Rozdział 7

11.3K 275 33
                                    

Pov Larissa

Obudził mnie materac uginający się obok mnie pod wpływem ciężaru.

- Hejo, Lars - Vittoria usiadła na łóżku, a w drzwiach stanął brunet.

- Dzień dobry śpiąca królewno - wszedł i usiadł na fotelu. Blondynka wstała z łóżka i znalazła się przy szafie. Otworzyła jej drzwi i zaczęła przeglądać ubrania. Czyli są ubrania. Wyjęła fioletową bluzkę i czarne leginsy. Wstałam i wyjęłam do tego czarny sweter na guziki.

- Daj spokój. Jest wiosna, a na dworze ponad dwadzieścia stopni - zabrała mi materiał i schowała z powrotem do szafy.

Niechętnie wzięłam od niej ubrania i zniknęłam za drzwiami łazienki. Zamknęłam drzwi na zamek i stanęłam przed lustrem. Zdjęłam materiał i zaczęłam oglądać stan siniaków. Ten na obojczyku był już żółty, a te na rękach już ledwo widoczne, ale dalej były. Otworzyłam pierwszą szufladę szafki pod umywalką z nadzieją znalezienia korektora czy chociażby kremu BB. Na szczęście znalazłam korektor. Zaczęłam go nakładać na siniaki tak by je ukryć. Kiedy efekt był w miarę zadawalający założyłam koszulkę i przebrałam spodnie po czym wyszłam. Mam nadzieję, że żadnego siniaka nie widać. Zamknęłam za sobą drzwi.

- Idziemy? - spytałam podchodząc do Blondynki.

- Tak. Adrien zawieź nas - podeszła do chłopaka. Ich różnica wzrostu była ogromna. Ona przy nim wyglądała jak małe dziecko. Nadal nie umiałam pojąć czemu on pozwala jej tak mówić i tak się zachowywać. Niby pozwolił mi na to samo, ale trudno mi było się przestawić. Dwadzieścia lat byłam taka.

Właśnie.

Ile on ma lat?

Nigdy go o to nie spytałam. Patrząc na niego mogłabym powiedzieć, że jest niewiele starszy. Ale teraz do mnie dotarło, że ja naprawdę prawie nic o nim nie wiem, a miałam za niego wyjść.

- Może jakieś proszę? - spytał mijając siostrę - Ale okej. I tak muszę jechać do ojca - minął i mnie po czym razem z blondynką wyszłyśmy z pokoju.

****

- Jak się pospieszycie to was jeszcze odwiozę - powiedział, kiedy wysiadłyśmy z auta. Skinęłam, a Vittoria odpowiedziała:

- Tylko ani się waż wchodzić do środka. Nie możesz zobaczyć sukni przed ślubem to przynosi pecha - prychnął i odjechał.

Udałyśmy się do środka budynku. Dookoła było pełno białych sukni. Wszędzie było biało. Moje rozglądanie przerwał głos blondwłosej kobiety.

- Dzień dobry. Tori - blondynka podeszła do Vittorii i mocno uścisnęła - Co was tu sprowadza? Czyżbyś kogoś znalazła? - poruszyła sugestywnie brwią. Odwróciła się od blondynki i spojrzała na mnie - Jestem Amanda, a ty?

- Larissa.

- To dla której szukamy sukni? - spytała błądząc wzrokiem między nami.

- Dla mnie - odparłam starając się brzmiąc jak szczęśliwa panna młoda.

- Hmm. Jesteś okropnie chuda, do ciebie będzie pasować księżniczka albo taka prosta syrenka - oglądała moje ciało, a ja czułam się dziwnie - Chodźmy mam kilka pomysłów - ruszyła w głąb pomieszczenia i zaczęła przeglądać suknie - Usiądźcie - usiadłam na krześle, a obok mnie blondynka - Okej, a więc masz jakiś konkretny typ sukni?

- Nie. Zdaję się na ciebie - pokiwała głową i wyjęła jeden wieszak ze ściany sukni.

- Spójrz na tą - biała suknia była ogromna. To chyba była ta księżniczka - Przymierz - wzięłam wieszak od Amandy i ręką wskazała mi przymierzalnie, czyli małą kotarę obok. Zakryłam się materiałem tak by mnie nie widziały. Założyłam suknię i wyszłam by zobaczyć się w lustrze. Była ciężka. Bardzo. Dół sukni był tak szeroki, że bym się z nią w drzwiach nie zmieściła. Była ogromna.

Przy dekolcie była zabudowana z czego się cieszyłam. Na całej sukni było dużo, bardzo dużo koronki i kryształków. Była bez rękawów, ale nie czułam w niej tak jak powinnam. Ten ślub nie jest z miłości, ale jak już mogę wybrać suknie to chcę taką, w której poczuję to coś.

Może chociaż suknia mi się podobać.

- Piękna.

- To nie to - odparła Amanda dokładnie przeszywając mnie wzrokiem.

- Podoba mi się, ale nie - skinęła i zaczęła szukać następnej. Pokazała mi suknie o zupełnie innym kroju. Wzięłam ją i przebrałam poprzednią.

Ta była zwykła, prosta. Materiał przypominał satynę, ale tylko przypominał. Był delikatny i trochę sztywny. Dekolt był lejący, a dół szerszy. W pasie błyszczały kryształki białe oraz fioletowe.

Pokręciłam głową.

- A może inny kolor? W końcu mafijne weselę to może czarna suknia? - skinęłam, a Amanda zniknęła po drugiej stronie sklepu. Wróciła z czarnym materiałem dość podobnym do pierwszej sukni. Była błyszcząca i poczułam jakby to miało być to. Ta suknia wyglądała bosko.

Wzięłam wieszak i przebrałam się. Leżała idealnie. Jakby była szyta dla mnie. Od pasa w dół mieniło się chyba milion czarnych kryształków, a na górze był gorset z siateczką na brzuchu oraz z drobnymi kryształkami i kwiatami z czarnego materiału. Miseczki były dobrze widoczne, ale nie czułam się z tym źle. Ramiona były okryte bufiastymi cienkimi paskami materiału.

To było to. Czułam się wspaniale.

- Co ty masz na ręce? - pisk Vittorii otrzeźwił mnie z zachwytu.

I czar prysł. 

The Life You've Always Dreamed OfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz