. Przymknęłam oczy.

- Proszę – westchnęłam, a Sebastian uniósł moje dłonie i przyłożył do swoich ust, składając na nich delikatny pocałunek.

- Och, Leen – poczułam, jak nogi uginają się pod ciężarem jego spojrzenia. - Gdyby nasza rzeczywistość wyglądała inaczej, to podczas pierwszej wizyty w Hogsmeade wypilibyśmy spokojnie kremowe piwo i spędzili miło czas na rozmowie o nas, naszych pasjach oraz marzeniach. W drodze powrotnej żartowalibyśmy, donośnie się śmiejąc i zajadając fasolki wszystkich smaków, a ja odprowadziłbym cię pod same drzwi dormitorium, by spytać czy następnego dnia po zajęciach nie zechciałabyś pójść pospacerować po błoniach. Rozłożylibyśmy koc nad jeziorem, aby spędzić resztę popołudnia na nauce, która oczywiście byłaby tylko pretekstem żeby na ciebie popatrzeć. Wiesz, iż tak zabawnie marszczysz brwi, kiedy pochłonie cię czytanie? - uśmiechnął się czule, kontynuując. - Zrywałbym dla ciebie kwiaty z ogrodów, zagadywał pod byle pretekstem i podrzucał do torby czekoladowe żaby. Robiłbym tak codziennie, aż zobaczyłabyś we mnie kogoś więcej niż jedynie przyjaciela. Gdyby tylko nasze życie było jak baśń, a los okazał się mniej okrutny.

Z każdym słowem czułam jak moje serce przyspiesza, choć myślałam, iż nie jest możliwe, aby biło jeszcze szybciej. Policzki rozpaliły się do czerwoności, oczy zaszkliły, a palce mocniej zacisnęły się na dłoniach Sebastiana. Wydawało mi się, że jestem przygotowana dosłownie na wszystko, lecz to, co usłyszałam całkowicie wykraczało poza moją wyobraźnię.

- Ja... - zaczęłam, na próżno szukając odpowiednich słów. Do tej pory zawsze wiedziałam co powiedzieć, lecz teraz głos ugrzązł mi w gardle, a myśli rozpierzchły po kątach, zostawiając w głowie jedynie szum mowy Sebastiana. Wpatrywał się we mnie wyczekująco.

Zamiast cokolwiek mówić złapałam go za koszulę, przyciągając do siebie. Wspięłam się na palce, by nasze usta mogły się odnaleźć oraz złączyć po tak długim, bolesnym roku. Sebastian objął mnie rękami w talii, przyciskając mocniej do siebie. Oddał pocałunek z tak wielką tęsknotą, że w tamtej chwili rozpłynęłam się z zatracenia. Spodziewałam się delikatnego, uprzejmego muśnięcia, lecz zamiast tego otrzymałam prawdziwą mieszaninę żaru i pragnienia. Smakował miętowymi cukierkami, pachniał niczym letni deszcz, a jego dotyk dosłownie palił mnie przez materiał sukni. Wsunęłam palce w burzę kasztanowych włosów Sebastiana, na co ten wydał z siebie delikatny pomruk, od którego zamrowiło mnie całe ciało.

Szmaragd i błękit - 1 - Wakacje | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now