10. the

82 11 31
                                    

UWAGA!

Przed przeczytaniem upewnij się, że poprzedni rozdział skończyłeś/aś w takiej formie, w jakim jest teraz!
Poprzedni rozdział ulegał zmianom i dopisywałam przez jakiś czas fragmenty, więc coś mogło cię ominąć!

P.S Uwaga na niektóre trochę drastyczne fragmenty

•••

Kazuha nie był w stanie kontrolować swojego ciała, które skakało, biegało i wymachiwało mieczem jak szalony tygrys. Zdawało mi się, że patrzy z boku na samego siebie. Wszelkie jego wahania i skrupuły przestały miecz znaczenie, gdy jego ręce same usiłowały zamordować Tomo.

Przerażenie zacisnęło mu gardło, gdy zrozumiał, że ktoś wdarł się do jego umysłu i kontrolował ciało. Nie, to nie był ktoś, a Fujin, bóstwo uwięzione na tej zapomnianej przez Celestię wyspie. Podczas rozmowy powoli przejmował kontrolę nad Kazuhą, nawet namówił go do próby oswobodzenia z łańcuchów. A teraz uśmiechał się ze swojego miejsca mimo spuszczonej głowy i zamkniętych oczu. Wykorzystywał głupiego, naiwnego Kazuhę.

Choć chyba nie to było w tym wszystkim najgorsze.

Tomo. Tomo, jego kochany, troskliwy i wiecznie uśmiechnięty przyjaciel. Jego słońce. Co się stało z tymi błyszczącymi, folkowymi oczami? Kiedy i dlaczego ten kolor zastąpiła surowa, pusta purpura?

Nie widział jego wyrazu twarzy przez szarą, zniszczonà maskę, jednak te które oczy mówiły wszystko. Ten mężczyzna z odstającymi kośćmi, ciemnymi od brudu, długimi włosami i ruchami nieludzko silnymi i szybkimi... To już nie był Tomo, którego wizja płonęła najjaśniej w całej Inazumie.

Zarówno on, jak i Fujin kontrolujący Kazuhę nie powstrzymywali się. W każdej chwili miecz jednego mógł skrócić drugiego o glowez a jednak nie pociekła nawet jedna kropla krwi. Zupełnie, jakby to nie była walka wymizerniałego śmiertelnika i bóstwa korzystającego ze zdrowego, silnego ciała.

Ale w końcu Tomo zginie, prawda? Zostanie pokonany, jego głową potoczy się po podłodze i spadnie do lawy, a wtedy... Wtedy już nie będzie trzeciej szansy

Jeśli Kazuha nie odbierze Fujinowi władzy, wkrótce straci wszystko, czego odzyskania był tak blisko

Skupił się na swoim szybko bijącym sercu i zlanej potem skórze, próbując stworzyć na nowo więź z własnym ciałem. Dudniący puls. Kłujący ból w zmęczonych stopach. Pieczenie zdartego wnętrza dłoni. Każda żyłka i nerw. Wyczuł to wszystko i użył całej siły woli, by pochwycić cel i przejąć nad nim kontrolę. Kolejna kropla potu spłynęła mu po twarzy. Przez chwilę myślał, że podziałało. Jego ciało zamarło. Fala ulgi wstrząsnęła nim tak mocno, że z opóźnieniem zauważył prawdziwy powód przerwania walki.Tomo też się nie ruszał. Zawisł jak porzucona marionetka. Kazuha spróbował postawić krok w jego stronę. Nic z tego.

Przeraźliwa myśl zmroziła mu krew w żyłach. Czy Tomo umarł? Jego serce stanęło z nadmiernego wysiłku? Dosięgła go jakaś straszliwa klątwa?

Nagle Tomo drgnął. Serce Kazuhy opadło z ulgi. A wtedy ten zrzucił maskę i ukazał piękną, niemal jaśniejącą twarz. Kazuha poczuł, jak jego uszy czerwienieją, gdy Tomo wyprostował się i zaczął powoli wracać do dawnego siebie. Jasna, czysta skóra. Szerokie, muskularne ramiona. Lśniące blond włosy z fioletowymi przebłyskami i...

Ah. To wciąż nie był jego Tomo. Kogokolwiek teraz miał przed sobą, świecące oczy i stoicki wyraz twarzy nie należały do osoby, którą pragnął ujrzeć.

Żal zastąpił szok i Kazuha pomyślał, że jest już zmęczony. Co jeszcze musi się stać, żeby wreszcie mogli paść sobie w ramiona i wrócić razem do domu? Czy w ogóle będzie im to dane?

The Light Of The Storm | Genshin Impact Fanfiction | TomoKazuWhere stories live. Discover now