7 // Dotrzymuje obietnicy.

11 3 0
                                    

Nie dawałam rady zasnąć po takiej nocy, każda próba kończyła się albo jakimś koszmarem, albo rozmyślaniem o Kaynie... To wszystko spowodowało, że nie miałam ochoty na nic a w szczególności iść do szkoły, byłam wykończona... myślałam tylko o łóżku, niczym więcej!

- Panno Mei! Proszę natychmiast wstać!

Podniosłam głowę z ławki i szybko wstałam nie ogarniając co się dzieje, patrząc przed siebie zauważyłam Pana Caleba oddalonego krok ode mnie, nie było widać, po jego twarzy zadowolenia do tego tupał nerwowo tylną łapą.

- Panno Mei, rozumiem, że moje lekcje mogą być dla pani nie ciekawe, ale prosiłbym jednak o niespanie na nich. - Z powagą odrzekł.

- Jasne... Przepraszam. - Ukłoniłam głowę i usiadłam na miejsce, a wydra podeszła do tablicy, dalej coś tłumacząc.

Oparłam łeb na łapach i słuchałam wykładu, walcząc ze zmęczeniem, wtedy szturchnęła mnie Gabi.

- Mei? Wszystko okej? Zachowujesz się dzisiaj, jak byś nie spała trzy noce. - Powiedziała,  szepcząc.

- Po prostu się nie wyspałam... - Odpowiedziałam, ziewając między słowami.

- Został nam po tym WF i koniec, zaczynamy weekend! - Nie kryła zadowolenia, szturchając mnie w ramie.

Ja tylko machnęłam łapą i położyłam się znowu na ławkę, licząc, że wuefista uwierzy w moje gadania. "Jestem nowa i nie wiedziałam, że mamy dzisiaj WF". No dobra... Wiedziałam, ale nie musi tego wiedzieć nauczyciel.

Rozległ się dzwonek, zaczęłam powolnie się pakować i zbierać do wyjścia, przed nosem stanął mi Pan Caleb machając łapą jakby ode mnie coś chciał.

- Mei, twoja karta pracy z wczoraj? Nie oddałaś mi przed lekcją. - Pytała wydra.

Wtedy mnie oświeciło, zapomniałam zrobić cholernego zadania! Musiałam jakoś z tego wybrnąć.

- Panie profesorze... no wie Pan, jestem nowa i próbowałam zrobić to sama, ale nie za bardzo mi to wychodziło i mam wszystko źle, zeskanuje kartkę i zrobię to wszystko od nowa. - Kłamałam, jak mogłam, a w duszy się modliłam, żeby to Łyknął.

Wydra tylko westchnęła i pokiwała głową.

- Dobrze, przynieś mi na poniedziałek. Tylko nie zapomnij! - Odrzekł z powagą.

- Jasne, dziękuje za wyrozumiałość. - Podziękowałam i szybko wyszłam z klasy.

Uff... upiekło mi się, teraz tylko WF i mogę zwijać do domu. - Pomyślałam.

Nie znałam jeszcze tak dobrze szkoły, więc zaczepiłam Coopera, który od razu za mną wyszedł z klasy. 

- Cooper gdzie ma... - Nawet nie zdążyłam się wypowiedzieć, a on już odpowiedział.

- Tak, zaprowadzę cię. - Odpowiedział, uśmiechając się tym swoim dziobem.

Uwielbiam go! Znaczy... Wiecie jako przyjaciela nie żeby coś, bo znając was, wszystko możecie sobie pomyśleć.

Cooper zaprowadził mnie pod same drzwi sali, duże drzwi z grubego szkła, były na tyle masywne, że mogłyby zatrzymać pocisk, a  o jakiekolwiek piłce nie wspominając. Po przekroczeniu progu znajdował się dość długi korytarz, na lewo od niego znajdowały się szatnie z oznaczeniami "Męska", "Damska" zaraz obok kantorek z piłkami i pokój gdzie stacjonowali wuefiści. 

Na prawo natomiast był dwie sale i tak samo, jak główne drzwi był przeszklone. Jedna sala typowo sportowa, kosze do koszykówki, możliwość rozłożenia siatki i brami po dwóch stronach. Druga sala była o wiele mniejsza znajdowały się tam materace, mini trampoliny, gumy oporowe, a na ścienianie wisiało lustro przez całą jego długość. Typowa sala dla chirliderek.

Punk CityWhere stories live. Discover now