2. - Zespół

88 25 4
                                    

28 października, 15:00

Przygotowania do matury zaczęły się pełną parą. Nauczyciele naciskali na naukę, chcąc zmotywować uczniów. Trwał drugi miesiąc czwartej klasy, a Lilith już miała dość. Pocieszał ją jedynie fakt, że udało jej się zorganizować próbę zespołu. Grali black metal, w czym założycielka gustowała najbardziej. Stawiali na ciężkie riffy i głębokie growle. Była gitarzystką, co przejawiało się już w jej dzieciństwie. Kiedy mama kupiła jej pierwszą gitarę, była zafascynowana instrumentem. I nigdy nie odpuściła. Była samoukiem, co dawało jej większego kopa do pracy.

Kiedy jej rodzicielka zmarła, odpuściła i wkroczyła w żałobę. Ojciec wpadł w alkoholizm, a nastolatka nie dawała sobie rady z samą sobą. Dzięki pomocy sąsiadki zarobiła na terapię, na którą zaczęła uczęszczać w wieku piętnastu lat. Kiedy dostała diagnozę, postanowiła, że się nie podda i będzie walczyć o siebie. Niestety, nieraz popadała w depresję, przez którą chciała odebrać sobie życie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, choć wszystkie sytuacje z jej życia znacznie wpłynęły na jej stan psychiczny. Stała się silną kobietą o stalowym sercu, mało kto znał jej historię. Jedynie Kirk był z nią od zawsze. Ich matki przyjaźniły się i zabierały zawsze swoje dzieci ze sobą do kawiarni na gorącą czekoladę z karmelem i podwójną bitą śmietaną. Lilith uwielbiała ten smak — kojarzył jej się z dobrymi chwilami.

Po dwóch latach wróciła do pasji. Zaczęła ćwiczyć tak wytrwale, że aż krew lała jej się z opuszek palców. Miłość do ciężkiej muzyki zaszczepił w niej ojciec, kiedy jeszcze nie popadł w uzależnienie. Po tym wszystkim diametralnie się zmienił i zaniedbał swoją jedyną córkę. Liczył się tylko alkohol. Butelka za butelką, aż do upadłego.

Lilith żałowała ostatniej sytuacji, w której sięgnęła po alkohol. Nie mogła się pozbierać, myśląc tylko o swoim ojcu. Pomógł jej Kirk, tłumacząc, że nigdy nie będzie taka jak on. Zebrała siły i wróciła do szkoły po ciężkim weekendzie. Nauka szła jej dobrze, jednak przygnębiała ją ilość materiału, którą musiała przerobić. Na wakacjach skupiła się na rozwoju zespołu, zapominając o maturze.

16:00

Po skończeniu lekcji wybiegła ze szkoły i podążyła w kierunku mieszkania wokalisty zespołu. Gromadziła się tam cała piątka na próby. Z otwartym plecakiem przebiegła w pośpiechu na czerwonym świetle. Za rogiem stała policja, gdyż w pobliżu znajdował się komisariat.

— Kurwa — szepnęła pod nosem.

Wiedziała, że dostanie mandat. Miała szczęście, że nie musiała płacić czynszu za lokum, dlatego iż mama przed swoją śmiercią zapisała swoją kawalerkę na córkę, troszcząc się o jej przyszłość. W tamtym momencie była jej za to wdzięczna, gdyż z renty ledwo starczało jej na comiesięczne opłaty, jedzenie i ewentualnie rozrywki.

Policjant podszedł do dziewczyny i wypowiedział magiczne słowo „mandacik". Wyciągnęła pieniądze z dna plecaka i pobiegła dalej. Kiedy znalazła się pod mieszkaniem, zadzwoniła do klatki i oczekiwała, aż ktoś się odezwie. Odebrał Ben, basista.

Podczas próby szlifowali stare kawałki oraz dopracowywali te nowe, które nie były jeszcze dokończone. Lilith skupiła się na próbie, nie myśląc o niczym innym.

— A może dodamy tutaj coś... coś nowego — rzucił pomysłem wokalista.

— Hm, myślę, że pasowałaby tutaj jakaś długa solówka. Zobaczę, co da się zrobić — odpowiedziała z uśmiechem.

Lilith była jedyną dziewczyną w zespole. Na początku myślała, że to nie wypali. Czuła się osaczona. Po tylu miesiącach wspólnej pracy stwierdziła, że lubi ich towarzystwo. Na każdym spotkaniu czuła się jak w innej rzeczywistości — kiedy sięgała po gitarę, wiedziała, że jest w swoim żywiole.

Próbę przerwał SMS, który wyświetlił się na ekranie telefonu dziewczyny. Chwyciła za komórkę, sprawdzając, kto napisał. Ku jej zaskoczeniu dostała wiadomość od Xaviera. Od koncertu nie kontaktowali się ze sobą. Lilith myślała, że ta znajomość już przepadła. Zdziwiła się, jednak po przeczytaniu wiadomości uśmiech zawidniał na jej twarzy. Zaprosił ją na kawę. Niby banalne, ale podobała się jej inicjatywa spotkania, jaką wystosował.

Na początku nowej relacji zazwyczaj udawała niedostępną, jednak to było złą taktyką. Miała wrażenie, że wady przejmują jej charakter, mimo to nie przejmowała się tym za bardzo. Kirk nigdy nie powiedział nic złego na jej temat, dlatego zawsze w chwili zwątpienia przypominała sobie jego słowa.

Jasne, wpadnę na kawę. Tylko musi być z karmelem! — odpisała.

Odłożyła telefon i wróciła do grupy, dając nowe pomysły na dokończenie piosenki.

SubkulturaWhere stories live. Discover now