Jak poznałam Ominisa Gaunta

255 22 23
                                    

Oparłam się plecami o płot i omiotłam spojrzeniem ogród za domem, szacując wykonaną pracę. Opieliłam z chwastów większą część ziemi, podlałam grządki oraz posadziłam sadzonki, które dostałam od Puchonki Lenory Everleigh przed zakończeniem roku. Cały trud poczyniłam własnymi rękami w typowy mugolski sposób, nieustannie rozpamiętując niedzielne spotkanie z Matildą Weasley.

- Otrzymałam ostatnio kilka sów z Ministerstwa - wyznała nieco konspiracyjnym tonem, popijając popołudniową herbatę. - Podobno były pewne nieścisłości związane ze śledztwem w sprawie Ranroka.

Ze stresu zacisnęłam mimowolnie pięści, gniotąc materiał spódnicy. Bałam się tego, co mogę usłyszeć.

- Na szczęście chcieli jedynie żebym po raz trzydziesty szósty potwierdziła swoją wersję wydarzeń, by mogli zamknąć sprawę - przewróciła oczami, widocznie rozdrażniona. - Możesz już odetchnąć, Aileen. Nikt nie powiąże cię z tym, co wydarzyło się pod Hogwartem. Ministerstwo nie wie ani o twojej obecności tam, ani o niezwykłym darze.

W tamtym momencie poczułam tak wielką ulgę, że miałam ochotę wyściskać profesor Weasley. Wspólnie z innymi nauczycielami uzgodnili, że lepiej będzie jeśli nikt nie dowie się o moim udziale w całym incydencie. Bardzo mi to odpowiadało, ponieważ ani nie miałam ochoty brać udziału w przesłuchiwaniach w Ministerstwie Magii, ani tym bardziej nosić miana kogoś w rodzaju bohaterki.

Podskoczyłam, słysząc stukanie do drzwi frontowych. Wychyliłam głową za płot, aby zobaczyć któż to okazał się być niespodziewanym gościem.

- Ominis! - wykrzyknęłam radośnie na widok znajomej twarzy.

Młody Gaunt zmarszczył brwi, próbując namierzyć dźwięk mojego głosu.

- Wiem, że przybyłem nieco wcześniej niż się umawialiśmy. Czy jestem nie w porę? - spytał, a ja zrozumiałam, że chciał jedynie upewnić się czy będziemy mogli swobodnie porozmawiać.

- Skądże, masz jak zwykle idealne wyczucie czasu - zapewniłam, przeskakując niski płot. Praktycznie podbiegłam do przyjaciela, jednak raptownie się przed nim zatrzymałam, nie wiedząc jak powinnam go przywitać.

- Nie wstydź się - powiedział z lekkim uśmiechem, rozkładając ręce. Niewiele myśląc odwzajemniłam gest i przytuliłam go mocno, głęboko wdychając znajomy zapach, który zawsze mnie uspokajał.

~***~

To był środek października, gdy razem z Sebastianem i Ominisem utknęliśmy w Pokoju Życzeń na całą noc. Wszystko zaczęło się od tego, że razem z Sallowem postanowiliśmy wkraść się do szkolnej kuchni. Ominięcie prefektów, plotkujących na jednym z korytarzy, poszłoby nam śpiewająco, gdyż opanowaliśmy zaklęcie kameleona do perfekcji. Niestety podczas skradania się niechcący nadepnęłam przyjacielowi na jego szatę. Ten stracił równowagę, poleciał do przodu i wpadł na zabytkową wazę, strącając ją z wielkim hukiem z podestu. Zaklęcie kameleona opadło, a oczy zdziwionych prefektów zwróciły się w naszą stronę.

- W nogi - rzucił szybko, startując do biegu. Niewiele myśląc popędziłam za nim, słysząc za plecami krzyki starszych kolegów.

Prefekci, mimo iż zostawali w tyle, nie chcieli dać za wygraną, a nawet w międzyczasie dołączył do nich Irytek, któremu uprzykrzanie życia uczniom sprawiało niemałą satysfakcję.

- Na Merlina, muszę popracować nad kondycją - wydyszał Sebastian, wykonując nagły skręt w korytarz po swojej lewej stronie.

Tuż za rogiem znajdował się Ominis, którego przyjaciel dosłownie powalił na ziemię.

Szmaragd i błękit - 1 - Wakacje | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now