Rozdział 18. Wiosna 1999

264 11 0
                                    

Po wydarzeniach z imprezy w pokoju wspólnym Ravenclaw doszłam do wniosku, że najlepsze co mogę zrobić, to zachowywać się normalnie. Widocznie on też, bo kolejny raz zmierzaliśmy w ciszy do miejsca, w którym jak zwykle mieliśmy się uczyć. 

- Co do cholery? - usłyszałam oburzony głos po swojej prawej stronie, gdy weszliśmy razem do biblioteki. Nie wierzyłam w to co widzę; zajęty był absolutnie każdy stolik.

- Poważnie? - jęknęłam rozglądając się po pomieszczeniu. Przeszłam jeszcze raz wzdłuż i wszerz regałów. Pomijając to, że zajęty był nasz ulubiony stolik, to po prostu nie było wolnego miejsca. Zrezygnowana przygryzłam delikatnie dolną wargę, zerkając w zamyśleniu na Malfoya, który stał niedaleko mnie i również ewidentnie w głowie kalkulował, co zrobić. Na twarzy malowała mu się złość.

- No nic, to chyba w takim razie.. - burknął w końcu niezadowolony, ale w jednej krótkiej chwili postanowiłam nie pozwolić mu dokończyć myśli.

- Chcesz pouczyć się ze mną w moim dormitorium? - zapytałam na jednym oddechu, nie wierząc w to, co sama mówię. Draco spojrzał na mnie ze zdziwieniem i jeśli to możliwe, wydaje mi się, że zbladł jeszcze trochę bardziej niż normalnie.

- W Twoim dormitorium? Jesteś pewna?

- No, a dlaczego nie? Dobrze mi się uczy w Twoim towarzystwie i z tego co zauważyłam, Ty też nie masz z tym problemów. W dodatku wspólny referat..

Już po chwili szliśmy w ciszy do mojego pokoju.

Traktowałam swój pokój jako moje sanktuarium, do którego wstęp miała głównie Ginny, czasami Luna i Neville, a normalnie mogliby się w nim pojawiać jeszcze tylko Harry i Ron. Ale Malfoy? Gdyby ktoś pół roku wcześniej powiedział mi, że on również będzie w gronie ludzi, wśród których czuję się swobodnie... 

A jednak.

Wypowiedziałam hasło i już po chwili staliśmy na środku mojego dormitorium.

To był pierwszy raz, gdy spędzaliśmy czas nie na neutralnym gruncie. Do tej pory nasze spotkania odbywały się w bibliotece, na błoniach, nad jeziorem, w Wielkiej Sali... W dormitorium Ravenclaw. 

Zerknęłam na stojącego obok mnie w ciszy chłopaka i zrobiło mi się delikatnie duszno na wspomnienie, które powróciło do mojej głowy. 

On ma do Ciebie słabość. 

Ukradkiem poluzowałam kołnierzyk i zauważyłam, że Malfoy zupełnie zastygł. No tak. Też to widział; to już nie był neutralny grunt. Był u mnie, na moim terenie. Musiało go to sporo kosztować. 

Nie chciałam, żeby czuł się niekomfortowo, więc szybko doszłam do wniosku, że muszę przerwać tę dziwną, ciężką ciszę. 

- Może siądziemy na kanapie? - zapytałam głosem trochę wyższym, niż zamierzałam i odchrząknęłam ciężko, kierując się w stronę pokoju. Ułożyłam książki na stojącym obok sofy stoliku i nie patrząc na Draco, otworzyłam jedną z nich. - Myślę, że możemy zacząć dzisiaj od Transmutacji - dodałam, przewracając głośno kartki. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki i poczułam ciężar ciała opadającego obok mnie na miękki materiał kanapy. Westchnęłam cicho i wyjęłam kartki, myśląc, że najlepsze co mogę teraz zrobić, żebyśmy nie czuli się tak niekomfortowo jak teraz, to po prostu zacząć pracować. 

Nie myliłam się. 

Po mniej więcej godzinie czuliśmy się już swobodniej. Zerkałam ukradkiem na Malfoya, obserwując, jak pomimo zmarszczonych w skupieniu brwi, mięśnie jego ramion były rozluźnione. To był dobry znak. 

Cheers to the New Year | dramione | zakończoneWhere stories live. Discover now