Możliwość widzenia

166 16 16
                                    

Spotkania z Ominisem stały się niemalże tradycją. Odwiedzał Feldroft dwa razy w tygodniu, by wspólnie poślęczeć nad zapiskami Izydory Morganach oraz sporządzonymi razem ze mną notatkami. Nasze starania nie przynosiły jednak zamierzonych efektów. Jedyne co mogłam zrobić, to oddać Gauntowi swój wzrok, lecz wciąż potrzebny był do tego kontakt fizyczny. Próbowałam przenieść jego brak możliwości widzenia do naczynia, tak jak robiła to moja poprzedniczka, jednak nie miałam odpowiedniego, goblińskiego narzędzia. Sprawdzaliśmy również możliwość przerzucenia na szmacianą kukłę, wciąż bez efektów.

Bezustannie męczyły mnie myśli, iż będziemy potrzebowali żywego stworzenia. Nie wypowiedziałam jednak tego na głos, gdyż wiem, że podzielamy zdanie w tej kwestii.

- Uważasz, że jestem przystojny? - spytał Ominis.

Poprosił, bym pokazała jego odbicie w lustrze i z wielką chęcią spełniłam jego życzenie. Każdy zasługiwał żeby wiedzieć, jak wygląda. Zamyśliłam się, przywołując w myślach obraz przyjaciela, gdyż w tamtej chwili to on miał moją zdolność widzenia.

- Zdecydowanie tak – powiedziałam pewnie. - Masz naprawdę ładny uśmiech, bardzo przyjazny i przyjemny dla oka, a jasne włosy oraz cera dodają ci anielskiego uroku – wyjaśniłam.

- A co uważasz o Sebastianie? - spytał niespodziewanie, na co delikatnie podskoczyłam z zaskoczenia.

Co takiego mogłam sądzić? Za każdym razem, kiedy mój umysł nawiedzały jakiekolwiek myśli, dotyczące wyglądu lub charakteru Sebastiana, przepędzałam je w nicość. Sama nie wiem czy robiłam to może ze strachu, czy z zażenowania własnymi przemyśleniami, jednak zastanawianie się nad tym dosłownie sprawiało mi ból. O Ominisie jednak potrafiłam powiedzieć tyle dobrych rzeczy. Co różniło ich na tyle, że o jednym byłam w stanie myśleć w ten sposób, a o drugim nie?

- Cóż – zaczęłam, spuszczając głowę w dół. - Obiektywnie rzecz biorąc można tak powiedzieć – odpowiedziałam dyplomatycznie.

- A subiektywnie? Nie ma w nim nic, co mogłoby się podobać tobie? - dopytywał, a ja dałabym głowę, że w jego głosie brzmiała delikatnie żartobliwa nuta. Ubolewałam, iż nie mogłam widzieć jego twarzy.

Za to mogłam dostrzec twarz Sebastiana w swoich myślach.

- Ma bardzo ładne piegi – powiedziałam po chwili myślenia.

Ominis delikatnie wypuścił moją dłoń z uścisku, oddając możliwość widzenia. Żałowałam, że to zrobił, bowiem ujrzałam w lustrze swoją zaczerwienioną wstydem twarz.

~***~

Po powrocie z Trzech Mioteł zastałem Ominisa, który naturalnie jak to miał już w zwyczaju, czekał na moja przyjście. Plan odwiedzin zawsze wyglądał tak samo, gdyż najpierw pracował z Aileen, a potem jedliśmy we trójkę wczesną kolację, spędzając resztę dnia na rozmowie. Lubiłem jego wizyty, jednak wciąż doskwierał mi fakt, że Leen wolała jego jako powiernika swoich tajemnic.

Czy powinienem się temu dziwić?

Z jednej strony potrafiłem niejako to zrozumieć. Ominis był osobą, którą mogła uzdrowić, więc naturalnym było, że zwróciła się o pomoc właśnie do niego. Wyróżniał go również zdrowy rozsądek. Zawsze wiedział kiedy powiedzieć stop, czego nie mogłem powiedzieć o naszej dwójce.

W tym samym czasie jednak wciąż czułem ukłucie w sercu na myśl, że zostałem wykluczony z ich badań. Starożytna magia stała się czymś, co łączyło tylko ich. Mały sekret, który wspólnie skrywali i chowali przed światem. Nawet kiedy wyjawili mi prawdę, to wciąż ukrywali szczegóły, niechętni by się nimi dzielić.

Szmaragd i błękit - 1 - Wakacje | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now