Rozdzial pierwszy

68 8 12
                                    

"Nowy dekiel do kolekcji"

- Dziś jest 10 luty 2020 roku.
Przesłuchujemy pana Stana Marsha chłopca który przeżył koszmar który nikt z nas nie może sobie wyobrazić. Powiedź nam Stan czy czujesz się winny za to wszystko?

- Ja - odezwał się szybko - Raczej nie. To w końcu nie moja wina.

- Czyli według ciebie to była jej wina?

- Nie powiedziałem tego.

- A twoim zdaniem relacja twoja, a pomiędzy pani Testaburger nie była za przesadzona?

- A co relacja moja z Wendy ma z tym wspólnego?

- Bardzo dużo, w końcu była jedną z ofiar, mogłeś zrobić to z zazdrości lub zemsty. A czy pan Michael też miał coś z tym wspólnego? Czy również zmarły Kenny McCormick coś zrobił? Stanley to jest bardzo ważne musisz nam powiedzieć wszystko! - Człowiek który sam Stan nie wiedział kim jest czy to z rządu, policja czy może psycholog nie wiedział tego ale słowa które wypowiedział tego dnia nigdy nie zapomniał "musisz nam powiedzieć wszystko". Jakim nam skoro w pokoju były tylko dwie osoby? Czy to dobra decyzja kiedy tego dnia po prostu uciekł z pokoju? W głowie jego jest za dużo pytań. Minęły już dwa lata od tego przesłuchania, od tego momentu kiedy w życiu Stanleya już nigdy nie było tak samo, choć cały czas udawał że jest okej.

Stan stał na przystanku razem z swoimi członkami grupy których nazywał przyjaciółmi. Autobus niedługo przyjedzie, a oni nawet nic do siebie nie powiedzieli. Ich grupka składała się z Stan, Kenniego i Cartmana. Jak dobrze pamiętacie Kenny był już wcześniej wymieniony i uznany za zmarłego lecz to był jakiś błąd w wpisie chłopak na prawdę nie umarł. Wreszcie przyjechał autobus i trójka przyjaciół w końcu mogła dojechać do szkoły.

- Ej kabany - w końcu odezwał się grubas, Eric. Eric Cartman.

- No mów spaślaku - Stan powiedział.

- Tak sobie pomyślałem, a gdyby pomyśleć już o przyszłości? Mamy już 17 lat jeszcze chwila i nas rodzice wywalą z domu więc... musimy zarobić - powiedział dumnie. - I nie jestem gruby mam grube kości.

- I jaki jest niby twój plan.

- Uzbieramy pieniądze i wyjedziemy do jakiegoś miasta, a potem zrobimy tam biznes.

- Taa... ale ty wiesz że na to potrzebujemy conajmniej z jakieś 10tys? Może więcej. - Stan otworzył szafke i zabrał książki.

- Wszyscy się złożymy w końcu uda nam się uzbierać. Nie widzę problemu. - nadal mówił dumny z siebie. - Tylko teraz gdzie wyjechać.

- Deklu uzbieranie tego zajmie nam z jakiś rok lub dwa. A z twoim bezmyślnym wydawaniem pieniędzy nigdzy tego nie uzbieramy.

- Nie przesadzaj pedale.

Chłopcy ruszyli pod klase czekając już na dzwonek i omawiając coś o planie Cartmana.

- Ale wyrwał bym sobie jakąś dziwke..

- Hm? Mówiłeś coś Kenny? - zdziwił się Stan

- Powiedziałem że chciałbym mieć dziewczyne.

- A, to sobie znajdź kogoś. Na przykład Buttersa too eee ładna dziewczyna.

- Ale ja chce prawdziwą dziewczyne, a nie gościa co chodzi do kibla "inny" bo w męskim boi się że babcie spotka. Co on ma w ogóle w głowie? Ja chce cycki.

- Kenny niestety ci powiem że nie będziesz mieć żadnej dziewczyny bo jesteś biedny. - powiedział Cartman

Nareszcie był czas lekcyjny, uczniowie usiedli w ławkach i czekali aż pan Garrison - ich nauczyciel - zacznie lekcje. Lekcja jeszcze musiała poczekać chwilę ponieważ pan Garrison rozmawiał z jakimś uczniem, chłopiec z zieloną ushanką. W sumie to nikt go wcześniej nie widział w tej szkole.

- Dobrze uczniowie - zaczął nauczyciel - mamy nowego ucznia, to jest Kyle Broflovski proszę go miło przyjąć. Kyle może powiesz coś o sobie.

- Ja? O sobie? Nie wydaje mi się. - Powiedział, a w jego oczach było widać że chciał zapaść się pod ziemię, a nad nim postawić grób.

- Nie wstydz się. Powiedz skąd przyjechaleś czy coś takiego i szybciej bo chce zacząć lekcje. - powiedział lekko oburzony nauczyciel przypominający Baldiego z gry "Baldi's Basics in Education & Learning"

- Noo to przyjechałem tu z Kanady ogólnie to pochodzę z new je- znaczy z nowego Yorku no ta i.. i nie umiem mówić i nie chce tu być.. - Powiedział Kyle rozglądac się dosłownie po całej sali patrząc czy ktoś krzywo na niego nie patrzy.

- rudy pedał - powiedział cicho Cartman.

- Noo dobrze Kyle, usiądź na wolnym miejscu.

W końcu się zaczęła lekcja, a po następnych minutach na szczęście skończyła.

Kyle stał sobie na przerwie czekając aż zacznie się nowa lekcja. Nie chciał tu być, żałował że musiał się przeprowadzić. Normalnie się tak nie zachowywał ale to nowe osoby i nie wiedział co robić.

- Hej nowy - podszedł do niego, Tolkien.

- Oh, Witaj - przywitał się

- Miło cię poznać, co tam?

- Chyba dobrze ale trochę mi źle z tym że musiałem się przeprowadzić - powiedział rudzielec

- Rozumiem, czemu musiałeś się przeprowadzić?

- No cóż, mój tata dostał awans gdzieś w okolicy to rodzinę miasteczko więc tu zostaliśmy. - podrapał się po karku - Nie zła ta firma teraz jesteśmy bogaci niczym milionerowie ale n- dalsza część tej rozmowy nie jest potrzebna ponieważ u Stana, Erica i Kenniego którzy usłyszeli tą rozmowę zaświeciła żarówka nad głową.

- Myślicie o tym samym co ja kabany? - spytał Cartman - nowy dekiel do kolekcji... w naszym planie - zaśmiał się lekko

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 05 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

"I have a better plan" - Stan x Kyle (Zawieszone) Where stories live. Discover now