🕷30🕷

490 33 22
                                    

Pov's Stark

Jarvis właśnie mi przypomniał, że pora obudzić spidermana.
Wyszedłem z warsztatu i skierowałem się do jego sali w której leżał.
Podszedłem do niego bliżej i lekko szturchnąłem za ramię, wołając go po przezwisku.

-Hej, spidey, pora wstawać.

-Jeszcze pięć minut tato.-Zaśmiałem się cicho.

-Możesz mnie nazywać tatą, ale i tak musisz wstać.- Młodszy mruknął coś pod nosem i otworzył lekko oczy. Ewidentnie się czegoś przestraszył, ale nie wiedziałem czego.

-Która godzina?-Zapytał

-Za kwadrans dziewiąta.

-Okej, to ja się zbierać chyba będę co?- Zadał pytanie retoryczne po czym wstał, lekko się zachwiał, już miałem go łapać, ale złapał równowagę i powoli ubierał na siebie swój strój.

-Dziękuję za gościnę, do widzenia, miłego dnia.- Powiedział kończąc ubierać strój.

-Spidey, przecież możesz jeszcze zostać. Z chęcią spędzę z tobą czas.

-J-ja, b-bardzo b-bym chciał, ale m-moi r-rod-zice p-pewnie się martwią iii no.- Skończył zdanie i chwiejnym krokiem podszedł do okna i wyskoczył. Z lekkim bólem w klatce bujał się nad ulicami Nowego Jorku. Normalny człowiek by pewnie tego nie zauważył, ale ja wiem co mu się stało i było widać, że przy wystrzeliwywaniu sieci, wyginał swoją klatkę. Po chwili straciłem go z oczu i wyszedłem z sali, dając znać Jarvisowi, żeby ktoś tu przyszedł i posprzątał salę.

Pov's Peter

Byłem lekko roztrzęsiony tym co się stało, niby nic, ale jednak jakoś dziwnie się czułem. Wracałem powoli do domu dziecka gdy nagle zauważyłem złodzieja, który próbuje ukraść coś z osiedlowego sklepu. Zsunąłem się po sieci i wszedłem po cichu do środka. Włamywacz mnie nie zauważył, więc odchrząknąłem lekko zwracając jego uwagę na siebie.

-O na reszcie postanowiłeś się pojawić, siedzę tu już piętnaście minut i czekam na sławnego odważnego i nieśmiertelnego pająka w czerwono-niebieskim stroju.- Powiedział po czym się uśmiechnął.

-K-kim jesteś?- Nigdy go tu nie widziałem, niby normalny złodziej, a sprawił na mojej skórze dreszcze.

-Chyba chciałeś zadać pytanie, kim wy jesteście.

-Czekaj? Wy?!- Ze strachu powiedziałem to na głos, po chwili poczułem jak ktoś od tyłu mnie obejmuje przykładając mi coś do ust, przez to, że miałem maskę to to co było na szmatce wolniej przenikało do mojego organizmu. Zacząłem się szarpać, nie czułem nawet najmniejszej szansy na ucieczkę, osoba, która mnie trzymała była mocno zbudowana i miała mocny uścisk. Stwierdziłem, że spróbuje zrobić coś czego nie chciałem, przyniesie mi to dużo bólu jeśli się uda, ale w tej chwili nie miałem za dużo czasu, po woli rozmazywał mi się widok.
Jedną ręką i barkiem przyciskał moje łokcie do mojego ciała zostawiając wolne nadgarstki, wystrzeliłem sieć i z całej siły przyciągnąłem się do ściany wraz z mężczyzna zza pleców, od silnego uderzenia, mężczyzna spadł z moich pleców, a ja niezauważony wszedłem na sufit, wystrzeliłem jak najwięcej sieciowych granatów ile miałem przyklejając ich do podłogi.

-Kim jesteście?!- Zadałem pytanie podchodząc do nich. Milczeli.- Kim jesteście?!- Powtórzyłem zdanie. Nie odezwali się. Powtórzyłem pytanie jeszcze kilka razy do przyjazdu policji, żaden z nich nie powiedział ani słowa, zdążył wyostrzyć mi się wzrok kilka minut temu. Niestety w policji dalej mam nie przyjacieli, nie skupiłem się na rozróżnieniu, który jedzie patrol, żeby się nie narażać na ew. aresztowanie, szybko wróciłem do swojego poprzedniego celu- powrót do domu dziecka.

Irondad /// SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz