6. - Bulwary

87 21 4
                                    

4 listopada, godzina 15:00, Szpital Bonifratrów

Czuła się o wiele lepiej. Myślała, że nastał jakiś cud. Obudziła się bezproblemowo, nic jej nie bolało i — o dziwo — nie była tak bardzo osłabiona, jak przez ostatnie kilka dni. Chwilę po tym, jak wstała, przyszedł lekarz i wręczył jej wypis ze szpitala. Ucieszyła się, słysząc informację, że w końcu może stamtąd wyjść i wrócić do normalnego życia. Podał jej również zalecenia, do których będzie musiała się stosować przez najbliższe dwa miesiące.

Z pieniędzy, które dostaje co miesiąc w spadku po swojej matce, będzie musiała odłożyć pewną część, którą przeznaczy na leki. Bała się, że nie wystarczy jej na dodatkowe rozrywki, z których korzystała przez ostatnich kilka tygodni. Była pewna, że będzie musiała zacząć zarabiać na koncertach, co stanowiło niemałe wyzwanie.

Zmieniła ciuchy ze szpitalnych na te, które miała na sobie podczas ostatniego spotkania z Xavierem. Zaczesała włosy w wysokiego kucyka, chwyciła za torbę i ruszyła w stronę wyjścia z sali. Przeszła przez korytarz i opuściła powoli szpital. Czuła się, jakby spędziła tam wieczność. Pożegnała się z pracownicą na recepcji w nadziei, że już nigdy tu nie wróci. W końcu mogła poczuć zapach miasta, za którym do tej pory nie zdarzyło jej się zatęsknić.

Lilith skorzystała z autobusu, aby dostać się do swojego mieszkania. W międzyczasie napisała do znajomych, że opuściła więzienie, jakim okazał się szpital. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc ludzi innych niż lekarze czy pielęgniarki. Była szczęśliwa, że mogła korzystać w końcu z pełni życia, zamiast zamykać się w czterech ścianach.

Kiedy dotarła do mieszkania, otrzymała wiadomość od znajomego punka.

Hej, chciałabyś może wyjść ze mną dzisiaj wieczorem nad Wisłę? Będzie kilka moich znajomych. Chciałbym, abyś miała okazję odetchnąć po tym, co ostatnio się działo. Spędzimy też razem czas i pogadamy o tym, o czym zaczęliśmy mówić w kawiarni. Napisz, co o tym sądzisz. Czekam na wiadomość! — napisał Xavier, inicjując spotkanie.

Cześć, chętnie wybiorę się z tobą na Bulwary! Podoba mi się ten pomysł — w końcu muszę jakoś odpocząć od tych wszystkich badań i siedzenia cały czas w jednym miejscu. W mieszkaniu by mi się nudziło, a tak to przynajmniej spędzę fajnie czas. O której godzinie i gdzie mam na ciebie czekać? :) — zareagowała na jego propozycję, uśmiechając się do telefonu.

Przyjdę pod twój blok, pamiętam adres. Bądź gotowa na 17:00.

Okej, dzięki! Do później — odpisała, przygotowując się na wieczorne spotkanie.

16:50, mieszkanie Lilith

Połknęła szybko tabletki, które wcześniej przygotowała. Po powrocie ze szpitala powędrowała do pobliskiej apteki, która znajdowała się w następnym bloku. Tabletek, jak się spodziewała, było dużo. Musiała przyjmować większą dawkę niż ta, którą podawały jej pielęgniarki.

Przed wyjściem na spotkanie, podeszła do lustra. Przejrzała się z każdej strony, upewniając się, że wygląda dobrze. Wróciła po kosmetyki, żeby dopełnić makijaż. Ponownie znalazła się przed dużą szafą w korytarzu i zabrała się do malowania. Usta obrysowała czarną konturówką, wypełniając całość krwistą szminką. Przejechała palcem po dolnej i górnej wardze, blendując obydwa kolory przy krawędzi. Popatrzyła na swoje odbicie jeszcze raz, skanując wzrokiem każdy element stroju. Na szyi dziewczyny wisiało wiele różnych naszyjników, a w uszach miała długie kolczyki — czaszki kruka. Miała na sobie koszulkę jednego z ulubionych zespołów, czarne bojówki, swoje ukochane glany i ciężką, czarną skórę. Na piersi miała przepasaną torbę, która zawsze jej towarzyszyła.

SubkulturaWhere stories live. Discover now