Rozdział 20

10.3K 224 33
                                    

Pov Larissa

To już jutro. Jutro założę czarną suknię i stanę przed ołtarzem. O dziwo z Adrienem w ogóle o tym nie rozmawiamy. Ani słowem nie odezwał się o nocy poślubnej. Niby się cieszę, bo może, zapomniał o tym co musi się wydarzyć. Może do niczego nie będzie musiało dojść? Co ja gadam oczywiście, że nie zapomniał.

Wpatrywałam się w szklaną ścianę całe kilka godzin. Nie wstałam na śniadanie, ani na obiad. Po prostu patrzyłam w ścianę i jedna myśl goniła drugą.

Co się zmieni tego dnia? Oprócz tego, że będę żoną i będę miała męża. Na pewno nazwisko. Od jutra będę Larissą Di'Angelo. Nazwisko dawcy nasienia w końcu przestanie szpecić moje dokumenty.

Larissa Di'Angelo.

Nawet dobrze do brzmi.

Oprócz stanu cywilnego coś się zmieni jeszcze?

Będę musiała zostać matką. Czeka mnie dziewięć miesięcy udręki plus wiele, wiele więcej.

Nigdy nie zastanawiałam się czy chcę być mamą. Nie wiem też czy lubię dzieci. Chyba tak, ale pamiętam jak Elena mnie kiedyś denerwowała. Teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Macierzyństwo wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Tylko dla mnie raczej dużo ich nie będzie.

Dziecko. Mała istotka. Mały człowiek mający nasze geny.

- Riss - odwróciłam głowę by ujrzeć bruneta w czarnej koszuli - Nie ubrana? - pokręciłam głową - Mówiłem, że wezmę garnitur z szafy tylko jestem niezdecydowany. Jesteś kobietą, więc chyba lepiej się znasz.

Nie jestem pewna czy tak lepiej.

- Masz czarną suknię więc ja też będę na czarno. Tylko ta czy ta - pokazał mi dwie marynarki. Na pierwszy rzut oka bez różnicy. Jedna i druga czarna tylko odcień był inny. Moja suknie jest czarna jak nicość. To jest piękny czysty czarny. Jedna marynarka była matowo czarna, taka jakby lekko szara. Druga była idealnie czarna.

- Ta w lewej - uniósł lewą dłoń. Skinęłam i wstałam z łóżka. Na sobie miałam szarą piżamę w kotki. Każdy chyba jest chociaż w tym jednym procencie dzieckiem. Brunet założył marynarkę i obrócił się prezentując mi się jak model na wybiegu. Zaśmiałam się.

- I jak? Dasz mi koło siebie stanąć? - parsknął.

- A czemu nie..? - spytałam chwytając za klamkę drzwi do łazienki.

- Nie wiem. Jestem przystojny, a ty piękna i co jeśli przez garnitur cała uwaga spadnie na mnie - parsknął dopinając guziki marynarki. Przewróciłam oczami i weszłam do pomieszczenia - Ej no Riss - zapukał do drzwi na co wytknęłam język w jego stronę. Nie mógł tego widzieć, ale to chyba lepiej - Mogę? - otworzyłam i wyjęłam szczotkę. Wszedł a ja zaczęłam czesać włosy - Pomóc? - wzruszyłam ramionami. Wyjął mi szczotkę z dłoni i zaczął czesać - Masz piękne włosy - odparł. Lekko szarpnął moje włosy przed co zabrałam mu przedmiot z dłoni - Bolało? - pokiwałam głową.

- To już jutro - skinął patrząc na nasze odbicie w lustrze - Jesteś gotowy? - spytałam odkładając szczotkę na półkę.

Ja chyba nie jestem gotowa. Chyba na pewno.

- Raczej tak. Trochę się stresuję, ale chyba jestem gotowy. A ty? - spytał robią kolejny krok w moją stronę. Poczułam się nieswojo gdy tak stał za mną. Odsunęłam się i odwróciłam w jego stronę.

- Nie wiem - odpuściłam głowę i wzrok skupiłam na skarpetkach.

- Będzie dobrze. Powiesz parę słów i po wszystkim. Wiesz, że teraz będziesz nosiła moje nazwisko? - skinęłam - Larissa Di'Angelo. Pięknie. I kiedyś Alessandro Di'Angelo?

The Life You've Always Dreamed OfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz