Dziwne losy Aileen Jones

195 19 23
                                    

Przerwa wakacyjna powoli dobiegała końca, a do nowego roku szkolnego pozostało jedynie trzynaście dni. Oznaczało to tylko dwa niedzielne spotkania u Matildy Weasley, z czego jedno z nich właśnie się odbywało. Tym razem również spędzałyśmy czas w gabinecie, choć horda Weasleyów powróciła do swojego domu, pozostawiając mieszkanie nauczycielki w niemalże nieznośnej ciszy. Siedziałyśmy po dwóch stronach dębowego biurka, a między nami leżał ułożony stos podręczników, których potrzebowałam na szósty rok.

- Większość z nich jest z drugiej ręki, lecz wciąż wyglądają na niemalże nietknięte – wyjaśniła profesor Weasley, gdy wzięłam do ręki jedną z nich.

Runy dla zaawansowanych, głosił napis na białej, twardej oprawie. Przesunęłam dłonią po wyżłobionych literach, po czym otworzyłam pierwszą stronę. W górnym, prawym rogu widniały inicjały, napisane równym, pochyłym pismem. E.A.L.

- Tę akurat Smyk znalazł w Pokoju życzeń. Pomyślał, że może być przydatna – dodała, popijając herbatę z eleganckiej filiżanki.

- Dziękuję, to bardzo miłe z pani strony – powiedziałam, obdarzając kobietę uprzejmym uśmiechem. Po śmierci profesora Figga to ona stała się moją mentorką, za co byłam ogromnie wdzięczna.

- Nie wahaj się poprosić, gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała. Zawsze możesz również powiadomić Smyka – odstawiła filiżankę na spodek, po czym posłała mi znaczące spojrzenie. - Pamiętaj, że żaden z nauczycieli w Hogwarcie nie wie o tym, iż zdecydowałaś zatrzymać starożytną moc. I nikt nie powinien się o tym dowiedzieć, a zwłaszcza profesor Black.

- To zrozumiałe – przytaknęłam, rozumiejąc powagę sytuacji, w jakiej się znalazłyśmy. Profesorowie, z wyjątkiem dyrektora, pomagali mi podczas walki z Ranrokiem, jednak nie mieli pojęcia co zrobiłam z nakładem mocy, który zgromadzony był pod szkołą.

- Obawiam się również, że będziemy musiały odwołać nasze koleje spotkanie i zobaczymy się dopiero na rozpoczęciu roku. Twój bilet na pociąg poślę sową – dodała nieco łagodniejszym tonem, po czym na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech.

Po uprzejmym pożegnaniu udałam się do mugolskiej części Londynu, odwlekając nieco powrót do Feldroft. Czekał tam na mnie Sebastian, którego, z niejasnego dla siebie powodu, unikałam w ostatnich dniach. Z jednej strony bardzo chciałam spędzać czas w jego obecności, z drugiej jednak stało się to dla mnie męczące oraz frustrujące. Gdy był w pobliżu moje myśli wyglądały niczym kołtun, zupełnie jakbym główkowała zbyt długo i intensywnie, od czego bolała nie głowa. Odczuwałam ból również w żołądku, który zaciskał się w ciasny supeł, niepozwalający mi mówić.

Było to uczucie męczące i ekscytujące zarazem. Jak jednak miałabym nazwać tę nieznaną mieszankę doznań?

Wciąż rozpamiętywałam ostatnią rozmowę z Ominisem, kiedy ten spytał o to, co mogłoby podobać mi się w Sebastianie i miałam wrażenie, że moje zmieszanie oraz jego chytry uśmieszek pod nosem były rozwiązaniem tych rozterek. Można by nawet ironicznie rzec, że młody Gaunt otworzył mi oczy.

Czy Sebastian Sallow stał się obiektem moich westchnień?

Nie potrafiłam nawet tego określić. Uczucia tego typu były dla mnie czymś zupełnie obcym, gdyż nigdy nie poznałam żadnego z rodzajów tej emocji. Nigdy nie zaznałam matczynej miłości, nie usłyszałam słów kocham cię czy nawet prostszej formy lubię. Sama również ani razu nie wypowiedziałam tych słów. Owszem, mogłam powiedzieć, iż miłuję książki, bieganie boso po letniej trawie bądź wirowanie bez opamiętania w tańcu, lecz były to wyrażenia czysto trywialne. Powiedzenie tak o drugim człowieku wymagało szczerości oraz przywiązania – głębi, o której nie miałam pojęcia.

Szmaragd i błękit - 1 - Wakacje | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now