Rozdział 23. Jesień 2011

397 15 4
                                    

Listopad 2011. 

- Gotowa? - usłyszałam głos za sobą, gdy szykowałam się do wyjścia. 

- Jeszcze chwila - odparłam, wstając zza biurka i kierując się w stronę szafy, z której wyciągnęłam jasny płaszcz. Zarzuciłam go na siebie i delikatnie ścisnęłam w pasie, po czym ruszyłam w stronę przedpokoju. - Leo? 

- Tutaj - z pokoju obok wydobył się wysoki głosik. Pchnęłam niebieskie drzwi i zajrzałam do pomieszczenia. 

- A co Ty tu jeszcze robisz? - zapytałam zdziwiona widząc ciemnowłosego chłopca, który rzucał klockami w tarczę powieszoną na jednej z szaf. 

- Atak - odparło dziecko, wzruszając ramionami. 

- Teraz? - oparłam się ramieniem o framugę drzwi. - Przynajmniej masz buty.. - powiedziałam cicho po chwili zrezygnowana. Odwróciłam głowę, słysząc za sobą kroki. 

- Gdzie Leo? - zapytał Draco, a widząc mnie stojącą w drzwiach pokoju naszego syna, zmarszczył brwi. Stanął obok mnie i spojrzał na Leo, który chował właśnie klocki do pudełka. - Gdzie masz kurtkę? 

- Zdjąłem - odparł pogodnie chłopiec, zamykając wieczko kosza z zabawkami. - Było mi ciepło. 

- Leo, musimy już wychodzić - powiedziałam spokojnie z uśmiechem. - Załóż kurtkę, dobrze? Nie chcemy się spóźnić na urodziny Albusa, prawda? 

- Nie - chłopiec spojrzał na mnie z przerażeniem wymalowanym w jasnych oczach i pobiegł od razu w stronę rzuconej na jego łóżku kurtki. Przeniosłam wzrok na Draco, który kręcił głową z niedowierzaniem i delikatnym uśmiechem. 

- Mój syn przyjaźni się z dzieckiem Harrego Pottera - powiedział cicho. - Nie wiem, czy nastoletni Draco by to przeżył. 

- Ale że Ty sam się przyjaźnisz z Harrym Potterem, a Twoją żoną i matką Twoich dzieci jest Hermiona Granger, to już w porządku? - zapytałam, chichocząc. Draco schylił delikatnie głowę, żeby z uśmiechem pocałować mnie w usta, ale przerwały nam małe dłonie, wbijające się delikatnie w nasze uda. 

- Nie - mruknął Leo. - Urodziny! 

- Już idziemy - mruknął Draco, porywając syna w ramiona. - Ale najpierw odwiedzimy Cassie, dobrze? 

- Tak - Leo oparł głowę na ramieniu Draco, uśmiechając się. 

Ruszyliśmy do wyjścia. 

Staliśmy na cmentarzu w trójkę przed niewielkim, jasnym nagrobkiem. Draco wciąż trzymał Leo w ramionach. 

Kucnęłam przed szarą płytą i przejechałam dłonią z czułością po złotych literach. 

Cassiopeia Rose Malfoy (21.07.2001-13.11.2002) 

Ukochana Córka i Wnuczka

Pochyliłam głowę, przymykając oczy. 

Wciąż tęskniłam za Cassie. Myślę, że taki ból nigdy nie przechodzi i nigdy nie znika. Obrastamy wokół niego, uczymy się z nim żyć, ale to nigdy nie znika. 

- Nie mogę znieść myśli, że miałaby już dziesięć lat - usłyszałam cichy głos Draco za sobą. 

- Niedługo chodziłaby do Hogwartu - dodałam równie cicho, ponownie przecierając dłonią po wyrytych w kamieniu literach tworzących imię mojej córki. Wstałam i podeszłam do Draco i Leo, którzy patrzyli na mnie takimi samymi, jasnymi oczami. Ucałowałam syna w czoło, po czym złożyłam na ustach Draco niewielki pocałunek. - Myślę, że możemy iść. Przyjdziemy za kilka dni. 

Cheers to the New Year | dramione | zakończoneWhere stories live. Discover now