8

27 2 2
                                    

Świat wydaje się być bardziej zawistny i bolesny dla każdego z problemami, z którymi ciężko jest żyć, a co dopiero zwalczyć.

Żyjemy z problemami, próbując je lekceważyć i w końcu zapomnieć, jednak przez wiele długich dni lub tygodni nasz organizm przyjmuje na siebie cały stres spowodowany natrętnymi myślami. W końcu jednak i on ma dość, dając bezsenność, zmiany na twarzy czy ciele. Próbuje wyciągnąć problemy psychiczna na fizycznie, ukazując wszystko w postaci niewyspania, zmęczenia, rozkojarzenia.

Czasami trzeba po prostu przestać się martwić, ale to nie jest takie proste, prawda?

Harry od zawsze znał taką zasadę, iż najlepszym wyjściem na problemy, jest nie przejmowanie się nimi lub zapomnienie, ale to nie było możliwe przez zbyt wrażliwą osobowość. Tacy jak on mieli ciężko w życiu przez dotkliwość, która ograniczała. Jedno złośliwe słowo od drugiej osoby, w teorii go nie dotykało i żył z tym, chcąc nawet zapomnieć, jednak wystarczał jeden dzień samotności w łóżku i otoczeniu spokojem oraz ciszą. Wtedy jego dusza wypłakiwała wszystkie bóle, a on nie rozumiał dlaczego.

Dlatego kiedy kolejne problemy stawiały się przed nim, czuł jak odpływa do innego świata. Takiego swojego świata.

Dźwięki bardzo rzadko do niego dochodziły przez tworzące się echo, a wzrok nieuchronnie zatrzymywał się w losowych punktach, nie reagując przez kilka sekund bądź minut. Mięśnie bolały go, kiedy poruszał się, leżał, siedział, stał w miejscu. Myśli natrętnie produkowały się, gdy pisał raporty, pracował, leżał, siedział, oglądał telewizję. Głowa pulsowała kiedy... W którym momencie swojego życia stracił panowanie nad swoimi myślami, ruchami, emocjami...? Co działo się z poukładanym i rutynowym Harry'm Stylesem, który dzięki tej rutynie osiągnął swój cel zawodowy? Przepadł? Stracił głowę dla miłości? Zagubił się w nierozliczonych rachunkach z przeszłości?

Przemierzał korytarz wypełniony jedynie ciszą i bielą. Jednak nic dziwnego zważając na to, iż ciemność otaczała hotel i wszyscy spali już w swoich łóżkach. Była trzecia w nocy, gdy wyruszył w nieznaną sobie wędrówkę po korytarzach. Nie mógł spać przez atakujące go myśli, które w dalszym ciągu nie opuszczały jego głowy i wciąż męczyły ciało. Nie liczył na wolność, ale chciał choć trochę odpoczynku, lecz to wszystko poszło na marne, gdy umierał wewnętrznie z nieocenionych emocji i uczuć.

Chciał to wykrzyczeć albo utknąć w takiej ciszy, która by go zabiła. Może wtedy zaznał by spokoju? Może to w tamtym momencie poczułby się lepiej? Jednak nie dziwił się, że szukał spokoju w komfortowym miejscu od zawsze.

Wciąż był nastoletnim Harry'm Stylesem.

Stanął u progu otwartych drzwi i spojrzał w ciemną przestrzeń przed sobą, oświetloną jedynie przez pojedyncze ledwo świecące lampki. Poczuł wewnętrzną rozkosz czując zapach mokrej trawy, wilgoci i gumy. Szedł przed siebie, nie wiedząc czemu to właśnie takie kierunek obrał. Dlaczego stadion był dla niego komfortowym miejscem, skoro to tam był najczęściej faulowany i to przez piłkę nożną żył w bólu? Nie rozumiał siebie i własnych emocji. Chciał samotności, którą mógł zyskać w każdym miejscu na świecie, jednak na boisku wszystko było inne. Może stadion Manchesteru United nie był tak klimatyczny jak ten należący do szkoły w Woodlands, lecz rozkosz wciąż dotykała przyjemnie.

Nieważne jakie miejsce na świecie, skoro tak komfortowe miejsca były niemal wszędzie.

Zaciągnął się świeżym i chłodnym powietrzem, które rozproszyło w nim emocje i wypełniło płuca. Dreszcze przebiegły przez jego ciało. Harry zrozumiał, że postąpił głupio, nie wkładając na siebie bluzy, a wychodząc jedynie w koszulce i cienkich dresach. Wciąż kroczył przed siebie, czując się silniej i lepiej.

Two Lovers 2 || Larry Stylinson Onde histórias criam vida. Descubra agora