ROZDZIAŁ 10 - To działa

138 12 0
                                    

Dwa tygodnie później...

„To gówno musi się skończyć" - oznajmił Hop warczącym głosem, brzmiąc na wkurzonego.

On i ja byliśmy w mojej kuchni, zmywając naczynia. Zrobiłam dla niego smażone kotlety wołowe i puszyste, tłuczone ziemniaki Babuni, które udało mi się stworzyć bardziej dekadenckie, bo, ubijając je, zastąpiłam mleko odrobiną gęstej śmietany.

I właśnie powiedziałam mu o rzeczach, które działy się w pracy.

Minęły dwa dobre tygodnie z Hop'em. Nasz pierwszy wspólny tydzień spędzaliśmy każdą noc razem w jego łóżku lub moim łóżku, kochając się i rozmawiając po wspólnej kolacji.

Odkryłam, że jego „cholerne kotlety schabowe" były bombą.

Jego powiedzenie - „To twoje ciało, mała, nie pasuje do sposobu, w jaki gotujesz i jesz, i jestem z tego zadowolony w cholerę. Biorę cię taką, jaka przychodzisz, ale gdybym musiał jeść dużo sałatki, przyznaję, że to by było do dupy" - było jeszcze lepsze.

Oczywiście, kiedy w zeszłym tygodniu miał dzieci, nie spędzałam z nim nocy. Zamiast tego prowadziliśmy późne nocne rozmowy, które obejmowały seks przez telefon, a na dodatek albo Hop, albo ja dzwoniliśmy w ciągu dnia tylko po to, żeby pogadać.

Hop powiedział mi, że postanowił przedstawić swoim dzieciom „wolno" fakt, że będę w ich życiu.

„Musimy mieć swój czas i musisz czuć, że to jest trwałe. Trwałość jest również tym, co chcę im przekazać, więc ułatwię to moim dzieciom w ten sam sposób, w jaki ułatwiam tobie" - powiedział.

To były jego dzieci, więc to był jego wybór. Nie dyskutowałam o trwałości „nas" głównie dlatego, że, chociaż czułam się z tym dobrze i szło świetnie, mieliśmy trudny początek. Nie oszukiwałam się, że nie mam problemów do przepracowania i nie było tak, że byliśmy razem bardzo długo, więc chociaż to był jego wybór, zgodziłam się z tym.

Co więcej, podobało mi się to, jak chronił swoje dzieci przed zbytnim wchodzeniem w coś, co mogłoby im zaszkodzić, gdyby się pogorszyło.

Tak więc ułatwianie tego w ten sposób pracowało dla nas wszystkich.

Mimo to, kiedy Molly miała w zeszłym tygodniu recital taneczny, najwyraźniej Hop nie miał zamiaru marnować czasu na ułatwianie wszystkim rzeczy, bo zaprosił mnie na ten występ. Lubiłam jego dzieci, chciałam zobaczyć Molly tańczącą, czułam, że sprawy krzepną z Hop'em i to co dzień bardziej, więc się zgodziłam.

Poszliśmy osobno, spotkaliśmy się tam, a kiedy było po wszystkim, powiedziałam Molly, że Hop mi o tym wspomniał, a ponieważ chciałam zobaczyć, jak tańczy, przyjechałam. Była niesamowicie szczęśliwa, że tam byłam, co było satysfakcjonujące. Podczas występu siedziałam przy Hop'ie, ocierając się z nim kolanami, co było bardziej satysfakcjonujące. A kiedy Molly tańczyła, odwróciłam głowę, żeby zobaczyć uśmiechnięty, dumny profil Hop'a, co było jeszcze bardziej satysfakcjonujące.

To, co nie było satysfakcjonujące, to fakt, że była tam Mitzi. Hop ostrzegł mnie, że będzie, więc byłam trochę przygotowana, ale nigdy nie można być całkowicie przygotowanym na coś takiego.

Ale to było gorsze niż bycie po raz pierwszy w tym samym pokoju z byłą twojego mężczyzny. Stało się tak, ponieważ obserwowałam, jak z łatwością wynikającą z praktyki wybrali miejsca jak najdalej od siebie i robili to nawet na siebie nie patrząc.

Ponieważ to był tydzień Hop'a, Cody przyszedł z tatą i, chociaż poszedł się przywitać z mamą, siedział z Hop'em i ze mną.

Było to nieprzyjemne, bo, chociaż Hop'owi i Mitzi przyszło to naturalnie, podejrzewałam, że dla Cody'ego nie było to wcale takie zabawne. Podejrzewałam też, że zarówno Hop, jak i Mitzi o tym wiedzieli, nie lubili tego, ale nie mieli zamiaru nic z tym zrobić.

Masz w sobie ogieńWhere stories live. Discover now