4

34 3 1
                                    

Minął dzień. Azaria spędziła całą noc w szpitalu, nieprzytomna. Nikt nie mógł jej odwiedzić, nawet rodzice. Lekarze zapewniali ich, że nastolatka jest pod najlepszą opieką. To nie wystarczyło. Państwo Anderson chcieli zobaczyć swoją córkę i upewnić się, czy na pewno wszystko z nią dobrze. Personel jednak dostał polecenie z góry, że nikt nie może odwiedzić dziewczyny. Prawdę mówiąc nikt nie wiedział od kogo dokładnie był ten rozkaz, ale nikt nie ośmielił się go złamać. Dodatkowo niektóre pielęgniarki były pewne, że zaszły zmiany w personelu, ponieważ momentami ich zazdrosne spojrzenia kierowały się na młodą, czerwonowłosą kobietę o idealnej sylwetce, a kiedy indziej zauważały lekko zgarbionego, czarnowłosego lekarza z nosem w papierach. Wydawać by się mogło, że ta dwójka pojawiła się w szpitalu tego samego dnia co Azaria, więc możliwe było, że był to jej prywatny doktor oraz pielęgniarka.

Słońce zbliżało się ku zachodowi, ostatnie promienie pojawiły się na bladej jak ściana twarzy Azarii. Gdy tylko nieprzyjemne światło pojawiło się na zamkniętych powiekach dziewczyny, nastolatka lekko się skrzywiła. Przewróciła się na drugi bok, pociągając tym samym rurkę z tlenem oraz drugą, na dłoni, z kroplówką. W tym momencie Azaria zerwała się do siadu. Dziwne urządzenie obok jej głowy zaczęło pikać i zapaliła się niebieska dioda. Dziewczyna rozejrzała się na boki. Niewielka sala, pomalowana w kolorze nieba, z białymi płytkami na podłodze. W sali stały tylko dwa łóżka, to należące do dziewczyny i drugie po jej prawej, a zaraz za nimi drzwi. Po lewej stronie pokoju było kilka okien, z których światło promieni słonecznych obudziło nastolatkę. Bez namysłu dziewczyna ściągnęła maseczkę z tlenem i odpięła mniejsze kabelki przypięte do jej klatki piersiowej. Złapała lewą ręką stojak z kroplówką, po czym usiadła na krawędzi, przygotowując się do wstania. Gdy tylko stanęła na prostych nogach i zrobiła pierwszy krok przed jej oczami pojawiły się czarne mroczki, a w głowie słyszała okropne piszczenie.

- Aghhh... - skrzywiła się, zamykając powieki z całej siły.

Ponownie usiadła na szorstkim prześcieradle, czekając, aż nieprzyjemne mroczki znikną jej z oczu, a zatkane od pisku uszy na nowo się odetkają. W tym momencie w drzwiach sali pojawiła się rudowłosa pielęgniarka. Podeszła do dziewczyny i zadała jej kilka pytań, jednak Azaria nie reagowała. Kobieta pomogła położyć się ponownie nastolatce, po czym poszła po doktora. Wróciła wraz z garbatym mężczyzną. Doktor, chrapliwym głosem, wytłumaczył dziewczynie co się stało i spokojnie powiedział o badaniach, które muszą natychmiast zrobić. Pacjentka lekko pokiwała głową, dając znać, że rozumie. Pielęgniarka szybkim krokiem wyszła po wózek, gdy tylko wróciła pomogła dziewczynie na nim usiąść i pojechali wraz z lekarzem na badania.

Wieczorem przed salą, w której leżała nastolatka, czekali jej rodzice. Zniecierpliwieni i zmartwieni stanem córki. Gdy tylko zobaczyli Azarię wyjeżdżającą zza zakrętu na wózku, podbiegli w jej stronę, zadając masę męczących pytań.
"Jak się czujesz?"
"Co się stało?"
"Wszystko już w porządku?"
"Masz dobry personel?"
"Słabo wyglądasz, piłaś już coś?"...
I wiele, wiele innych, jak na zmartwionych o stan zdrowia rodziców swojego dziecka przystało. Czerwonowłosa pielęgniarka zpławiła ich jedynym zdaniem.

- Pacjentka musi odpoczywać.

Rodzice odprowadzili dziewczyny jedynie wzrokiem do drzwi sali Azarii. Po raz pierwszy odbyli rozmowę z czarnowłosym lekarzem, który był odpowiedzialny za stan ich córki. Dowiedzieli się też co konkretnie jej dolega. Przypisał nowe leki i obiecał, że zajmie się Azarią jak własnym dzieckiem. Ostatnia obietnica wydawała się dość dziwna państwu Anderson, ale uspokoiła ich obawy odnośnie podopiecznej. W związku z późną godziną musieli opuścić szpital i wrócić do domu.

Rozmowy, trzaski, stukania, kroki i to nieprzyjemne światło, wydobywające się przez szparę w drzwiach. Wszystko to wywoływało w, próbującej zasnąć, nastolatce najgorsze uczucia. Wychudzoną ręką chwyciła za kubek z wodą stojący na jej szafce. Pusty. Sięgnęła po butelkę, którą przywieźli jej rodzice. Również pusta. Z torby, w której były jej rzeczy wygrzebała portfel z niewielką sumą pieniędzy. Wstała z łóżka. Przed jej oczami znowu pojawiły się mroczki. Tym razem mniej, a piszczenie w uszach też wydawało się słabsze niż wcześniej. Powoli, opierając się o meble i ściany, doszła do drzwi. Uchyliła je. Na recepcji nikogo nie było, jedynie z pokoju dla personelu dobiegały rozmowy i dźwięki telewizora.
Nastolatka znała już ten szpital. Za dzieciaka często tu bywała. Wiedziała, więc, że musi wyjść drzwiami na lewo i zjechać windą dwa piętra niżej, żeby za pierwszym zakrętem w prawo dostać się do automatu. Chwiejącym się krokiem ruszyła wyznaczoną drogą, cały czas bacznie trzymając się ściany. Po drodze nie spotkała nikogo. Musiała to być spokojna noc na oddziale. Przy automacie kupiła wodę, ale z powodu osłabionych mięśni, nie była w stanie przechylić wieka u dołu.

- Cholera - przeklęła pod nosem.

Pchała drzwiczki z całej siły na nic. Zrezygnowana usiadła na podłodze, zastanawiając się co ma zrobić. W pewnym momencie zauważyła chłopaka z głową schowaną w dłoniach. Wyglądał na załamanego. Nie byłoby to nic dziwnego, w końcu to szpital, ale coś wydawało się Azarii w nim znajomego. Po samej rozczochranej na wszystkie strony czuprynie poznała swojego nowego kolegę ze szkolnej ławki.

- Hej, Toby, coś się stało? - spytała, widząc grymas na twarzy chłopca.

Kiedy ten tylko ją zobaczył, zerwał się na równe nogi i lekko ją przytulił.

- Nic ci nie jest? Ta-ak bardzo mi przy-przykro...

Zaskoczona nastolatka odwzajemniła uścisk.

- Już wszystko w porządku... Czemu ci przykro? To nie twoja wina - uśmiechnęła się, puszczając kolegę.

- Właśnie, że moja ja mogłem-

Urwał.

„Nie zabierać ci tych przeklętych leków" - pomyślał, spuszczając wzrok.

- Mogłem dać ci szy-szybciej te le-le-leki. - Ugryzł się w język.

- Nie przejmuj się, na całe szczęście w ogóle je znalazłeś. Właściwie, to co tutaj robisz?

- Oh... -mina chłopaka pokazywała, jakby został właśnie wyrwany z głębokiego zamyślenia. - Ja... Mój kolega tra-tra-fił tutaj kilka godzin temu. Jest nieprzytomny. Czekam na-na jakieś informacje o nim - skłamał.

- Co mu się stało?

- Jeszcze nie wiem...

- W takim razie oby to nie było nic poważnego...

- Oby. Hej, czemu nie je-jesteś w sali?

- A no tak! Przyszłam po wodę, ale nie mogę otworzyć tych przeklętych drzwiczek...

- Chodź - mruknął kierując się w kierunku automatu.

Przechylił wieko i wyciągnął wodę podając ją dziewczynie.

- Dzięki wielkie.

- Nie ma spra-sprawy. Chodź, odprowadzę cię do sali.

Wtedy chłopak spojrzał po raz pierwszy na stopy dziewczyny. Na gołe stopy.

- Chwila! Gdzie s-są twoje kapcie? - spytał rozglądając się dookoła.

- Musiałam o nich zapomnieć... Nie martw się, nie mam daleko sali.

- No ja mam nadzieję - wywrócił oczami.

Ruszyli powoli w stronę windy. Toby zauważył, że dziewczyna jest mocno osłabiona, więc wziął ją pod ramię, żeby jak najszybciej mogła wrócić do pokoju i nie odmrozić sobie stóp od lodowatej podłogi. Na górze, kiedy żegnali się przed drzwiami do sali, w której leżała dziewczyna, na korytarz wszedł zgarbiony doktor.

- Toby? Co ty tutaj robisz? - zapytał zachrypniętym, szorstkim głosem. - Z tego co mi wiadomo ty, Masky i Hoodie macie sprawdzić-

Urwał widząc stojącą obok Azarię.

- K-K-Kurwa! - krzyknął niekontrolowanie chłopak, mając przy tym jeden z mocniejszych tików.

- Azaria do pokoju - rozkazał surowo lekarz.

W tym momencie brunet złapał się za głowę, w której zaczął słyszeć okropne piszczenie.

- Arghh... - warknął niezadowolony.

- Toby, nic ci nie jest? - Zrobiła krok w stronę chłopaka, ale od razu została odepchnięta przez doktora w stronę jej pokoju.

- Nic mu nie będzie - warknął.

- Nie rozmawiam z nią. Na-Naprawdę! - powiedział Toby jakby sam do siebie, wciąż, mocno trzymając się za głowę. - Przepraszam...

Azaria zniknęła za ścianą szpitalnej sali słysząc jedynie kroki trampek kolegi. Była zaniepokojona jego stanem, a z drugiej strony zaciekawiona do kogo mówił i kogo przepraszał. Wszystko wydawało jej się tak zawiłe i bez sensu. Zachowanie Toby'ego było nietypowe, dziwne. A słowa oraz zachowanie lekarza tym bardziej namieszały jej w głowie. Definitywnie znał chłopaka nie od dziś.
Po długich, męczących przemyśleniach w końcu udało jej się zasnąć. Z myślą, że jak wróci do szkoły cokolwiek z tych dziwnych sytuacji, które ostatnio miały miejsce się wyjaśni.

Córka Slenderman'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz