15

343 12 11
                                    

Zatrzymaliśmy się na chwilę na jednej z wysp niedaleko półwyspu Białych róż. Musieliśmy kupić sprzęt od dobrej znajomej ciotki Ive. Bywaliśmy tu już nie raz i mogę powiedzieć o tym miejscu jedno - jest paskudne. Nie lubiłem tego miejsca, pełno podejrzanych typów, wszędzie są jakieś bary, pijane osoby i panie lekkich obyczajów. Zawsze mnie to odtrącało. I teraz jak szliśmy przez te brudne, brzydko pachnące ulice miałem ochotę stąd wiać na statek. Ale jednak musimy ogarnąć interesy.

Szedłem razem z Toe pomiędzy Simonem i Luke'iem, alfy pilnowały nas z obu strony. Za nami szedł Liam z Chris'em a przed nami szła cioteczka Ive. Reszta załogi nie była nam potrzebna więc zostali pilnować statku. I cała droga przeszłaby idealnie gdyby co chwilę nie zaczepiali nas jakieś podejrzane typki, wpatrzone bardziej we mnie niż w Teo, walone oznaczenie. I chodź nie zwracałem na to uwagi, no nie powiem ale robiło mi się ciepło na sercu słysząc co chwila warknięcia Luke'a gdy ktoś chciał podejść.

Co chwilę widzieliśmy jak ktoś się przewraca, żebraków było tu od groma. Wszystko było tu tak ponure a wszyscy wokół tacy podejrzani. I miałbym to gdzieś gdyby nie to że nasze kochane, wyczujcie ten sarkazm, alfy nie zgadzały się bym zażywał tabletek maskujących. Bo jak to oni powiedzieli: A jak coś ci się stanie? A jak znów będziesz miał te wszystkie objawy? I tak dalej i tak dalej. Znów potraktowali mnie jak dziecko ale przynajmniej dotrzymują słowa i nas pilnują.

Podeszliśmy do jednego z tych brudnych, obskurnych budynków. Cioteczka Ive zapukała do drzwi, tak jak zawsze w ustalonym rytmem i tempie. Ta jej przyjaciółeczka musi wiedzieć kto przyszedł czy to przypadkiem nie strażnicy. Jej interes ani trochę nie jest legalny.

Drzwi się powoli otworzyły i za nich wyjrzała beta w podeszłym wieku. Gdy nas zobaczyła otworzyła drzwi szerzej i choć patrzyła dziwnie podejrzanie na Luke'a wpuściła nas bez gadania.

Znaleźliśmy się w klimatycznie wyglądającym sklepie, to chyba jedyne miejsce na tej wyspie, które wygląda ładnie. Kobieta stała przy nas, ma ona krótko ścięte, rude włosy ubrana jak zawsze na zielono i oczywiście coś czego nie mogło zabraknąć u niej pełno pierścionków, bransoletek i naszyjników. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to że czułem zapach omegi, nigdy tu nie było żadnej więc się zdziwiłem i trochę zaniepokoiłem.

-Witaj Philia (czyt. Filia) - przywitała się moja ciocia i przytuliła kobietę

-Witaj Ive, dawno się nie widziałyśmy - odpowiedziała jej rudowłosa

-Wiesz musiałam zatrzymać się na dłużej na wyspie Czerwonych Krokodyli - wyjaśniła Ive i przeszły do dalszej części sklepu

Zignorowałem dziwny zapach omegi i poszedłem oglądać wystawy które miała kobieta w swoim sklepie. Oczywiście Luke nie był by sobą gdyby za mną nie łaził krok w krok chodź mówiłem mu że w tym miejscu jestem bezpieczny. I nagle poczułem zapach omegi o'wiele bliżej a po chwili mogłem usłyszeć jakiś strasznie przesłodzony głos.

-Cześć - odezwała się dziewczyna. Ale nie zwracałem na nią uwagi - co taka przystojna alfa tu robi - czekaj co?

Spojrzałem się na nią, była wpatrzona w Luke'a jak w obrazek, szczerze mi się nie podobała, miała za dużo wszystkiego, usta, pupa, biust. I miałbym to gdzieś gdyby nie to że, ona się do niego przymila. Co jak co, mogę na niego gadać, mogę mu w pełni nie ufać ale do cholery - to moja alfa i nie mam zamiaru się nim z nikim dzielić.

-Wątpię żeby to była twoja sprawa - wtrąciłem się zanim Luke zdążył coś powiedzieć

-Nie ciebie się pytałam - warknęła na mnie i znów spojrzała na Alfę

-Nie odzywaj się tak do mojej - Luke chciał już zareagować ale mu przerwałem

-Kurwa czego nie rozumiesz z tego że to nie twoja sprawa czemu tu jest - czy mnie wkurzyła? Tak - odpieprz się po prostu od niego

-Nie rozkazuj mi bo gówno możesz tymbardziej że widzę że nie jesteś przez niego oznaczony - jeszcze chwila i ja rozerwie. I choć miałem takie myśli stałem spokojnie, ale w środku buzowałem emocjami

-Dobra młoda spadaj bo mnie zaczynasz wkurzać - spiorunowałem ją wzrokiem - i nie podchodź do mojej alfy ok?

Dziewczyna fukneła i odeszła rzucając dramatycznie długimi włosami. Odprowadziłem ją wzrokiem i gdyby wzrok mógłby zabijać to by już nie żyła. Nagle ni stąd ni zowąd zostałem przyciągnięty i przytulony przez alfę.

-Luke - powiedziałem ostrzegawczo - nie wkurzaj mnie - odsunął się lekko ale trzymał mnie za ramiona

-Nazwałeś mnie swoją alfą - wyszeptał z szokiem - nazwałeś mnie swoją alfą! - krzyknął uradowany, a ja trzepnąłem go w łeb

-Nie wydzieraj się - wyrwałem mu się, chociaż nie było to trudne bo nie trzymał mnie jakoś mocno. I teraz też za mną latał tylko że z wielkim uśmiechem na twarzy.

Po pewnym czasie podeszła do nas cioteczka Ive mówiąc że możemy już wybierać sobie broń. Ucieszony ruszyłem do lady na której było wszystko wyłożone. Szable, miecze, noże, nożyki, znalazły sie też jakieś gnaty. Tym akurat zajął się Simon, on to pistolety lubi. O dziwo Luke też do nich podszedł i zaczął z drugim alfą rozmawiać na ich temat. Stwierdziłem że to zignoruje i zajmę się szukaniem czegoś dla mnie. Wybrałem mały nożyk i szczerze więcej nie potrzebowałem. Ogólnie nożyk wygląda bardzo ładnie, rączka zrobiona z ciemnego drewna wykończona srebrem. Ozdobiona była metalem zostały na nim zrobione różne wzorki, zawijasy? Nie wiem jak mam to nazwać ale ładnie to wyglądało.

Toe zazwyczaj nie walcz gdy atakujemy ale na wszelki wypadek wziął podobny nożyk do mnie. Liam postawił na dwie średnie szable a Chris ma jedną tylko że dużą. Simon jak zwykle wybrał spluwę, które zawsze dla mnie wyglądały identycznie. Ive jak zwykle wzięła ten sam towar co zwykle, czyli jak to ona mówi “z najwyższej półki”, szable idealnie naostrzoną i jakoś dziwnie wygiętą. Kiedyś próbowałem nią trenować ale nie idzie mi sie nia posługiwać. Luke o dziwo wybrał to samo co mój brat, lecz w jego dłoniach widziałem aż dwa gnaty.

-Nie wiedziałem że umiesz strzelać - zagadałem do Luke’a gdy Ive poszła płacić

-Dużo jeszcze o mnie nie wiesz - uśmiechnął się głupkowato a ja przewróciłem oczami

-Dobra! Możemy iść - oznajmiła cioteczka Ive i zaczęła kierować się do wyjścia.

Jeszcze na szybko zatrzymała mnie Philia. Spojrzała na mnie z uśmiechem i wzięła moja rękę w swoje.

-Słyszałam od Ive że płynięcie na wyspę Błękitnych Skarbów - schowała mi coś w dłoni - przyda ci się to, uwierz - po czym uśmiechnęła się i odeszła ode mnie.

Spojrzałem na to co mi dała. Wisiorek, z… jakimś medalikiem? Nie mam czasu się teraz nad tym zastanawiać

Odwróciłem się i podążyłem za resztą która nawet nie zauważyła że się zatrzymałem. Wychodząc minęliśmy tamtą omegę, zaczęła machać i uwodzicielsko trzepotać rzęsami do Luke'a. Warknąłem na nią głośniej niż chciałem ale szczerze miałem to w tedy gdzieś. Nagle poczułem jak ktoś przyciąga mnie, kładąc mi dłoń na biodrze i przysuwa do siebie.

-Ty mój mały zazdrośniku - usłyszałem głos Luke'a i jego ciepły oddech na uchu. Pocałował mnie w czubek głowy i zabrał dłoń z mojego biodra, splatając nasze dłonie razem.

Miałem się sprzeciwiać ale stwierdziłem że odpuszczę mu ten jeden jedyny raz. Niech ma coś z życia… wcale nie jest tak że mi się to po prostu spodobało.

Droga powrotna wyglądała tak samo jak ta którą tam doszliśmy. Oczywiście żeby nie było reszta załogi też dostała nowy sprzęt ale tu to musieli już wybierać z tego co Ive im wybrała.

Pobyt tu był krótki ale potrzebny. I chodź wiem że Philia jest szalona jak moja ciotka. I nie mam pojęcia do czego służy ten wisiorek, ale wiem jedno, mogę jej w takich sprawach ufać. Pomagała mojemu ojcu, pomoże też i mi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słowa 1237

Hej hej! Szczerze, nie działo się tu nic nadzwyczajnego ale myślę że nie było chyba aż tak źle. Choć sama nie wiem co mam na ten temat myśleć. Ciekawe czy ktokolwiek czyta te moje wywody, bo ja u innych zazwyczaj tego nie robię xD.

Dobra nie zostało mi nic innego do zrobienia jak nie powiedzieć

Miłego dnia/nocy

W morskich przestworzach     Where stories live. Discover now