Próby, ciastka z miodem i herbata wylana na Ominisa

181 17 19
                                    

Opadłam z wycieńczenia na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Od dobrych dwóch godzin razem z Ominisem ślęczeliśmy nad notatkami potężnej czarownicy, Izydory Morganach. Młody Gaunt początkowo zabronił mi używania starożytnej magii kosztem swojego zdrowia, lecz dość szybko zmienił zdanie. Ślizgon był jedyną osobą, która mogła pomóc mi w opanowaniu i zrozumieniu tej arkany mocy. Chronił ten sekret zupełnie jak swój własny, a ponadto wiedział kiedy oraz jak mnie zatrzymać, bym nie przekroczyła granicy swoich możliwości.

- Zróbmy sobie przerwę – zaproponował Ominis spokojnym tonem. Siedział naprzeciwko mnie, przy stole w domu Sallow i nawet jego uśmiech mówił skończmy już na dziś.

- Czuję, że jestem tak blisko, zupełnie jakbym już miała rozwiązanie, lecz go nie zauważała – rzuciłam bardziej do siebie, niż do niego. Omiotłam wzrokiem rozrzucone po stoliku kartki pokryte drobnym, pochyłym pismem Izydory. Znałam je na pamięć, a wciąż ogarniało mnie wrażenie, że coś mi umyka.

- Izydora umieszczała uczucia w specjalnych słojach, lecz nie mam pojęcia jak tego dokonywała – kontynuowałam. - Ale tutaj chodzi o bóle cielesne, nie mentalne, więc może wszystko polega na tym, że potrzebujemy właśnie drugiego ciała.

- Aileen – powiedział łagodnie, wyrywając mnie z letargu. Podniosłam spojrzenie na Ominisa, który wpatrywał się we mnie zamglonymi oczami. - Zjedz ciastko – zaoferował.

Westchnęłam, biorąc kęs kruchego ciasteczka z miodem, które przyniósł dziś po południu.

- Dziękuję, są pyszne – powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Anne je upiekła – rzekł niespodziewanie, na co omal się nie zakrztusiłam.

Ominis zaoferował, że bardzo chętnie będzie się ze mną spotykał i pomagał, lecz jedynym warunkiem było nierozmawianie o Anne, gdyż sobie tego nie życzyła. Skoro teraz wspomniał jej imię, to czy możliwe, że powoli zmienia zdanie?

- Podziękuj jej – odpowiedziałam, siląc się na spokojny ton z dość marnym skutkiem. Zamilkliśmy na chwilę, każde pogrążone w swoich myślach.

- Wiesz – zaczęłam nieśmiało. - Zbliżają się urodziny Sebastiana, a co za tym idzie...

- Nie – urwał gwałtownie, na co aż podskoczyłam. Gaunt westchnął lekko, łagodniejąc. - Nie mogę wypowiadać się za Anne – wyjaśnił.

- Ale możesz za siebie, Ominis – wyciągnęłam rękę i nakryłam dłoń przyjaciela swoją, delikatnie ściskając. - Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, od samego dzieciństwa. Pomów z nim, proszę. Skoro mi dałeś szansę, daj ją również Sebastianowi.

Przyjaciel milczał przez moment, pochłonięty myślami. Wybaczenie nie było błahą sprawą, wszak obydwoje nieraz zawiedliśmy jego zaufanie. Brnęliśmy w czarną magię, wiedząc co o tym myśli. Wykorzystaliśmy do otwarcie skryptorium Salazara Slytherina, choć nie chciał mieć nic wspólnego z tą częścią swojego pochodzenia. Ominis o złotym sercu, jak zaczęłam go nazywać, wykazywał się największym rozsądkiem i pilnował nas, byśmy nie wpadli w jeszcze większe tarapaty.

Po chwili męczącej ciszy Gaunt wyciągnął wolną rękę, by skryć moją dłoń w przyjacielskim uścisku. Uśmiechnął się łagodnie, pełny szczerości i byłam pewna, że gdyby tylko mógł, to patrzyłby mi teraz prosto w oczy.

- Dobrze – skinął delikatnie głową, a moje serce niemalże wywinęło fikołka z radości.

- W takim razie powinniśmy... - nie zdążyłam dokończyć myśli, gdyż w tym samym momencie drzwi wejściowe trzasnęły z hukiem, a my podskoczyliśmy zaskoczeni.

Szmaragd i błękit - 1 - Wakacje | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now