21

256 10 4
                                    

Na prawdę? Pieprzony kapitan William, walony cwany lis. Wiedziałem że coś za prosto było. Na naszą szóstkę właśnie idzie z dwadzieścia pirackich posągów ożywione magią! Co jak co ale to chyba już przesada, chociaż nie wiem czy ja też bym czegoś takiego nie zrobił.

-Ryan nie przeklinaj - upomniała mnie ciocia

-Nie mamy czasu się teraz tym przejmować - powiedziałem wyjmując szable, gotowy do walki

Po mnie zrobiła to reszta wiedząc że bez walki się nie obejdzie. Co dziwniejsze szło na nas tylko kilka z nich, nie wiem o co chodzi ale kapitan posągów stał w miejscu. Nie zwracając zbytnio na niego uwagi, rzuciłem się na pierwszego z brzegu zaczynając z nim walczyć.

-Jak my mamy ich pokonać? - zapytał Chris siłując się z jednym

-Krysztaly na czołach! Zaczęły im świecić gdy się ożywiły to musi być ich słaby punkt - stwierdził Luke, zgodziłem się z nim

Walczyliśmy chwilę, unikałem jego ciosów i blokowałem jego szable swoją. I wreszcie udało mi się być szybszym od niego, rozwaliłem jego kryształ a posąg się rozpadł na małe kawałeczki wydając charakterystyczny dźwięk. Po chwili słyszałem jak po kolei gdzieś obok mnie kolejne posągi się rozwalały. Nie miałem dużo czasu bo kolejny z naszych wrogów zaczął mnie atakować. Słyszałem strzał z prawej strony, Simon strzelił w kryształ jednego z przeciwników a on padł. Słyszałem jeszcze kilka strzałów ale jakoś nie zwracałem na to uwagi. Zajmowałem się kolejnymi i kolejnymi, byliśmy już zmęczeni. Każdy ma jakiś swój limit a nam się powoli kończył. I nagle gdy już niszczyliśmy ostatnich kapitan się ruszył. Nie zauważyłem tego, męczyłem się z ostatnim

-Ryan! - usłyszałem krzyk a potem…

-Luke! - chłopak mnie osłonił.

Posąg kapitana Willa chciał mnie zaatakować od tyłu. Straciłem czujność, prawie zginąłem ale…

-Luke! - kolejny strzał i kolejny - Luke!

Simon po raz kolejny postrzelił kapitana i wreszcie się rozpadł. Jego kryształ był mocniejszy, wytrzymalszy. Ale Luke i tak ucierpiał. Alfa miał wbite w brzuch ostrze, krwawił. Upadł na ziemię trzymając się za ranę. Podbiegłem szybko do niego ledwo powstrzymując łzy.

-Nie, nie nie - usiadłem przy nim kładąc jego głowę na moich kolanach. Patrzył na mnie ledwo otwartymi oczami i ciężko oddychając - nie zamykaj oczu, patrz na mnie błagam - prosiłem gdy głos zaczynał mi się łamać a pierwsza łza spłynęła po moim policzku, chłopak podniósł rękę i lekkim dotykiem starł mi ją ze skóry. Przycisnąłem jego dłoń do policzka swoimi

-Nie płacz - szepnął ledwo słyszalnym głosem

-Nic nie mów, jesteś słaby, oszczędzaj siły - rozkazałem przeczesując mu włosy - nie umieraj mi tu rozumiesz? Obiecałem Clara'rze że cię przyprowadzę słyszysz? - mówiłem gdy z moich oczu leciało coraz więcej łez

-Ryan, znamy się krótko… - przerwał by kaszlnąć krwią - ale przez ten krótki czas cię pokochałem, chociaż mi tego nie ułatwiłeś - zaśmiał się słabo

-Nie Luke, nie ma teraz na to czasu trzeba cię stąd zabrać - zacząłem panikować gdy ten był spokojny, jego oddech stawał się coraz to płytszy - Simon! Trzeba go stąd wynieść!

-Ryan… - przerwała mi Ive podchodząc do mnie - nawet jeśli go wyniesiemy… - spojrzała mi przepraszająco w oczy i wyszeptała - on nie przeżyje

-Nie to nieprawda, da radę, jest silny - spojrzałem na alfę któremu zamykały się już oczy - Nie Luke, nie zamykaj oczu słyszysz!? Nie zamykaj ich! - płakałem strasznie płakałem bo dopiero teraz gdy go tracę uświadamiam sobie jak bardzo mi na nim zależy

W morskich przestworzach     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz