18

307 13 6
                                    

Dziecko na statku to totalnie inna bajka. Dziewczynka przez te kilka dni zaprzyjaźniła się z większością osób na statku a najbardziej to z kotem. Lucjusz na samym początku od niej uciekał ale teraz Simon się co chwilę wnerwia bo zwierzę zaczęło w nocy z nimi spać. Clara zamieszkała razem z Teo i Simonem w jednej kajucie. Mają ją niedużą ale udało się znaleźć miejsce na małe łóżeczko. Choć z tego co opowiadał Teodor dziewczynami polubiła spanie razem z nimi na tym dużym.

Sama podróż na wyspy Błękitnych Skarbów, przedłużyła się o troszczę… no trzeba było zrobić postój na kupno rzeczy dla małej. Nie ważne że połowę z nich ukradliśmy.

Tłumaczenie małej że jesteśmy piratami i że u nas w naturze jest kradzież było śmieszne. Upierała się że to źle a my nie jesteśmy źli więc powinniśmy robić dobre rzeczy. Odpuściliśmy po dwudziestu minutach, nie było sensu kiedyś to zrozumie.

-Clara! Uważaj bo wpadniesz do wody! - krzyknął Teodor - Simon łap ją!

Alfa szybko złapał mała dziewczynkę w biegu. Zaczął się z nią bawić porzucając ja wysoko i łapiąc. Kręcił się z nią w kółko a ona udając ptaka rozkładała ręce, jakby latała. Chłopaki umieją się nią zająć, idealnie pasują na rodziców. I choć wszyscy będziemy wkładać w jej wychowanie swoją cegiełkę to chłopaki sprawują nad nią pieczę, to oni mają zastąpić jej rodziców.

Stałem przy dziobie, Chris stał przy sterze i co chwilę sprawdzał kompas. Liam stojąc na bocianim gnieździe rozglądał się wokoło wypatrując przeszkody lub zagrożenia. Są zgraną drużyną i coś mi się wydaje że parą też by byliby niezłą.

-Luke! - zawołał Chris - idź po Ryan'a, jesteśmy już na miejscu - rozejrzałem się i rzeczywiście było widać wyspę pełną palm i krzewów

Szybko poszedłem po Ryan'a tak jak mnie o to po proszono. Wchodząc do niego do biura z entuzjazmem prawie wyważyłem drzwi… tiaaaa trochę za mocno, przesadziłem. Ryan patrzył na mnie jak na debila, ale już sie przyzwyczaiłem.

-Ryan!!! - krzyknąłem ale mi przerwał

-Ostroznie, bo będziesz musiał je odkupić - powiedział z lekką irytacją w głosie

-Dobra tam - olałem jego groźby i podszedłem do niego - słuchaj, jesteśmy na miejscu!

Gdy to usłyszał, uśmiechał się i wstał z entuzjazmem. Podszedł do krzesła na którym wisiał jego płaszcz i kapelusz. Założył to i wyszedł na zewnątrz

-Zbiórka! - krzyknął chłopak a wszyscy stanęli w rzędzie, ustałem obok kilku bet - nie wezmę wszystkich na tą wyprawę - oznajmił chodząc wzdłuż rzędu - idzie ze mną… Simon, Liam, Chris, Luke i Ive - widziałem jak niektórzy westchnęli z ulgą ale była też grupka osób którzy byli zawiedzeni.

-Ja tes chce isc! - krzyknęła Clara którą Teo trzymał na rękach. Kapitan do nich podszedł.

-Skarbie tam będzie niebezpiecznie, nie możesz z nami iść - dziewczynka fukneła obrażona - ale jak będziesz duża i nauczysz się walczyć to obiecuje że cię kiedyś wezmę na taką podróż, dobrze?

-Ale jak jest tam niebezpiecznie to czemu idziecie? A jak coś wam się stanie? - zapytała zmartwiona

-Kochanie, my się szykowaliśmy na ten dzień bardzo długo nic nam się nie stanie - oznajmił

-Ale macie wszyscy wlócić cali i zdlowi - przytaknął jej - obiecaj!

-Obiecuje skarbie, wrócimy

~~~

Chłopaki szykują dla nas łódkę którą dopłyniemy do brzegu. Ryan poszedł jeszcze coś ustalić z tymi który zostają. Ja już czekałem naszykowany, wziąłem swoje pistolety i średniej wielkości nóż na wszelki wypadek.

Patrzyłem jak Simon żegna się z Teo i Clarą. Nie będzie nas z kilka dni, podejrzewamy że może z trzy max cztery. Teo zmartwiony mówi mu by na siebie uważał a alfa by go trochę uspokoić całuje go i przytula. Mała starła łezkę która spływającą Teodorowi po policzku i przytuliła go.

Po chwili podszedł do mnie Ryan wpatrzony w ten sam obrazek co ja. Oparł głowę o moje ramię i patrzył jak jego brat z narzeczonym się żegnają.

-Masz na siebie uważać jak tam będziemy, rozumiesz? - usłyszałem głos omegi stojącej obok, zaśmiałem się cicho

-Martwisz się o mnie? - zapytałem rozbawiony - słodko, wiesz? - obiołem go w talii jednym ramieniem i dałem mu całusa w czoło

Wnerwił się i odszedł odemnie "obrażony", ale kątem oka zobaczyłem lekki uśmiech na jego twarzy.

Łódź została spuszczona a my zaczęliśmy po drabince schodzić do niej. Najpierw poszedł Simon, po nim zszedł Liam, Chris i Ive. Po nich szybko zszedłem ja a jako ostatni schodził Ryan. Oczywiście nie był bym sobą gdybym go nie asekurował, a gdy już był prawie że na samym dole złapałem go i postawiłem na łodzi. Zgromił mnie wzrokiem i usiadł.

Płynęliśmy z dziesięć minut, po tym czasie dotarliśmy na brzeg. Wysiedliśmy z łódki po kolei, Ryan rozejrzał się po brzegu i westchnął patrząc na tą część wyspy, która była pokryta dżunglą. Wyjął ze swojej podręcznej torby mapę, którą Ive zdobyła na wyspie Czarnych Krokodyli. Zaczął się jej przyglądać a po chwili zrezygnowany pokazał ją Chris'owi, naszemu ekspercie od map. Jak na nią spojrzałem sam nie wiedziałem o co w tym chodzi, była jakoś dziwnie narysowana a do tego musiała być stara. pożółknięty papier, podarta w niektórych miejscach, na jednym rogu było coś rozlane.

-To wygląda na to że będzie trzeba trochę przejść się po tej plaży - oznajmił blondyn wyjmując kompas z kieszeni spodni i coś na nim sprawdzając

Zaczął iść w prawo a my podązyliśmy z nim. Warto posiadać geniusza od map w załodze. Ryan z Simonem dyskutowali na jakiś temat ale nie wiem na jaki bo zacząłem się zastanawiać jak moje życie się zmieniło zaledwie w jeden miesiąc. Jeszcze kilka miesięcy temu rodzice mieli nade mną władzę, wszystko według nich robiłem źle. Każdy mój krok był przez nich śledzony. Nie miałem prywatności i o wszystkim decydowali oni. Godziłem się na to z przyzwyczajenia. Choć wspominali czasami że w przyszłości wybiorą mi omege to zawsze myślałem że żartują i nie mówią na poważnie. Ale gdy pewnego dnia zawołali mnie do salonu i oznajmili że znaleźli dla mnie omege, którą mam ożenić coś we mnie pękło. Każdy ma jakąś granicę a moja w tamtej chwili osiągnęła limit. Już wtedy wiedziałem że ucieknę ale nie wiedziałem jak. W tym akurat pomógł mi Simon i będę mu chyba za to dziękować już po wieki. Teraz tylko uratować moją siostrę, stęskniłem się za nią. Może mnie wkurzała i to nie raz, może się w niektórych kwestiach nie zgadzaliśmy, to nadal moja siostra nadal ją kocham i nadal pamiętam że obiecałem jej że po nią wrócę.

Nagle dostałem w bark, cios może nie był najmocniejszy ale najlżejszy też nie był. Chwyciłem się za lekko bolące miejsce i spojrzałem w bok na Ryana, skubany ma pare w łapach.

-O czym mówiłem? - zapytał się i byłem w kropce, on coś do mnie mówił?

-Mówiłeś o tym że… - myśl o czym mógł mówić? Dobra nie wiem będę palił głupa - że mnie kochasz i jestem najlepszą alfą na oceanie - uśmiechnąłem się głupkowato

-Idiota - westchnął a Simon idący koło niego cicho się śmiał - pytałem czy zasady o których przed chwilą mówiłem są zrozumiałe ale prawdopodobnie nawet tego nie słuchałeś

Podrapałem się po karku i próbowałem zrobić jak najbardziej skruszoną minę jaką umiem. Simon umierał ze śmiechu, Liam próbował się nie śmiać a Chris dalej był pochłonięty mapą.

-Dobra, powtórzę ale teraz mnie słuchaj, rozumiemy się? - zapytał a ja pokiwałem głową na znak zrozumienia - to tak pierwsza zasada jest taka że się nie rozdzielamy, druga każdy pilnuje każdego i ostatnia najważniejsza, zagadki które tam są, są bardzo trudne i nieprzewidywalne więc zanim zaczniemy coś rozwiązywać trzeba pomyśleć - skończył a ja przytaknąłem mu, nie mam zamiaru się z nim kłócić bo w sumie mądrze gada

-Chłopaki skręcamy w las! - krzyknął Chris i odwrócił się do nas z uśmiechem

-Teraz się tylko nie zgubić…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słów 1249

Hejoooo. Kolejny rozdział leci do was. Mam nadzieję że nie zanudził. Szczerze to jeszcze pięć rozdziałów i epilog więc powoli zbliżamy się do końca.

Miłego dnia/nocy

W morskich przestworzach     Where stories live. Discover now