4. be

77 10 22
                                    

Słońce powoli zachodziło za horyzont. Kazuha potrafił stwierdzić to jedynie po blasku przebijającym się przez coraz grubszą warstwę mgły unoszącej się nad taflą słonej wody. Nie wiedział, czy był daleko od domu, lecz skoro płynął już od kilkunastu godzin, niedługo musiało czekać go wkroczenie na teren Dark Sea.

Sterowanie łodzią okazało się zaskakująco proste. Może to dzięki doświadczeniu nabytemu poprzez obserwowanie załogi Alcora, a może po prostu z natury podstawy żeglarstwa nie wymagały większych umiejętności. Cokolwiek to było, Kazuha cieszył się, że przynajmniej ten problem został rozwiązany. Gorzej było z innymi decyzjami podejmowanymi w czasie rejsu.

Przede wszystkim, nie miał pojęcia, jak dużo czasu spędzi oddalony od wszelkich źródeł wody i pożywienia. Do tej pory nałowił jak najwięcej ryb, do tego miał w skrytce pod pokładem niemały zapas wędzonego mięsa, sera i sucharów, lecz obawiał się, że to nie wystarczy, gdy będzie musiał wracać z Tomo. O ile będzie wracać z Tomo.

Obrócił rybę na maleńkim ognisku. Już wcześniej miał do czynienia z przenośnymi płytami do rozpalania ognia wynalezionymi w Liyue, jednak wcale nie sprawiało to, że czuł się pewniej. Przy kołysaniu łodzi, nawet najmniejsza chwila nieuwagi mogła skończyć się spadnięciem jakiegoś węgielka lub iskierki na pokład i podpaleniem pokładu. Nie myślał nawet o tym, że otacza go pełno wody, którą mógłby z łatwością od razu zgasić ogień.

No tak, ilość rozpałki też była ograniczona. To wykluczało możliwość żywienia się wyłowionymi rybami przez całą podróż. Więc jednak trzeba będzie dawkować sobie zapasy w rozsądny sposób...

Najgorzej było jednak z wodą. Nie miał pojęcia, czy jego wędrówka potrwa dni, tygodnie, czy nawet więcej, a to, co był w stanie zabrać, starczyło mu na miesiąc, o ile sam będzie korzystał z zapasów. To oznaczało, że jeśli w dwa tygodnie nie dobije do lądu, będzie musiał jak najszybciej wracać.

O ile do tej pory jego kompas nie zwariuje, przed czym ostrzegali go rybacy z wyspy Watatsumi. Mógł się rozmagnesować albo wskazywać zły kierunek, jeśli w pobliżu znajdzie się ogromne złoże metalu. Kazuha wzdrygnął się na tę myśl. Marynarze z Cruxa często opowiadali mu różne historie, a jedna z nich była o podróżniku, który zabłądził na pustyni. Zamierzał wrócić do domu za pomocą kompasu, jednak ten przez cały czas wskazywał mu wyróżniającą się wśród piasku i skał górę połyskującą od rud miedzi. Oczywiście, mężczyzny spotkał najlepszy koniec.

Przez wspomnienie ponurej historii ryba nagle straciła swój kuszący zapach. Kazuha zrezygnował z próby ugotowania jej w jak najlepszy sposób. Ugasił wodę i zabrał się za ponure przeżuwanie delikatnego mięsa z twardymi sucharami. Mimo przyjemnej konsystencji, danie pozbawione było smaku. Kazuha zwalił to na właściwości nieznanego gatunku ryby.

Morska bryza jeszcze nigdy mu nie przeszkadzała. Tego dnia natomiast wydawała się dusząca, jak trujący dym uparcie wdzierający się do jego płuc. Bezkresny ocean, zazwyczaj kojarzący mu się z nieograniczoną wolnością, tym razem przypominał klatkę. Niezmienny krajobraz, tak ukochany za dni żeglowania z przyjaciółmi, wydawał się z niego szydzić, i bawić się nim, powoli stając się nie do zniesienia.

Czy tak właśnie czuł się Tomo, od tak dawna samotnie wykonujący jakieś tajemnicze zadanie gdzieś na niebezpiecznym i nieznanym terenie daleko poza rodzimym krajem?

Jak bardzo musiał cierpieć na samotność? Czy pamiętał jeszcze swojego starego przyjaciela, skoro już dawno umknęło mu jego imię?

Czy w ogóle Tomo wciąż żył na tym świecie?

Kazuha pogrążył się w rozmyślaniach tak bardzo, że nie zauważył zbliżającej się grubej warstwy burzowych chmur, w którą właśnie wpływał. Dopiero gdy nikłe światło księżyca zniknęło, pogrążając go w niemal całkowitej ciemności, uniósł głowę, zdezorientowany.

The Light Of The Storm | Genshin Impact Fanfiction | TomoKazuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora